Kozie cmentarzysko to sprawka wilków
Na kozie cmentarzysko na Ćwierciach niemal w samym centrum Sękowej, ale w kierunku na Męcinę Małą, Wielką i dalej Wapienne, natrafili myśliwi, którzy byli w tym czasie na polowaniu. Przy jednym z domów zastali jedno martwe zwierzę. Jeszcze wtedy nie zdawali sobie sprawy, że to sprawa wilka, a ofiar najpewniej nocnej wędrówki tych zwierząt między domostwami jest więcej.
- W trakcie polowania wyszedłem z lasu na łąkę w pobliżu jednego z domów. Tam zobaczyłem zabitą kozę - mówi Mariusz Bugno, myśliwy z Koła Łowieckiego Ryś, który poinformował nas o całym zajściu. - Było około godz. 9. W obejściu nikogo nie zastałem, więc poinformowałem o znalezisku sąsiadów - relacjonuje.
Już odjeżdżając z samochodu, zauważył pozostałe zagryzione zwierzęta, które były w zagrodzie.
- Dwa dni wcześniej widziałem w tym terenie wilki. To musiała być ich sprawka - dodaje myśliwy.
Myśliwi z zamontowanych w lesie pułapek wiedzą, którędy poruszają się te dzikie, chronione zwierzęta. Niestety coraz częściej obserwują, że schodzą one do domostw, do wsi.
Pies, koza, owca to łatwy łup
- Wilk szuka łatwego łupu, a nim są na pewno zwierzęta hodowlane - mówi Mariusz Bugno. - Jak po sznurku za zapachem wilk przyjdzie też do gospodarstwa za psem, którego nieroztropny właściciel wypuścił podczas spaceru w lesie, żeby sobie pobiegał. Stąd tyle przypadków zagryzień przez wilki właśnie tych zwierząt domowych - tłumaczy.
Gmina Sękowa to teren Nadleśnictwa Gorlice, gdzie żyje około trzech wilczych rodzin, w każdej po pięć, siedem, ale maksymalnie do dziewięciu osobników. W sumie to maksymalnie 27 wilków na bardzo rozległym terenie, bo sięgającym od granicy państwa aż do Bobowej.
- To zwierzęta terytorialne. Gdy ich przybywa, po prostu zasiedlają kolejne tereny. Jeszcze kilkanaście lat temu żyły tylko w Karpatach i na tzw. ścianie wschodniej naszego kraju. Potem zaczęły się dynamicznie rozprzestrzeniać, najpierw na wschód od Wisły. Teraz bytują już na terenie całego kraju – tłumaczył Konrad Barczyk, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Gorlice.
To była nauka polowania?
Wataha, która za cel wybrała sobie stado kóz w Sękowej, najpewniej urządziła sobie polowanie szkoleniowe.
- Lato to czas, kiedy wadery, czyli wilcze matki wychowują swoje szczenięta. Jednym z jego elementów są pokazowe polowania. O ile jelenie i sarny nie są łatwym łupem szczególnie dla młodych wilków, to ze zwierzętami hodowlanymi świetnie radzą sobie nawet niedoświadczone osobniki. Najpewniej tak było i w tym przypadku - tłumaczy Konrad Barczyk, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Gorlice.
Wilk nie czuje zagrożenia ze strony człowieka
Nadleśniczy Barczyk potwierdza, że jeszcze kilkanaście lat temu wilk był zwierzęciem bardzo skrytym, ostrożnym i unikającym zbliżania się do domostw i kontaktów z człowiekiem.
- Teraz słyszy się, że wilk był widziany w Szymbarku, Ropicy, Sękowej. To efekt objęcia tego drapieżnika całkowitą ochroną i wyłączenia go z polowań. Stare osobniki, pamiętające jeszcze czas, gdy człowiek je przeganiał i do nich strzelał - wymarły, młode nie czują zagrożenia ze strony ludzi, a tym samym nie mają przed nim respektu. Dlatego schodzą z lasu coraz bliżej domów - tłumaczy nadleśniczy.
[b]Trwa potężny wysyp prawdziwków w lasach Beskidu Niskiego[b]
