- Wszystko musieliśmy szczelnie zasłonić, zwłaszcza odnawiane kilka lat temu ołtarze, aby ochronić je przed kurzem - wyjaśnia o. Eugeniusz Leśniak, kustosz sanktuarium. Przyznaje, że widok rozkopanego sanktuarium przeraża nawet jego samego.
- Nie było wyjścia. Kiedy tylko odkopaliśmy fundamenty okazało się, że w murach są duże ubytki a ściany są ogromnie zawilgocone. Pilnej wymiany wymagają także instalacje - ciepłownicza, elektryczna oraz nagłośnieniowa.
Prace przy osuszaniu sanktuarium z wilgoci prowadzone są metodą iniekcji, która polega na nawiercaniu setek otworów w murach i wypełnianiu ich materiałem izolującym. Pieczę nad całym remontem sprawuje konserwator zabytków.
Remont świątyni, jak również okazałej, widocznej z daleka wieży sanktuaryjnej jest możliwy dzięki dofinansowaniu prac z funduszy marszałkowskich oraz zbiórkom datków wśród parafian i pielgrzymów odwiedzających tuchowskie wzgórze.
W tym momencie msze odprawiane są na placu sanktuaryjnym, albo w pomieszczeniach sali pielgrzyma. Tak będzie w sanktuarium aż do końca października. Malowanie ścian - w środku i na zewnątrz, planowane jest wiosną przyszłego roku.