Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków: Pawełek chce wiedzieć na czym stoi

Bartosz Karcz
Pawełek chciałby, żeby do końca tygodnia zostały ustalone warunki jego nowej umowy z Wisłą
Pawełek chciałby, żeby do końca tygodnia zostały ustalone warunki jego nowej umowy z Wisłą Andrzej Banaś
- Cieszą mnie te trzy mecze bez straconej bramki, ale nie liczę minut bez puszczonego gola, bo później różnie się to kończy. To co najbardziej mnie jednak denerwuje to te piętnaście bramek, które już straciliśmy - powiedział w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Mariusz Pawełek, bramkarz Wisły Kraków.

Czy mecz z Zagłębiem był ostatnim, jaki Mariusz Pawełek rozegrał na stadionie przy ul. Reymonta w barwach Wisły?
Trudne pytanie. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach moja sytuacja w Wiśle wyjaśni się pozytywnie.

Podtrzymuje Pan, że nadal chce grać w Krakowie?
Nigdy nie powiedziałem, że nie chcę grać w Wiśle. Zżyłem się z klubem i Krakowem. Patrzę też pod kątem rodziny. Mam stąd blisko do domu w Wodzisławiu. Z drugiej strony nie będę ukrywał, że mam ciekawe propozycje. Tylko że cały czas myślę o pozostaniu w Wiśle. Może nie powinienem tak podchodzić do sprawy. Może powinienem patrzeć na to w ten sposób, iż piłkarz to taki zawód, że cały czas trzeba żyć na walizkach. Trzeba grać tam gdzie człowieka chcą. Mam 29 lat. Myślę, że mogę pograć jeszcze przez siedem lat na dobrym poziomie. Muszę też myśleć o przyszłości rodziny. Cały czas mam nadzieję, że Wisła będzie pamiętała np. o przypadkach Marcina Baszczyńskiego czy Marka Zieńczuka. Klub kiedyś podjął decyzję o rozstaniu z nimi. Nie chcę oceniać, czy była to decyzja dobra czy zła. Życie pokazało jednak, że wcale nie jest łatwo znaleźć ich następców. Pamiętajmy też, że w klubie nie mogą grać tylko obcokrajowcy.

W rozmowach o nowym kontrakcie dał Pan sobie mocne argumenty do ręki. Ta runda jest najlepsza w Pańskim wykonaniu, odkąd trafił Pan do Wisły.
Wiem, że mam umiejętności. W poprzednich sezonach mieliśmy bardzo dobrą obronę i było mało sytuacji do wykazania się. Czasami przytrafiały mi się jednak błędy. Bywało tak, że broniłem dobrze przez cały mecz, później popełniłem jeden błąd i byłem oceniany tylko przez pryzmat takiej wpadki. Nie chodzi o to, że obrażam się za krytykę, ale uważam, że w moim przypadku przekraczała ona czasami granice zdrowego rozsądku. Dlatego miałem moment, gdy nie chciałem rozmawiać z dziennikarzami. Miałem żal, bo ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem bardzo otwartym człowiekiem. Z każdym chętnie porozmawiam, każdemu chętnie pomogę. Tylko że niektórzy tę moją otwartość, może nawet naiwność w kontaktach z ludźmi, wykorzystali. Nie kryję, że ciężko mi z tym było. Potrzebowałem czasu, żeby wszystko sobie przemyśleć. Miałem nawet takie dni, gdy rodzina była na Śląsku, a ja zostawałem sam w Krakowie, że siedziałem po treningach i analizowałem to wszystko. W końcu doszedłem do wniosku, że nie ma co walczyć z nieprzychylnymi mediami. One są dla nas, a my jesteśmy dla nich i trzeba umieć z tym żyć.

W tym sezonie nie musi Pan już jednak martwić się tym, co piszą dziennikarze, bo przede wszystkim Pana chwalą. Jeśli już szukać błędów, to można mieć do Pana pretensje najwyżej o jedną bramkę, tę puszczoną w meczu z Ruchem.
Nie byłem wtedy do końca przygotowany. Gdybym przepracował pełne zgrupowanie, bez kontuzji, byłbym gotowy. Do tego nie grałem w większości sparingów, bo przyjeżdżali inni bramkarze. Trening, treningiem, ale nic nie zastąpi meczów, a tych mi brakowało. Tutaj szukałbym przyczyn tego błędu.

Jak czuł się Pan w sytuacji, kiedy cały czas słyszał, że zespół potrzebuje kogoś lepszego od Pana?
Jeszcze gdy naszym trenerem był Maciej Skorża, powtarzał mi, że jestem numerem jeden. Nawet jeżeli człowiek takie słowa słyszy, a później w czasie sezonu przyjeżdżają na testy inni bramkarze, to coś w psychice zostaje. W takich sytuacjach każdy myśli sobie - kurcze coś jest ze mną nie tak. Nie są tutaj zadowoleni ze mnie. W pewnym momencie rozpocząłem pracę z panią psycholog. Poradziła mi, żebym nie czytał gazet, nie słuchał opinii w telewizji na swój temat. Miałem się wyciszyć i skoncentrować na pracy. To mi pomogło.

Jak Pan odebrał decyzję trenera Maaskanta, który zdecydowanie postawił na Pana?
Bardzo mnie to podbudowało. Przyszedł człowiek z zewnątrz, widział jak ciężko pracuję, nie brał pod uwagę różnych opinii na mój temat, tylko podjął samodzielną decyzję.

Można spotkać się też z opinią, że pańska wysoka forma jest spowodowana tym, iż bardzo dobrą pracę wykonuje z Panem aktualny trener bramkarzy, Grzegorz Kurdziel. Ponoć wcześniej różnie z tym bywało...
Nie zgodzę się z tym. Każdy trener ma swój warsztat pracy. Trener Kazimierski czy później trener Łaciak pracowali po swojemu, trener Kurdziel po swojemu. Dla bramkarza ważne jest urozmaicenie treningu. U trenera Kazimierskiego niektóre treningi powtarzały się, ale na pewno nie w takim stopniu, żeby to miało wpływ na moją formę. Popełniałem błędy, ale proszę mi powiedzieć, który bramkarz ich nie popełnia? Zdaję sobie sprawę, że miałem słabsze okresy w Wiśle, ale po części było to spowodowane moją sytuacją. Tym, że ciągle przewijali się tutaj kolejni kandydaci do bramki. To nie pomagało mi w stabilizacji formy.

Teraz ma Pan pewne miejsce, ale nie jest łatwo bronić, gdy w defensywie każdy z piłkarzy jest innej narodowości.
Nie jest to wielki problem. Trochę używam języka angielskiego, ale nasi obcokrajowcy uczą się polskiego i podstawowe zwroty, potrzebne do gry, już znają. Początek był trudny, ale teraz jest coraz lepiej.
Jest coraz lepiej, bo ostatnio nie tracicie bramek. Trzy mecze bez straty gola uciszyły nieco głosy krytyki.
"Zero z tyłu" to zawsze najważniejsza rzecz dla bramkarza. Cieszą mnie te trzy mecze bez straconej bramki, ale nie liczę minut bez puszczonego gola, bo później różnie się to kończy. To co najbardziej mnie jednak denerwuje to te piętnaście bramek, które już straciliśmy. Nawet w Odrze w czternastu kolejkach tyle goli nie traciliśmy. Dobrze, że teraz wreszcie te bramki przestały wpadać. Paradoksalnie, mocno zmobilizowała nas wysoka porażka w Poznaniu. Byliśmy wszyscy wściekli. Chcieliśmy jak najszybciej zmazać plamę i cieszę się, że nam się to udało. Trzy ostatnie wygrane sprawiły, że powoli spada z naszych pleców ogromny ciężar. Teraz jest już inne, lepsze nastawienie do meczów. Dobrze też, że część chłopaków, którzy tutaj przyszli, zrozumiała o co w Wiśle się gra. Może niektórym wydawało się, że skoro przyszli z Niemiec czy grali w Holandii, to w Polsce będzie łatwiej. Teraz nowi piłkarze zauważyli, że w naszej lidze nie jest wcale tak prosto, a na szacunek ludzi, którzy przychodzą na nasz stadion, trzeba ciężko zapracować.

Pan na ten szacunek też pracował ciężko, bo dawno nie było sytuacji, w której cały stadion skanduje Pańskie nazwisko, tak jak choćby po ostatnim meczu. Kibice wreszcie Pana docenili.
Opowiem anegdotę. Po meczu z Legią wracałem piechotą razem z żoną i synkiem. Podeszło do mnie kilku kibiców. Powiedzieli mi, że bardzo się pomylili co do mnie i że teraz jest im trochę głupio. Cieszę się, że ludzie zmieniają opinię na mój temat, ale z drugiej strony nie ekscytuję się tym. Wiem, że mam umiejętności, a najważniejsze dla mnie jest to, że trener we mnie wierzy. Dzięki temu mam czystą głowę i mogę pokazać na co mnie stać.

Porozmawiajmy o tym, co czeka was w dwóch ostatnich meczach. Jeśli je wygracie, to będziecie mieć bardzo dobrą pozycję wyjściową do walki o mistrzostwo Polski wiosną.
Łatwo nie będzie. I na Polonii i na Arce gra się bardzo ciężko. Wierzę jednak, że pojedziemy do Warszawy i Gdyni i przywieziemy do Krakowa punkty. Może nawet będzie łatwiej niż np. z Zagłębiem, bo nasi rywale u siebie nie będą bronić się kurczowo i łatwiej będzie o kontry. Mam nadzieję, że zakończymy sezon z liczbą punktów, która sprawi, że zima w Wiśle będzie spokojna.

Na koniec jeszcze raz wróćmy do Pańskich rozmów o nowym kontrakcie. Dał Pan sobie czas, do kiedy chciałby dojść do porozumienia z Wisłą?
Razem z moim menedżerem ustaliliśmy, że dajemy sobie czas do końca tego tygodnia na ustalenie warunków kontraktu z Wisłą. Oczywiście, bez względu na wszystko, będę bronił do samego końca jak tylko najlepiej potrafię. Głęboko przy tym wierzę, że dwa najbliższe mecze nie będą moimi ostatnimi w tym klubie. Proszę mnie jednak zrozumieć. Muszę wiedzieć na czym stoję. Nie mogę przeciągać sprawy w nieskończoność, bo to jest bardzo ważne dla mnie i mojej rodziny.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia**pięknych dziewczynPolecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:** Bójka górali skończyła się trepanacją czaszki
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą.**Wejdź na szumowski.eu**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska