https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielki hazard w małej Mszanie

Marek Lubaś-Harny
Szacuje się, że w kraju jest ok. 50 tys. automatów do gry. W tym roku ich właściciele zgarną  11 miliardów złotych
Szacuje się, że w kraju jest ok. 50 tys. automatów do gry. W tym roku ich właściciele zgarną 11 miliardów złotych Paweł Relikowski
Trzeba było aż politycznej afery, aby ktoś z perspektywy Warszawy dojrzał zagrożenie, które dla podinspektora Marka Szczepańskiego z Mszany Dolnej nie było tajemnicą od miesięcy.

Odkąd wojnę jednorękim bandytom wypowiedział premier polskiego rządu, temat nie schodzi z pierwszych stron gazet oraz czołówek dzienników radiowych i telewizyjnych. Okazało się nagle, że jednoręcy bandyci są groźni dla bezpieczeństwa obywateli, a przynajmniej pewnej ich części.

- Mam z tego swoją małą satysfakcję. Ja to mówiłem już dawno, tylko wtedy nikt mnie nie słuchał - przyznaje się Marek Szczepański, komendant komisariatu policji w Mszanie Dolnej.

To właśnie on już prawie rok temu próbował zwrócić uwagę, że tak zwane automaty o małych wygranych to nie są niewinne maszyny do gier zręcznościowych, na jakich wychowało się poprzednie pokolenie. Dziś "salon gier" znaczy coś zupełnie innego, automaty zaś pojawiają się dosłownie wszędzie: na stacjach benzynowych, w barach i wiejskich sklepikach. Trzeba jednak było aż politycznej afery, aby ktoś z perspektywy Warszawy dojrzał zagrożenie, które dla podinspektora Szczepańskiego nie było tajemnicą od miesięcy.

Miłe złego początki

Mszana Dolna nie jest wcale pod tym względem szczególnym wyjątkiem wśród okolicznych gmin. Jednoręcy bandyci wszędzie atakują szerokim frontem. Wiceminister finansów Jacek Kapica poinformował przed miesiącem, że w całej Polsce liczba automatów o niskich wygranych rośnie lawinowo: w 2007 roku było ich 28 tysięcy w 2008 roku - 39 tysięcy, a w końcu pierwszego półrocza tego roku już 47 tysięcy. Widocznie w czasach kryzysu właśnie one spośród legalnych (jeszcze) biznesów dają największe przebicie. Minister potwierdził, że w tym roku przychody właścicieli jednorękich bandytów sięgną w skali kraju 11 miliardów złotych, z czego do państwowej kasy w postaci podatków trafi 460 milionów.

- My też do zeszłego roku nie zdawaliśmy sobie sprawy, jaki zasięg ma to zjawisko - mówi komendant. - Dawniej stały automaty po sklepach, ale nie były niebezpieczne. Sklepy wcześnie zamykano, a hazard lubi noc. Problem zaczął się, kiedy otwarto u nas całodobowe stacje benzynowe. Automaty, które na nich ustawiono, zaczęły być systematycznie okradane. Sprawcy nie robili tego zbyt fachowo, dali się sfilmować przez kamerę i wpadli. Okazało się, że byli to młodzi ludzie, którzy kradli nie po to, żeby coś sobie kupić, choćby alkohol, tylko żeby dalej grać. I już wiedziałem, że pojawił się nam nowy czynnik kryminogenny.

Przy okazji wyłapywania młodzieńców okradających jednorękich bandytów policjanci z Mszany zaobserwowali, że na ich terenie pojawiła się nie wiedzieć kiedy liczna grupa mieszkańców, którzy na automatach grają systematycznie. Dla nich nie była to już niewinna zabawa dla zabicia czasu. Niektórzy próbowali w ten sposób rozwiązać swoje problemy finansowe. Oczywiście, skutek mógł być tylko taki, że popadali w coraz większe tarapaty.

Święta naiwność

Czy ktoś może być tak naiwny, by liczyć na dużą wygraną z automatu o niskich wygranych?
- To nie naiwność - prostuje podinspektor. - Naiwni są ci, co wierzą, że maksymalna wygrana to piętnaście euro, czyli niewiele ponad sześćdziesiąt złotych, kiedy po mieście chodzą goście i chwalą się, że wygrali cztery czy pięć tysięcy.

Może to jednak tylko przechwałki?
- Nie mamy ani uprawnień do kontrolowania automatów, ani takich możliwości, lecz jestem przekonany, że oni nie kłamią - mówi Szczepański. - Tylko nie mówią całej prawdy. Chętnie opowiadają, ile wygrali, ale że wcześniej przegrali dwa albo trzy razy więcej, tym się już nie chwalą.

To, że niektórzy operatorzy nielegalnie przerabiają automaty, zostało dowiedzione. W marcu tego roku na wniosek Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego przebadali w całym kraju 400 losowo wybranych jednorękich bandytów. Okazało się, że 48 spośród tych maszyn zostało tak ustawionych, że jednorazowa wygrana mogła sięgnąć nawet 20 tysięcy złotych. Nie widać powodów, by na terenie objętym działaniem komisariatu w Mszanie Dolnej proporcje miały się znacząco różnić od ogólnokrajowych.

Na efekty nie trzeba było długo czekać.
- Dostaliśmy sygnał od jednej z miejscowych firm - opowiada komendant. - Żona pracownika przyszła z awanturą do szefa, że mąż już trzeci miesiąc nie dostaje pensji. Okazało się, że wypłatę brał, ale do domu nie przynosił, tylko zostawiał w jednorękich bandytach. Nie przychodził do domu pijany, więc żona o nic go nie podejrzewała.

Policjanci zaczęli interesować się bliżej graczami. Komendant uważa, że to ich obowiązek.
- Sytuacja wygląda tak, że gdzie automaty, tam przestępczość. A gdzie przestępczość, tam pojawia się policja.

Jak amok

Wcześniej w Mszanie Dolnej i okolicznych wsiach problemy były znajome i operacyjnie rozpoznane. Komendant jest wprawdzie przyjezdny, załogę jednak ma miejscową, zatem z grubsza było wiadomo, kto w rewirze kradnie, a kto tłucze żonę.

- Przez parę lat notowaliśmy nawet spadek przestępczości - zauważa podinspektor. - To nie znaczy, że ludzie stali się lepsi, po prostu wielu wyjechało do pracy za granicę. Przyjeżdżali tylko w odwiedziny i nie zdążyli za wiele narozrabiać. W pierwszym dniu cała rodzina w pełnej zgodzie i miłości szła do supermarketu, z którego wyjeżdżała pełnymi wózkami. Drugiego dnia była impreza i koledzy kładli gościowi do głowy wszystkie plotki na temat tego, co żona robiła pod jego nieobecność. Trzeciego dnia kobieta chodziła z podbitym okiem, ale nawet tego nie zgłaszała, bo mąż już wyjechał. Tak że nawet przemocy domowej było mniej.
Dobre czasy się jednak skończyły. W zeszłym roku wybuchnął kryzys, ludzie zaczęli wracać z emigracji. Zbiegło się to z prawdziwym boomem w branży jednorękich bandytów. Czy był to na pewno tylko zbieg okoliczności?

- Wystarczyło kilka miesięcy i przekonaliśmy się, że automaty generują patologie - mówi Marek Szczepański. - Kiedy gra staje się nałogiem, zaczyna się szukanie pieniędzy na dalszy hazard, często w nielegalnych źródłach. Gracz robi długi, których nie będzie w stanie spłacić. W końcu żona dostrzega, co się dzieje, pojawiają się problemy w rodzinie. Nierzadko dochodzi do mniejszych lub większych tragedii.
Zaczęły nawet krążyć trudne do sprawdzenia pogłoski, że niektóre samobójstwa w okolicy miały swe źródło właśnie w hazardzie.

Komendant postanowił działać, przecież do obowiązków policji należy także prewencja. Poprosił o pomoc w nagłośnieniu problemu młodą dziennikarkę Marię Reuter z "Gazety Krakowskiej". Sam z kolei dał jej wskazówki jak wniknąć do środowiska miejscowych graczy. W lutym tego roku ukazał się reportaż, który w Mszanie Dolnej i okolicach wywołał burzę, odsłaniając prawdziwe oblicze jednorękich bandytów. Jeden z graczy wyznał autorce, że jak wielu jego kolegów, przegrywał na automatach całe wypłaty, a kiedy się kończyły, okradał firmę, w której pracował. Kiedy sprawa się wydała, na koncie hurtowni napojów brakowało już 90 tysięcy złotych. Oprócz tego wziął 60 tysięcy złotych kredytów, "żeby się odegrać".

- To było jak amok. Nie spałem, ciągle myślałem o graniu - opowiadał.

Czas leczyć

Można powiedzieć, że ten bohater reportażu w "GK" miał sporo szczęścia, bo należy do tych nielicznych, którzy się opamiętali. Zaczął się leczyć w Krakowskim Centrum Poradni Uzależnień. Jego szef okazał wyrozumiałość, pozwala mu nadal pracować i dług oddawać w ratach z pensji. To jednak wyjątek. Kto wyleczy innych?

- Oceniam, że na terenie działania naszego komisariatu osób uzależnionych od hazardu może już być około stu - mówi komendant.

To już problem społeczny. Tymczasem gmina z hazardu nie czerpie żadnych korzyści.
- Jeśli chodzi o dochody z jednorękich bandytów, to bezpośrednio do budżetu miasta nie wpływa nic - mówi zastępca burmistrza Mszany Dolnej Michał Baran. - Ci, co mają takie automaty w swoich lokalach, płacą oczywiście podatki od nieruchomości, ale płaciliby je również, gdyby ich nie mieli. Jeśli wykazują z tego tytułu jakieś dochody, część ich podatku dochodowego także do nas wraca. Trudno jednak powiedzieć, jakie są to kwoty. Pewnie niewielkie.

Czy krucjata ogłoszona przez premiera zmieni coś w Mszanie Dolnej? Senator PiS Tadeusz Gruszka zadrwił na swoim blogu, że Donald Tusk postanowił jednorękich bandytów potraktować zgodnie z biblijnym nakazem: "Jeśli ręka twoja zgorszy cię, odetnij ją". Z tym odcinaniem mogą być jednak duże kłopoty. Nie tylko dlatego że znane z amerykańskich filmów automaty z wajchą to już właściwie zabytki, a dziś "rękę" bandyty najczęściej zastępuje klawisz z napisem "enter".

- Paradoksalnie, po nagłośnieniu sprawy przez "Gazetę Krakowską", a potem także przez TVN, automatów u nas wcale nie ubyło - przyznaje podinspektor Marek Szczepański. - Na odwrót, kiedyś ich było piętnaście, dziś około trzystu, a więc już jeden na stu mieszkańców. Ale robić coś trzeba.

Współpraca Maria Reuter

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska