Pewnym usprawiedliwieniem dyspozycji Albańczyka może być jego stan zdrowia, bo ewidentnie inaugurował wiosenne granie mocno podziębiony. – W Zabrzu nastawialiśmy się na zdobycie przynajmniej punktu, a wyjechaliśmy z zerowym dorobkiem. W pierwszej połowie prezentowaliśmy się źle, a Górnik karcił nas kontrami. Zwłaszcza przed przerwą rywale wyglądali znacznie lepiej od nas – przyznawał zachrypnięty Basha.
Przede wszystkim jednak wiślacy przeżyli twarde zderzenie z futbolową rzeczywistością. Wokół krakowskiego zespołu wydarzyło się ostatnio wiele organizacyjnych „cudów”, które pomogły uratować ekstraklasę dla Wisły na wiosnę. Ale na boisku cudów już oczekiwać nie można, gdy wiadomo, że zimą drużyna straciła kilka kluczowych ogniw. – Jeszcze niedawno nie było wiadomo, czy klub w ogóle dostanie licencję na grę w ekstraklasie. Czy zagramy na wiosnę w tej lidze. Takie rzeczy mają pewien wpływ, ale nie ma co szukać wymówek i usprawiedliwień – zaznaczał Basha.
– Straciliśmy kilku ważnych graczy, ale dołączyli do nas również gracze ważni dla tej drużyny. Ci, którzy przyszli, są naprawdę świetnymi zawodnikami. Zespół potrzebuje jednak czasu, by to wszystko zaczęło dobrze funkcjonować.
Do końca zasadniczej części sezonu Wiśle zostało jeszcze 9 spotkań. Tymczasem po meczu w Zabrzu krakowianie wypadli z pierwszej ósemki. – Naszym celem jest skończyć tę część sezonu najwyżej, jak to możliwe. Teraz, po porażce w Zabrzu, musimy zanotować dobry rezultat u siebie, przeciwko Śląskowi. Musimy punktować, nie ma innego scenariusza – podkreśla Albańczyk. – Musimy na własnym stadionie zagrać dużo lepiej, niż przeciwko Górnikowi.
Z Plewką w środku pola Basha miał szansę grać jeszcze jesienią, ale współpracy z Krzysztofem Drzazgą – który zastąpił w pierwszej jedenastce Imaza – Albańczyk dopiero się uczy. Po meczu w Zabrzu było widać, jak wiele ofensywa Wisły straciła nie tylko poprzez odejście Imaza, ale także Korta. – Drzazga to dobry piłkarz, w tych meczach, które zdążył rozegrać od powrotu, pomagał drużynie – przekonuje Basha. – Na pewno Jesus był graczem o zupełnie innym profilu. Wszyscy wiemy, jaką jakością w swojej grze dysponował. Ale właśnie dlatego dostał szansę odejścia do dobrego klubu.
Kiedy na początku roku klub opuszczali podstawowi gracze, tacy jak Zoran Arsenić, Jakub Bartkowski czy właśnie Kort, wielu dziwiło się, że w Krakowie postanowił pozostać akurat Vullnet Basha. Albańczyk jeszcze pół roku wcześniej nie ukrywał, że miałby ewentualnie inne opcje zatrudnienia. Dlaczego po tych wszystkich miesiącach bez wypłat, użeraniu się z poprzednimi władzami, zdecydował się jednak zostać w Wiśle?
– Teoretycznie miałem możliwość odejścia, ale żadna z opcji nie była taką naprawdę bardzo dobrą – przyznaje Basha. – Dla mnie Wisła to wspaniały klub, choć miał wiele problemów. Gdyby miał zamienić Wisłę na inny zespół, to na taki, który naprawdę byłby z wyższego poziomu. Nie chciałem odchodzić tylko po to, by zamienić Wisłę na coś gorszego.
Pomocnik podkreśla też, że odejście w trakcie sezonu oznaczałoby niepotrzebne kłopoty dla jego rodziny. Zwłaszcza dla pięcioletniego synka, który jest zawodnikiem skrzatów Akademii Piłkarskiej Wisły. – Dla mnie ważne było też to, że mam małe dziecko. Synek tu chodzi do szkoły, ma swoich kolegów. Moja żona też dobrze się tu czuje, więc – gdyby nie liczyć tych problemów organizacyjnych, z którymi borykał się klub – jesteśmy tutaj szczęśliwi – zaznacza Basha.
Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków
Oglądaj mecze Ekstraklasy na żywo online w Player.pl >>>
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaDZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Gala Sportowiec Małopolski Galeria zdjęć uczestników
Kuba Błaszczykowski znów zagrał dla Wisły Kraków
To z jej powodu Sergiu Hanca przyszedł do Cracovii
Poznajcie piękną żonę Krzysztofa Piątka

Piłkarscy trenerzy Małopolski. Zobacz, jak się zmieniali