WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Przypomnijmy jak wyglądała sytuacja w czołówce tabeli przed 33. kolejką I ligi. Prowadził ŁKS Łódź z dorobkiem 62 punktów, a dalej mieliśmy: Ruch Chorzów (59), Wisłę Kraków (57), Bruk-Bet Termalicę Nieciecza (55) oraz Pyszczę Niepołomice (55).
Pierwszy krok już w piątek wieczorem zrobił ŁKS, który zremisował z Arką w Gdyni 1:1 i w tym samym zapewnił sobie awans do ekstraklasy. Stało się tak dlatego, że podopieczni Kazimierza Moskala odskoczyli na sześć punktów od Wisły, a że ta ma gorszy bilans bezpośrednich meczów z łodzianami, to na pewni ich już nie wyprzedzi.
Sobota przyniosła najpierw wygraną Bruk-Betu Termaliki 2:1 w Rzeszowie z Resovią, ale tak naprawdę kluczowy mecz miał rozpocząć się o godz. 17.30 w Katowicach. I tak rzeczywiście było. Ruch, żeby nie oglądać się na nikogo w walce o ekstraklasę, musiał ten mecz przynajmniej zremisować. I ta świadomość chyba nieco sparaliżowała „Niebieskich”, bo w pierwszej połowie grali po prostu słabo. Piłkarze GKS-u z kolei mieli świadomość, że po kiepskim dla nich sezonie, tym jednym meczem mogą tak naprawdę odkupić winy w oczach swoich kibiców. I to „Gieksa” była zespołem lepszym w pierwszej połowie, a gdyby nie bramkarz Ruchu Jakub Bielecki, to nie skończyłoby się tylko na 1:0 po golu Sebastiana Bergiera.
Druga połowa była już jednak bardziej wyrównana, a w 74 min wyrównał Daniel Szczepan. I od tego momentu nie bardzo było wiadomo czy Ruch chce iść po kolejne gole czy bardziej bronić w sumie dość korzystnego 1:1. „Niebiescy” mieli przy tym sporo szczęścia, bo od straty drugiego gola ratowała ich m.in. poprzeczka. No, ale tak jak wiele razy w tym sezonie Ruch wygrywał czy remisował rzutem na taśmę, tak tym razem wszystko potoczyło się na odwrót. W drugiej doliczonej minucie meczu Adrian Błąd posłał w pole karne „Niebieskich” dośrodkowanie takie trochę „na aferę”. Piłka poleciał na dalszy słupek, a tutaj akcje domknął Dominik Kościelniak, który uderzył bez przyjęcia między nogami Bieleckiego i zdobył zwycięską bramkę dla GKS-u. Również taką, która mocno zmienia sytuację w tabeli I ligi.
W tym momencie w kwestii bezpośredniego awansu jedynym zespołem, który zależy tylko od siebie jest Wisła Kraków. Jeśli wygra dwa ostatnie mecze - w niedzielę z Zagłębiem Sosnowiec i w ostatniej kolejce z Górnikiem w Łęcznej, to po rocznej przerwie znów zamelduje się w ekstraklasie.
