- Co roku wybierałem się gdzie indziej - opowiada Bartek. - Najbardziej jednak spodobało mi się na Gubałówce. Przy malutkiej drewnianej kapliczce na szczycie góry zbierają się czasem prawdziwe tłumy. Pamiętam, że kilka lat temu było tam kilkaset osób i to przy kilkunastostopniowym mrozie - przekonuje.
Pytany o sens dalekiej nocnej wyprawy, w sytuacji gdy można pójść do innej świątyni, szybko tłumaczy. - To już taka kolejna świąteczna tradycja, szczególnie młodych. Zawsze idziemy większa grupą - mówi Bartek.
Niestety, w tym roku jest już pewne, że mężczyzna nie odwiedzi swojej ukochanej kaplicy. Ze względów na pandemię pasterkę na Gubałówce odwołano.
Wszystkie oprócz... jednej. Tradycyjna msza zwiastująca narodziny Pana Jezusa odbędzie się bowiem o godz. 24 na Wiktorówkach. Do leżącej tu malutkiej kaplicy będącej świątynią Matki Bożej Królowej Tatr można dojść od strony Wierchporońca i Zazadniej. W obu tych miejscach są dogodne parkingi, a droga nie zajmuje więcej jak godzinę.
- Ja na Wiktorówki chodzę co roku. Droga z Zazadniej do kapliczki, pokonywana nocą, szczególnie mroźną, białą zimą musi robić wrażenie. To naprawdę budzi ducha świąt. Często ludzie idą pod górę niosąc palące się pochodnie. Rzadziej wspólnie głośno śpiewają kolędy - rozmarza się Natalia Malinowska, 23-letnia studentka z Zakopanego. - Dlatego cieszę się, że w tym roku będzie ta msza. Tradycji świątecznej nawet w trakcie pandemii musi stać się zadość!
- Nieistniejące już tatrzańskie schroniska. Słyszeliście o nich?
- Koronawirus w Polsce [DANE, MAPY, WYKRESY]
- Parking pod Babia Górą w prokuraturze. Powstał nielegalnie
- Drożyzna nad morzem? Na Podhalu obiad zjesz za 15 zł
- Przyrodnicy uratowali przed utonięciem 500 susłów
- Urokliwe miejsca w Tatrach, gdzie nie będzie dzikich tłumów
