Podczas dramatycznych chwil w Łaśnicy, gdy walczono z osuwiskami, reporterzy "Gazety Krakowskiej" byli tam wielokrotnie. Panią Helenę spotkaliśmy dopiero w dniu odwiedzin premiera Donalda Tuska. Gdy premier rozmawiał ze strażakami w remizie OSP pani Helena stała przed drzwiami. W jej oczach było widać ogromną rozpacz i bezradność.
- Nie mam już nic. Straciłam dom, nie mam pieniędzy, no i męża mam ciężko chorego. Jak ja się mam po tym wszystkim pozbierać - pytała ze łzami w oczach. Jej małżonek od ponad pół roku leży w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Zatorze. Jest częściowo sparaliżowany. Dzienny koszt utrzymania pacjenta w tej placówce kosztuje ją 35 złotych. - A ja mam niecałe 400 złotych renty rolniczej na kwartał - wyznaje kobieta. Teraz jeszcze musiała opuścić swój zniszczony dom. Mieszka u córki w Kalwarii Zebrzydowskiej, która ma swoją rodzinę, swoje kłopoty i też się jej nie przelewa.
Choć premier zapewniał, że dla takich osób jak pani Helena, wsparcie przyjdzie natychmiast, tak się jednak nie stało. - Do dziś nie dostałam ani grosza. Nie, żebym się żaliła, ale muszę przyznać, że nigdy nie było mi tak ciężko - wzdycha zrozpaczona pani Helena.
Niestety w powiecie wadowickim na wypłatę jakiejkolwiek zapomogi czekają setki rodzin.
Tragicznie sytuacja przedstawia się w Lanckoronie, gdzie położona jest Łaśnica. Tutaj każdego dnia przybywa wniosków o pomoc. - W tej chwili mamy zgłoszenie, że kolejnych 20 domów zaczyna niszczeć - mówi Justyna Młynek z ośrodka pomocy społecznej w Lanckoronie. - Jeszcze nie dotarliśmy do wszystkich poszkodowanych, a już wiadomo, że ich będzie przybywać.
W Tomicach wypłaty obiecanych pieniędzy jeszcze nie ruszyły. - Jesteśmy w trakcie przyjmowania wniosków. Musimy je dopiero rozpatrzyć - mówi Maria Szydło, kierownik tutejszego ośrodka pomocy społecznej. W gminie Wadowice o pomoc poprosiło 75 rodzin. Do dziś pieniądze przyznano ledwo połowie, ale mimo to nie do wszystkich one dotarły. - Dziś ruszają przelewy na konta - zapewnia Cecylia Wojtyła z ośrodka pomocy społecznej w Wadowicach. - To musi potrwać.
W Zatorze wniosków złożono aż 150. Tymczasem pieniądze wypłacono raptem 14 rodzinom. Największa kwota to 6 tysięcy złotych. Adam Bernacik z Dworów II pod Oświęcimiem, który razem z siostrą oraz matką w powodzi stracił dorobek życia, już załapał się na te pieniądze.
- Nie chcemy być niewdzięczni, ale za te pieniądze to nawet podłóg nie da się przywrócić do stanu sprzed powodzi - wyznaje mężczyzna. A do zrobienia jest wiele. Najpierw trzeba osuszyć dom. To niezwykle trudne zadanie, zwłaszcza, że od kilku dni ciągle pada deszcz.
- Już skułem częściowo beton z podłóg, tynk ze ścian. Wszystkie meble nadają się na śmietnik - kręci głową pan Adam. Tłumaczy, że 5 tysięcy złotych, które otrzymał z ośrodka pomocy społecznej, wyda na węgiel, zaprawę murarską i deski. Być może zostanie jeszcze na nowe łóżko, bo na razie nie ma gdzie się przespać.
Urzędnicy bronią się przed oskarżeniami, że działają zbyt powolnie. Tłumaczą, że przerasta ich ogrom zniszczeń i liczba poszkodowanych. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej z siedzibą w Grojcu o wsparcie poprosił nawet sołtysa. Razem biegają od domu do domu.
- Do tej pory złożono do nas już 186 wniosków o odszkodowanie. Od zeszłego piątku wypłacamy pieniądze - mówi Anna Chojnacka, kierownik z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Pieniądze trafiły do 41 rodzin. Łącznie przekazaliśmy 93 tysiące 500 złotych.
Anna Chojnacka przyznaje, że na razie jej pracownicy zdążyli oszacować straty i potrzeby mieszkańców Dworów II. - Na pozostałym terenie trwa szacowania strat, dlatego wciąż jest za wcześnie - dodaje.
Wokół nas żyje wiele osób, które same nie są w stanie uporać się z biurokracją. Niestety bez jej przejścia o pomocy można zapomnieć. Każdy z nas powinien sprawdzić czy sąsiad, sąsiadka, a nawet krewny z innej miejscowości, teraz nie potrzebuje naszej pomocy.
Krzysztofowi Kurkowi z Pław, o którym piszemy na pierwszej stronie, już pomaga córka. To w niej znalazł oparcie i siły do dalszego życia. - Gdyby nie ona, nie wiem co teraz bym robił - wyznaje mężczyzna. - Tacy ludzie jak ja, starzy i schorowani, są skazani na porażkę - dodaje ze łzami w oczach.
Sami poszkodowani nie poproszą o pomoc
Cecylia Wojtyła z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wadowicach informuje, w jaki sposób są przyznawane zasiłki celowe poszkodowanym przez powódź. - O zasiłek celowy do 6 tysięcy złotych może ubiegać się każde gospodarstwo, które ucierpiało podczas powodzi z połowy maja.
Burmistrz powołała specjalne komisje, które na wniosek poszkodowanych jak również z własnej inicjatywy chodzą i szacują straty. Protokoły z tych oględzin są przesyłane do Urzędu Wojewódzkiego, gdzie są weryfikowane, potem my przeprowadzamy skrócony wywiad środowiskowy i w zależność od potrzeb są wypłacane pieniądze maksymalnie w kwocie do 6 tysięcy złotych.
Te pieniądze mają być przeznaczone na wyżywienie, lekarstwa, opał, środki czystości czy też drobne remonty. Poszkodowani - jeżeli ich domy bardzo ucierpiały - mogą się również starać o uzyskanie 20 tysięcy złotych na remont. Tu też jest potrzebna komisja do oszacowania szkód. Można starać się też o 100 tysięcy złotych, ale w tym przypadku, to wojewoda wysyła rzeczoznawcę.