WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Cisse, który posiada również francuskie obywatelstwo, pierwsze poważne kroki stawiał właśnie nad Sekwaną. Dokładnie w Paris FC Jugend, skąd w 2017 roku trafił do Havru. W tym klubie pokonywał kolejne szczeble, a wypatrzony przez skautów Stuttgartu, latem 2020 przeniósł się do Niemiec. Coś w tym chłopaku musiało być, bo Cisse bardzo szybko dostał szansę debiutu w ekipie z Mercedes-Benz Arena. Nastąpiło to dokładnie 19 września w starciu z SC Freiburg, gdy nowy zawodnik Wisły zmienił w 78 min Roberto Massimo.
Na kolejny występ młody piłkarz musiał jednak czekać aż do lutego 2021 roku, bo musiał m.in. zmagać się z kontuzją naderwania mięśnia. Nie był to ostatni jego uraz w tym roku. Później doszyły kolejne. A to był problem z łydką, a to z kolanem. Efekt tego był taki, że Momo Cisse uzbierał w sezonie 2020/2021 w sumie pięć krótkich występów. Ostatni 21 kwietnia 2021 roku w starciu z Wolfsburgiem.
I to jest właśnie ten problem, który przy tym transferze każe postawić znak zapytania. Z drugiej strony fakt, że Stuttgart nie chciał swojego piłkarza sprzedać definitywnie, pozwala wierzyć, że Niemcy wciąż wierzą w jego potencjał, a ekstraklasa może być dobrym miejscem dla Cisse, żeby się odbudować, zacząć grać regularnie. Z VfB kontrakt Cisse wiąże do 30 czerwca 2025 roku. Wisła też nie może specjalnie wybrzydzać, bo szuka jakości do drużyny, a skoro w kasie nie ma milionów na transfery, to takie transfery mogą być dla niej szansą. Skoro Cisse w wieku 19 lat ma pięć meczów w Bundeslidze, to musi świadczyć o tym, że potencjał w nim rzeczywiście jest. Pozostaje pytanie, czy pokaże go w naszej lidze. No, ale tak to już z transferami jest, że przy żadnym z nich pewności, że wypali nie ma.