Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Paweł M. musi rozstać się z klubem, czyli jak rozwiązać ręce prezes Marzeny Sarapaty [KOMENTARZ]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Hala TS Wisła, w której mieści się siłownia Pawła M.
Hala TS Wisła, w której mieści się siłownia Pawła M. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Mam nadzieję, że podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Towarzystwa Sportowego Wisła, które zostało odłożone w czasie, zostanie jasno i wyraźnie powiedziane: „Nie chcemy interesów z Pawłem M.”. Od osób szanowanych, nie skażonych powiązaniami z kibolskim światkiem, oczekuję odpowiedzialnego spojrzenia na problem omotania klubu przez ściganego listami gończymi mężczyznę. Dopóki umowa z „Miśkiem” na wynajem powierzchni pod siłownię w hali przy Reymonta nie zostanie unieważniona, dopóty zapewnienia o niezależności władz stowarzyszenia i piłkarskiej spółki są jedynie pustymi frazesami.

Wiem, że Rada jest jedynie ciałem doradczym, niczego nie może ona nakazać, ani tym bardziej wymusić. Gdyby liczono się z jej stanowiskiem, zapewne bylibyśmy teraz daleko w staraniach o ograniczenie wpływu ludzi o podejrzanej proweniencji na funkcjonowanie klubu. Niestety, mało kto się z jej głosem liczy, co wyraźnie wyartykułował w swoim liście otwartym rezygnujący z funkcji wiceprzewodniczącego Rady Paweł Gieras.

Oczywiście dla wiślackich twardogłowych dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej natychmiast stał się synonimem zdrajcy, bo kto nie z nami, ten przeciwko nam. Liczę jednak, że równie odważnych jak mecenas Gieras znajdzie się w Radzie więcej. Najlepiej, by przemówili jednym głosem, nie pozostawiając prezes Marzenie Sarapacie pola na następne wystąpienie w stylu „nic się nie da zrobić”. A może nawet pójdą krok dalej i postawią wniosek o dymisję zarządu.

Zarządu, który z każdym kolejnym oświadczeniem coraz bardziej się pogrąża. Twierdzenie, że umowę z Pawłem M. podpisywano, gdy nie ciążyły na nim zarzuty, zważywszy na przebieg jego kibolskiej i przestępczej kariery jest wymówką absurdalną. Tak jak podkreślanie, że uczynili to poprzednicy obecnego zarządu, co oznacza, że rządzący teraz klubem mają związane ręce. I jeszcze ten żałosny argument o stratach finansowych, jakie może (może, bo wcale nie musi) pociągnąć za sobą zerwanie inkryminowanej umowy.

Bardzo łatwo policzyć, jakiego odszkodowania mógłby domagać się właściciel siłowni, gdyby jako „prawdziwy” kibic Wisły pozbył się wszelkich skrupułów i pozwał ukochany klub. I zestawić tę kwotę z wpływami, jakie mogłaby osiągnąć spółka, gdyby zerwała z wizerunkiem podmiotu robiącego deale z osobą ze świata przestępczego.

Sponsorzy patrzą Sarapacie i Damianowi Dukatowi na ręce (ten drugi, mimo taktycznego uniku, jaki wykonał w Wiśle SA, wciąż ma się dobrze w zarządzie TS i odgrywa tam istotną rolę), coraz wyraźniej dostrzegając, w co się wpakowali. Część z nich zaczyna rozumieć, że miarka się przebrała. Na razie, jak sponsor „koszulkowy”, żądają tylko wyjaśnień na piśmie, ale może nadejść czas, gdy zdecydują się na bardziej radykalne kroki. Oni też zostaną uznani za „zdrajców”?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Paweł M. musi rozstać się z klubem, czyli jak rozwiązać ręce prezes Marzeny Sarapaty [KOMENTARZ] - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska