Konsorcjum dwóch firm odbierze śmieci od wadowiczan przez kolejne dwa i pół roku. Wartość podpisanego z miastem kontraktu to 10,5 mln zł.
To o milion złotych więcej niż planowano przed przetargiem i o ponad 4 mln zł więcej niż płacono za to do tej pory. Za tę samą usługę Empol, ale jeszcze w spółce z gminą, za lata 2015, 2016 skasował sumę 6 mln złotych.
To oznaczać może, że grudniowe podwyżki opłat za śmieci o blisko 50 proc., czyli z 5,7 zł do 8,8 zł od jednej osoby zł za segregowane to nie koniec podwyżek.
Gmina wybrała ofertę konsorcjum dwóch firm: Empolu z Tylmanowej i Małopolskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Odpadami z Krakowa. Była to jedyna oferta. Zarządzająca miejskim wysypiskiem w Choczni spółka EKO, którą też tworzy Empol, ale w spółce z gminą Wadowice, nie przystąpiła do przetargu.
Tak wysokie koszty odbioru śmieci najwyraźniej zaskoczyły też miejskich urzędników, bo w ogłoszeniu o przetargu podano kwotę graniczną, jaką miasto zamierzało przeznaczyć na odbiór śmieci. Miało być to 9,6 mln złotych.
Konsorcjum, które zgłosiło się do przetargu za wykonanie tej usługi zażyczyło sobie aż o prawie milion złotych więcej.
Wbrew własnym szacunkom gmina podpisała jednak tę z umowę, choć taka różnica mogła być podstawą do unieważnienia przetargu i ogłoszenia kolejnego.
Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Tego burmistrz Mateusz Klinowski nie wyjaśnił.
Na razie śmieci mają trafiać tam, gdzie do tej pory, na wysypisko w Choczni, ale nie ma pewności, że tak będzie w przyszłości. Zwycięzca przetargu może je wywozić tam, gdzie zechce.
Mateusz Klinowski za całą sytuację wini radnych, którzy nie dali mu w grudniu zgody na sprzedaż Empolowi reszty, czyli 49 proc. gminnych udziałów w wysypisku śmieci.
- Właściciel wysypiska najwyraźniej pogodził się z niemożliwością dogadania się z radnymi i zawarł porozumienie z MPGO. EKO wypadło z gry, a śmieci prawdopodobnie będą gdzie indziej zaworzone - przewiduje burmistrz.
Nie ukrywa że ten przetarg spowoduje poważne reperkusje nie tylko w kieszeniach mieszkańców, ale i na lokalnym rynku pracy, bo przyszłość gminno - prywatnej spółki i zatrudnionych na wysypisku w Choczni ludzi stoi pod znakiem zapytania.
Takie postawienie sprawy dziwi lokalną opozycję. Wytykają burmistrzowi, że przecież nie tylko sam zasiada w EKO jako członek rady nadzorczej i pobiera z tego tytułu wynagrodzenie, ale i jego dobry znajomy, Paweł Koper jest tam wiceprezesem. To, ich zdaniem, powinno spowodować, że burmistrz ma duży wpływ na losy spółki i za nią też ponosi odpowiedzialność.
„Jest źle, fatalnie wręcz. Burmistrz nie potrafi wyjaśnić dlaczego nie unieważnił przetargu w którym nie dość, że startował tylko jeden podmiot, to w dodatku zaoferował więcej niż gmina akceptowała”- grzmi Marcin Gładysz, mieszkaniec miasta będący w opozycji do burmistrza.
Zaniepokojony działaniami burmistrza Klinowskiego, związanymi ze spółką EKO, jest też poseł Kukiz’15 Józef Brynkus, który zawiadomił wadowicką prokuraturę rejonową.
- EKO nie wzięło udziału w przetargu na wywóz śmieci w gminie. Z jakiego powodu? To ewidentny dowód na to, że Klinowski działa na szkodę gminy i mieszkańców Wadowic - przekonuje poseł.