WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Wiślacy w Częstochowie wręcz zadziwiali swoją nieporadnością. Zadziwił również trener Adrian Gula, który stwierdził, że owszem Raków był lepszy, ale tak naprawdę o porażce zadecydowały dwie sytuacje. Pierwsza, gdy stuprocentowej okazji na gola nie wykorzystał Jan Kliment, a druga gdy niepotrzebnie w polu karnym Valdislavsa Gutkovskisa faulował Maciej Sadlok. - Później doświadczony Raków kontrolował już mecz. Nie potrafiliśmy na to odpowiedzieć - dodawał szkoleniowiec Wisły. My jednak pozwolimy nie zgodzić się z jego opinią, bo fakty były takie, że „Biała Gwiazda” w Częstochowie ani przez moment nie była w stanie przejąć kontroli nad meczem.
Wstrząsająca statystyka Jana Klimenta
Czasami wiele mogą powiedzieć pomeczowe statystyki. Już oglądając na żywo mecz z Rakowem wiedzieliśmy, że Jan Kliment zagrał bardzo słabo, ale gdy rzuciliśmy okiem na jego liczby, to są one wręcz wstrząsające! Szczególnie jedna rubryka - 22 straty, 0 odbiorów. Dla porównania, wszyscy pozostali zawodnicy Wisły - którzy zagrali w tym meczu, a mówimy o czternastu piłkarzach - uzbierali łącznie 52 straty… To jest tak kompromitujący bilans czeskiego napastnika, że po prostu nie wyobrażamy sobie, żeby po czymś takim wystąpił w kolejnym meczu w wyjściowym składzie.
Bardzo słabo zagrał też Maciej Sadlok, którego trudno bronić nie tylko za rzut karny, sprokurowany zupełnie niepotrzebnie. Był też spóźniony w kilku innych sytuacjach, co albo kończyło się bardzo dobrymi okazjami Rakowa, albo golem na 2:0, gdy uciekł stoperowi Wisły Mateusz Wdowiak. Fakt, że w tej sytuacji piłkarz Rakowa miał stanowczo za dużo miejsca w środku pola, co obciąża pomocników „Białej Gwiazdy”, jest tylko niewielkim usprawiedliwieniem dla Sadloka. Inna sprawa, że gra drugiej linii Wisy wyglądała w tym meczu też bardzo słabo.
Drużyna rozsypana po całym boisku
- Przeszliśmy w pewnym momencie na grę dwoma napastnikami, ale brakowało nam ostatniego podania, dośrodkowań ze skrzydeł - mówił również po meczu Adrian Gula i tutaj rzeczywiście trzeba z nim zgodzić się w stu procentach. Gra ofensywna Wisły w tym meczu praktycznie nie istniała. Duża w tym również zasługa Rakowa, który odebrał krakowianom wszystkie atuty. Jak to zrobił? Zagęszczając środek pola. Wystarczy rzucić okiem na rysunek boiska, na którym zaznaczono średnią pozycję piłkarzy w całym meczu. W przypadku gospodarzy wygląda to tak, że są oni zwarci niczym pięść w środkowej strefie, co jasno pokazuje, że nawet myszy byłoby tam się trudno prześlizgnąć. Wiślacy z kolei porozrzucani są praktycznie po całym boisku. Jak w takiej sytuacji mówić o zespołowej grze, sprawnym budowaniu ataków?
Kibicom Wisły pozostaje wierzyć, że w najbliższą sobotę, gdy Wisła podejmie Stal Mielec oraz w kolejny poniedziałek (21.02), gdy do Krakowa przyjedzie Górnik Łęczna, zobaczą już dużo lepszą wersję swojego zespołu. I że przede wszystkim „Biała Gwiazda” będzie w stanie te mecze wygrać. Jeśli tego nie zrobi, wokół drużyny będzie już naprawdę gorąco...
Wisła Kraków. Nowe wyceny piłkarzy i całej drużyny "Białej G...
