Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Rafał Boguski: Legia gra obecnie siermiężną piłkę, ale skuteczną

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
Przed meczem z Legią Warszawa zwiększa się pole manewru trenerowi Wisły Kraków Maciejowi Stolarczykowi. Do jego dyspozycji są już bowiem Paweł Brożek i Rafał Boguski, którzy wracają do gry po kontuzji. „Boguś” leczył się wiele tygodni po złamaniu kości strzałkowej i zabiegu z tym związanego. Teraz jednak Boguski jest już zdrowy i zapowiada walkę o miejsce w przebudowanej drużynie „Białej Gwiazdy”.

– Po długiej przerwie, spowodowanej kontuzją, zagrał Pan w sparingu z Odrą Opole. Czy to oznacza, że jest Pan już gotowy również na najbliższy mecz z Legią Warszawa?
– Bardzo chciałbym, żeby trener wziął mnie do osiemnastki na ten mecz, ale to do niego będzie należała decyzja. Ja muszę ciężko pracować przez cały tydzień, żeby dać trenerowi argumenty.

– Od strony fizycznej jest Pan już gotowy do gry?
– Tak, trenuję już normalnie. Zacząłem treningi z drużyną już w poprzednim tygodniu. Na razie jednak zespół wygląda bardzo dobrze, chłopaki wygrywają mecze, więc nie wiem, czy trener będzie chciał coś zmieniać.

– Dlaczego tak długo, od połowy grudnia, trwała Pana rehabilitacja? Pierwsze informacje były przecież takie, że już w okresie przygotowawczym będzie Pan mógł wrócić do normalnych treningów.
– Początkowo byłem optymistycznie nastawiony do sprawy, bo liczyłem, że do normalnych treningów będę mógł wrócić po około sześciu tygodniach przerwy. Problem był jednak taki, że złamana kość nie zrastała się tak szybko, jak powinna. Cały czas był ból, a badania, które przeprowadzaliśmy, wykazywały, że zrost nie jest na tyle duży, żeby wrócić do zajęć. Potrzeba było czasu, cierpliwości. Na szczęście teraz wszystko jest już dobrze.

– Przyglądał Pan się do tej pory trochę z boku, jak gra Wisła. Jak Pan odbiera to, co się działo w ostatnich tygodniach na boisku?
– Początki były trudne, bo trzeba było znaleźć szybko zastępców dla piłkarzy, którzy jesienią grali cały czas w wyjściowym składzie. Zmieniła się praktycznie cała nasza formacja ofensywna – skrzydłowi, napastnicy. To nie miało prawa od początku wyglądać super. Potrzeba było kilka meczów w lidze na dotarcie, ale ostatnio wygląda to już naprawdę bardzo dobrze. Nowi, ofensywni piłkarze dają drużynie dużo dobrego.

– Przed wami mecz z Legią, która może nie zachwyca swoim stylem, ale jednak konsekwentnie zbiera punkty. Kto jest zatem faworytem niedzielnego meczu?
– Cóż, trzeba przyznać, że Legia gra obecnie dość siermiężną piłkę, ale rzeczywiście skuteczną. A to jest najważniejsze. Zbierają konsekwentnie po trzy punkty w większości spotkań. Oczywiście przytrafiają im się wpadki, potknięcia, ale tak jest w przypadku każdej drużyny. Uważam jednak, że w niedzielę nie będzie faworyta. Spodziewam się bardzo wyrównanego spotkania. My będziemy mieli jednak swoje boisko, za nami będzie cały stadion. Znów zapowiada się komplet na trybunach. Mocno zatem wierzę, że wygramy.

– Ostatni raz z Legią wygraliście u siebie w 2013 roku. Trochę czasu już od tego momentu minęło. Pan grał w tamtym, wygranym 1:0 spotkaniu, gola strzelił Paweł Brożek, więc skoro teraz obaj wróciliście do zdrowia akurat na ten najbliższy mecz, to można – pół żartem, pół serio – powiedzieć, że jesteście jak talizmany…
– Chcielibyśmy obaj przynieść szczęście Wiśle, bo rzeczywiście już dawno z Legią w Krakowie nie wygraliśmy. Może to jest jednak właśnie ten moment, żeby przełamać złą passę w starciach z drużyną z Warszawy. Skoro ostatnio wychodziły nam dobre mecze z Legią na Łazienkowskiej, to czas pokazać to również na swoim terenie.

– Na Carlitosa będziecie się mobilizować specjalnie? To będzie jego pierwszy mecz na Reymonta odkąd odszedł z Wisły.
– Z naszej perspektywy ważne jest to, że mamy dużą świadomość, jakim piłkarzem jest Carlitos. Akurat w Wiśle świetnie wiemy, że on jedną akcją jest w stanie odmienić losy spotkania. Legia dzisiaj to jednak nie tylko on. Jest tam kilku innych bardzo dobrych piłkarzy, na których trzeba się będzie dobrze przygotować.

– Wróćmy do Pana, bo czas ucieka, a Panu kończy się kontrakt w czerwcu. Dostał Pan sygnały, że w klubie w ogóle są zainteresowani przedłużeniem umowy?
– Na razie to ja chciałbym dać argumenty na boisku, że na taki nowy kontrakt zasługuję. Chcę wrócić do grania, to jest najważniejsze. Jakieś sygnały z klubu są, ale na ten moment nie ma nawet, o czym rozmawiać.

– To gdzie przy tych wszystkich zmianach w Wiśle widzi Pan dla siebie miejsce na boisku?
– Dobre pytanie… Tak naprawdę to nieważnie, gdzie ja się widzę. Liczy się to, gdzie będzie widział mnie trener. Od kilkunastu lat powtarzam, że dla mnie najważniejsze jest to, żeby grać i pomagać drużynie. Na jakiej pozycji, to już mniej istotne. Wiadomo, że na prawe skrzydło to raczej ciężko będzie wskoczyć. Kuba świetnie tam sobie radzi. Na drugim skrzydle jest Sławek Peszko, który też prezentuje się coraz lepiej. Ciężko będzie wskoczyć, bo każdy z piłkarzy, którzy grają, pokazują, że są w dobrej formie. Walczył jednak będę, a wszystko będzie później zależało od trenera, czy znajdzie dla mnie miejsce w składzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska