- W jednej chwili zginęli dwaj moi synowie, Jarek i Rysiek, a chwilę później zmarła ciężarna synowa, Ania. Nie udało się też uratować dziecka, dziewczynki. Miała mieć na imię Zosia - opowiada zapłakana Barbara Solak.
Czytaj także: Pobiło go dwoje nastolatków na ulicy
Rozmiar tragedii był olbrzymi. O jej spowodowanie oskarżono Janusza S. 50-letni, niski, tęgi mieszkaniec Sandomierza nie umiał wytłumaczyć, jak doszło do wypadku 4 lipca ub.r. Tego dnia wracał z Krakowa do domu, jechał peugeotem, obok niego siedział syn, a żona z tyłu auta. Zarówno ona, jak i syn, 17-letni Mateusz, spali, wypadku nie pamiętają.
Oskarżyciel chce dla oskarżonego kary 5 lat więzienia i 10 lat zakazu prowadzenia pojazdów. - Z opinii biegłych wynika, że Janusz S. przekroczył dozwoloną prędkość 50 km na godzinę i jechał około 78 km na godzinę - mówi prokurator Mariusz Kupczak.
Więcej szczegółów we wtorkowej "Gazecie Krakowskiej".
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo