Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Michał Żyro: Potrzebowałem czasu, żeby wyleczyć kolano do końca. Teraz chcę pomóc chłopakom, drużynie

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com
- Cztery osoby już mi mówiły, że życzą mi, żebym wrócił do gry i strzelił decydującą bramkę o awansie Wisły do ekstraklasy - mówi napastnik Wisły Kraków Michał Żyro, który jest już w pełni sił, żeby wrócić na boisko i grać.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Pamięta pan, kiedy ostatnio zagrał w meczu piłkarskim?
- Kilka minut z Puszczą Niepołomice w barażu?

- To w oficjalnym. W nieoficjalnym dokładnie 12 lipca, gdy zagrał pan kwadrans w sparingowym spotkaniu z Polonią Bytom.
- A tak, rzeczywiście tak było.

- Wydawało się wtedy, że spokojnie będzie pan budował swoją formę, a tymczasem od tamtego momentu nie zagrał pan nawet minuty. Co takiego się wydarzyło przez te wszystkie miesiące?
- Poddałem się operacji. Potrzebowałem czasu, żeby wyleczyć kolano do końca. Wcześniej nie było takich możliwości, bo byłem cały czas brany pod uwagę do gry. Usłyszałem jednak latem, że zbyt dużej szansy na grę nie będę miał, więc uznałem, że dobrze będzie wykorzystać ten czas na podleczenie zdrowia i poprawę tych rzeczy, które miałem poprawić. A to było związane właśnie ze zdrowiem, bo chodziło o intensywność gry, o bieganie. Myślę, że teraz gdy kolano jest już zdrowe, moja intensywność biegania i gry będzie dużo większa.

- O tym, że będzie pan grał mniej usłyszał latem od trenera Radosława Sobolewskiego?
- Tak dokładnie było.

- Czyli to była ostatecznie wasza wspólna decyzja, że skoro będzie pan miał mniejsze szanse na grę, to lepiej zadbać o swoje zdrowie i dojść do takiej formy, żeby skuteczniej walczyć o miejsce w składzie?
- W pewnym sensie można tak powiedzieć. Choć jeśli chodzi o już o samą operację, to była już moja decyzja. Natomiast w momencie, gdy trener przedstawił mi swój plan na mnie na ten sezon, na tamten czas, to przeanalizowaniu całej mojej sytuacji, uznałem, że taki scenariusz będzie dla mnie lepszy. Oczywiście analizowałem to również z lekarzem. Przyznał mi rację, że to jest dobry pomysł.

- Do operacji jednak nie doszło od razu. Trwało to jeszcze kilka dobrych tygodni.
- Tak, bo początkowo staraliśmy się poprawić stan mojego kolana zachowawczo. Staraliśmy przede wszystkim wzmocnić je mięśniowo. Chodziło o to, żeby nie brać już tzw. wspomagaczy, a mówiąc wprost tabletek i zastrzyków przeciwbólowych. Trenowałem mocno w siłowni, żeby kolano przyzwyczaić do wysiłku. Jeździłem też do swojego dobrego specjalisty, który po konsultacji z doktorem Ramonem Cugatem, stwierdził, że powinniśmy najpierw spróbować przez cztery tygodnie wykonywać taką pracę, którą on zalecił. Miała to być siłownia, robienie wyprostów w kolanie. Po tym czasie miało być tak, że jeśli zacznę normalnie biegać, to będzie dobrze. A jeśli nie, to będę musiał przyjechać na konsultację. I tak też się stało, że po trzech, czterech tygodniach kolano dobrze zachowywało się po treningach w siłowni, ale gdy zacząłem biegać, znów zaczął pojawiać się płyn w kolanie. Stwierdziłem, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć w taki sposób, bo sytuacja się powtarza. Nie pozostało mi zatem nic innego jak kupić bilety do Barcelony i lecieć do doktora Cugata na konsultacje. Oczywiście wszyscy o tym w klubie wiedzieli. Konsultacja nie pozostawiała większych wątpliwości, ale po powrocie do Polski rozmawialiśmy jeszcze z doktorem Mariuszem Urbanem i wspólnie podjęliśmy decyzję, że zabieg będzie najlepszą opcją. Został wykonany przez doktora Andrzeja Pydę w Poznaniu.

- Problemy z kolanem to jeszcze pokłosie poważnej kontuzji, jaką pan odniósł jako zawodnik Wolverhampton?
- Tak, dokładnie. W tym kolanie już wiele rzeczy stało się przez te prawie osiem lat. Po tak długim okresie grania jego stan się po prostu pogarszał. Odczuwałem to już w Jagiellonii Białystok. Gdy trafiłem do Wisły poszło to jeszcze dalej. Trzeba było to kolano porządnie wyczyścić plus doktor Cugat znalazł po dokładnym badaniu zrosty, które zrobiły się w przeciągu całego okresu po tej wcześniejszej operacji. Teraz trzeba było te zrosty przyciąć. Kolano zdecydowanie odżyło po ostatniej operacji. Jest jego większa mobilność. Lepiej się czuję przy bieganiu, przy zmianie kierunków. A to jest kluczem do tego, że na dzisiaj jest bardzo dobrze.

- Aż tak dobrze, że może pan powiedzieć, że jest w stu procentach gotowy do treningów i gry?
- Myślę, że tak. W czwartek mieliśmy bardzo dobry trening, żeby to sprawdzić. Wszedłem do praktycznie całego treningu z chłopakami, a to była dość mocna jednostka. I wszystko jest dobrze! To ważne, bo były już w przeszłości treningi, że wydawało się zaraz po nich, że wszystko jest w porządku, a później wieczorem w domu kolano się odzywało. A tym razem wszystko jest w porządku. Kolano w ogóle nie zareagowało. Nie wiem jeszcze co będzie ze sparingiem w sobotę, bo trochę na mnie chuchają i dmuchają w klubie, bo wiedzą trenerzy, jaka jest ta cała moja historia, ale jest to wszystko prowadzone profesjonalnie, żebym był dostępny do gry i do rywalizacji. Co jednak najważniejsze trenuję normalnie, na obozie też wykonałem całą swoją pracę i wszystko jest dobrze.

- Ten ostatni czas to był dla pana najtrudniejszy moment w karierze obok tej wspomnianej kontuzji blisko osiem lat temu?
- Nie, bo ja już się trochę do tego przyzwyczaiłem. Większą trudność sprawiał mi fakt, że grałem wcześniej na zastrzykach, na tabletkach. To było dla mnie coś nowego, bo musiałem zarządzać choćby swoimi przygotowaniami do poszczególnych meczów. Nie byłem wcześniej przyzwyczajony do tego, żeby się oszczędzać, a teraz musiałem czasami odpuszczać dwa, trzy dni trenować jedynie w siłowni, żeby być gotowym na kolejne mecze. W ich trakcie też nie było komfortowo, bo po prostu nie byłem w stanie zaprezentować stu procent swoich możliwości. Jeśli pojawiały się wobec mnie jakieś pretensje o intensywność gry, o to, że mało biegam, to też nigdy nie byłem pod tym względem jakoś bardzo wybitny, a teraz jeszcze przez te wszystkie problemy moja mobilność nie była stuprocentowa. Kolano nie pracowało po prostu na sto procent, co jest szczególnie ważne przy zmianie kierunku biegu, przy startach, przy hamowaniu. Teraz jest bardzo duża różnica i wierzę, że będzie to widoczne również w mojej grze.

- Na razie nie da się ukryć, że po tak długiej przerwie jest pan za dwójką napastników Wisły, czyli Angelem Rodado i Szymonem Sobczakiem. Rozpoczyna się jednak dla pana czas walki o siebie. Raz, że kończy się panu kontrakt z Wisłą, a dwa, że pewnie chce pan udowodnić wszystkim, że jeszcze stać pana na dobrą grę…
- Oczywiście. Myślę, że dostanę swoją szansę i postaram się ją wtedy wykorzystać. Meczów wiosną będzie dużo i mało. Wierzę, że pokażę się z dobrej strony, a ponieważ widzę, że fizycznie czuję się zdecydowanie lepiej, więc po prostu mam przekonanie, że moje umiejętności zostaną dobrze wykorzystane dla drużyny. Chcę pomóc chłopakom, zespołowi.

- Macie nowego trenera. Jak się panu podoba pomysł na grę Alberta Rude?
- Bardzo mi się podoba! Jest to coś nowego. Bardzo dobry jest też przekaz tego pomysłu na grę. Można o tym mówić i mówić, ale przekaz tego, co trener wymaga od drużyny jest bardzo ważny. Jeśli jest on dobry, to później my lepiej rozumiemy siebie na boisku, bo koniec końców my decydujemy o tym, co się dzieje na placu gry. Trener daje nam jednak narzędzia jak wykorzystać potencjał drużyny, poszczególnych zawodników. Każdy z nas ma swój profil, swoją ulubioną pozycję na boisku, ma różne zachowania. I tutaj to jest ważne, że poszczególne rozwiązania są dostosowywane do zawodników i ich profilów. My też znamy się bardzo dobrze, bo doszedł do nas tylko jeden nowy zawodnik. Świetnie wiemy kto, gdzie ma swoje dobre i złe strony. Wiemy jak grać. Mamy swoje zasady, których będziemy się musieli trzymać. Gdy po sparingach oglądaliśmy klipy na wideo, to buzia się uśmiechała. Bo jeśli w meczu wychodzi ci coś, co trenujesz, to idziesz w to jeszcze mocniej. Wierzysz, że przyniesie to sukces.

- Chce pan powiedzieć, że szybko zrozumieliście przekaz Alberta Rude?
- Miałem w swojej karierze wielu trenerów, ale nigdy nie miałem takich odpraw. Chodzi mi o taki prosty, jasny, konkretny plan gry, który jest zarazem bardzo efektywny. A to ułatwia piłkarzom grę, bo zawodnik nie musi aż tak dużo myśleć na boisku, nie musi się zastanawiać nad wyborami, bo wszystko jest tak poukładane, że jeszcze zanim dostanie się piłkę, człowiek wie, jaki musi ruch wykonać. Nie trzeba podnosić głowy i zastanawiać się dopiero, gdzie kto jest. Miejmy nadzieję, że to „zaskoczy”. Sparingi wyglądają dobrze, ale musi to jeszcze przenieść się na ligę.

- Rozumiem, że mówi pan o automatyzmach, detalach w grze, które pozwolą wam być później np. o sekundę szybszym od rywali?
- Tak, dokładnie o to chodzi. I to nie jest tak, że np. czwórka obrońców wie z bramkarzem wszystko, co ma robić, ale również o to, że bramkarz już wie, co musi zrobić napastnik i gdzie do niego zagrać np. długie podanie. Nie tylko kilka osób obok siebie wie, co ma robić, ale wie to cała jedenastka, jak ma się poruszać, gdy dany zawodnik jest przy piłce. O to w tym wszystkim chodzi. Taki przekaz jest potrzebny dla drużyny.

- To, że będziecie jasno wiedzieć, co macie grać, spowoduje większą pewność siebie w kolejnych meczach?
- Nam przede wszystkim czasami brakowało konsekwencji. Wpadaliśmy np. w panikę gdy nie potrafiliśmy szybko strzelić gola. A teraz przedstawia nam się konkretne zasady, które mamy stosować w zależności od tego jak układa się spotkanie, jak podejdzie też do nas przeciwnik. Będziemy gotowi na różne scenariusze, więc nie powinno być sytuacji, żebyśmy wpadli w jakieś zakłopotanie. Plan będzie jasny i czytelny na różne ewentualności.

- Ten brak dużych ruchów kadrowych, stabilizacja, o której pan wspominał też może być siłą Wisły wiosną?
- Myślę, że tak. Jest to duży plus, że było bardzo mało zmian w zespole. To moim zdaniem była bardzo dobra decyzja naszych władz, żeby postawić na stabilizację kadry.

- To na koniec proszę pobawić się w piłkarską wróżkę i powiedzieć, jaka to będzie wiosna dla Wisły i Michała Żyro?
- Cztery osoby już mi mówiły, że życzą mi, żebym wrócił do gry i strzelił decydującą bramkę o awansie Wisły do ekstraklasy. Ja przede wszystkim głęboko wierzę w to, że szybko uda mi się usiąść najpierw na ławce rezerwowych, a później gdy już z niej wstanę, wejdę na boisko, będę chciał dać drużynie impuls. Mam nadzieję, że zdrowie dopisze. A co do celów Wisły, to nawet nie ma o czym gadać. Sprawa jest jasna - liczy się tylko awans!

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska