Po tym, jak w poniedziałek pomiędzy Elżbietą Łaski, blogerką i komentatorką życia politycznego Wadowic, znaną z krytykowania poczynań burmistrza Mateusza Klinowskiego, a nim samym, doszło do szarpaniny na korytarzu urzędu miejskiego w mieście zawrzało. Mieszkańcy zastanawiają się, co się tak naprawdę tam wydarzyło. Choć świadków jest sporo, trudno będzie ustalić, kto i dlaczego zaczął.
Elżbieta Łaski tłumaczy, że „tylko” spoliczkowała Mateusza Klinowskiego i nie zrobiła tego bez powodu.
- Szarpał mnie, kiedy go nagrywałam. Spoliczkowałam, działając w obronie własnej. Zaraz potem doskoczył do mnie i wyrwał mi telefon. Nie żałuję tego, co zrobiłam - mówi kobieta. - Nie chciałam mu zrobić krzywdy - dodaje i zaznacza, że nie miałaby hamulców, by powtórzyć to samo w przyszłości, w podobnej sytuacji.
Czy interwencja policji była adekwatna do okoliczności? Kobieta twierdzi, że nie było potrzeby zakuwać ją w kajdanki. Świadkowie jednak twierdzą, że nie chciała podporządkować się poleceniom mundurowych.
- Zanim mnie wypuszczono z komisariatu przy ul. Lwowskiej, przebywałam tam siedem godzin. Samo przesłuchanie trwało około godziny - skarży się Elżbieta Łaski.
Jak informuje policja, blogerka została zatrzymana w związku z artykułem 222 kodeksu karnego. Za naruszenie „nietykalności cielesnej” funkcjonariusza publicznego, czyli burmistrza. Grozi jej grzywna, kara ograniczenia wolności lub nawet trzy lata więzienia.
- Śledztwo trwa - mówi nadkomisarz Piotr Bobik, zastępca naczelnika Wydziału Kryminalnego Powiatowej Komendy Policji w Wadowicach.
Zarzuty zostaną przedstawione po przesłuchaniu świadków - radnych, pracowników urzędu i ludzi, którzy wyszli z sali sesyjnej, gdy usłyszeli za ścianą awanturę. To kilkanaście osób.
Telefon, którym Elżbieta Łaski miała robić zdjęcia podczas szamotaniny, a który z rąk wyrwał jej burmistrz, został zarekwirowany jako dowód rzeczowy.
Tymczasem Mateusz Klinowski już zapowiedział, że sprawa będzie miała finał w sądzie.
- Otrzymałem kilka ciosów w twarz i nie było to bynajmniej spoliczkowanie. Po tym wyrwałem kobiecie telefon, by nim mnie nie biła. Nie mogę tego tak zostawić - twierdzi.
Od kilku tygodni blogerka cyklicznie publikuje na swojej stronie internetowej nagrania z rozmów z urzędnikami z ratusza, twierdząc przy tym, że są oni niekompetentni i działają na szkodę mieszkańców. Burmistrza to niepokoi.
- W każdej chwili zaatakowany może być ktoś z urzędników. Będę chciał, by ta pani miała zakaz zbliżania się do mnie - zaznacza.
Co sądzisz o zachowaniu bohaterów tego tekstu? Który z nich przesadził?