
Hristu Chiacu
W 2006 roku Rumun podpisał z Wisłą roczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejne cztery lata. Jak zatem widać, widziano w Chiacu, który miał wtedy 20 lat, duży potencjał. Młody piłkarz nie odnalazł się jednak najlepiej w Krakowie. Szczególnie po tym, gdy Wisłę przestał prowadzić jego rodak Dan Petrescu. W oficjalnych meczach zagrał 18 razy, zdobył jedną bramkę. Zapisał się jednak w historii „Białej Gwiazdy”, bo to on strzelił gola w meczu 100-lecia z FC Sevilla. W Wiśle Chiacu się nie sprawdził i trzeba powiedzieć, że był transferowym niewypałem. Ale coś tam jednak potrafił, skoro później grał przyzwoicie w kilku rumuńskich klubach.

Andre Barreto
Sprowadzenie Brazylijczyka latem 2005 wyglądało na sensowne. Przychodził z solidnej Boavisty Porto, podpisał z Wisłą 5-letni kontrakt. Ale zupełnie w Krakowie się nie sprawdził. Dość lekko podchodził do swoich obowiązków, potrafił np. przylecieć z urlopu kilka dni po wyznaczonym terminie. Ostatecznie w Wiśle stracili do niego cierpliwość i rozwiązano z nim umowę po trzech latach, w czasie których zagrał w… 13 meczach.

Temple Omeonu
Nigeryjczyk był długo testowany przez Wisłę, by w końcu podpisać z nią kontrakt w 2004 roku po tym jak strzelił trzy bramki w sparingu z… reprezentacją Podhala. No, a później okazało się, że Omeonu miał problem ze stopami. Schorzenie było na tyle duże, że już samo chodzenie sprawiało mu problem. O regularnej grze nie było za bardzo mowy. Skończyło się na pięciu meczach tego napastnika i jednym golu, którego strzelił w eliminacjach do Ligi Mistrzów z WIT Georgia.

Lantame Ouadja
Togijczyka sprowadził do Wisły Henryk Kasperczak w 2003 roku. Zagrał w sumie w 12 meczach „Białej Gwiazdy” i niczego wielkiego nie pokazał. Nie można jednak powiedzieć, żeby tak zupełnie nie potrafił grać w piłkę. Po prostu nie odnalazł się najlepiej w krakowskich realiach i szybko się z Wisłą pożegnał.