https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna taksówkarzy w Zakopanem. Chcieli stawki maksymalnej za kilometr, teraz opinie są już podzielone

Łukasz Bobek
Wojna taksówkarzy w Zakopanem trwa. Urząd miasta próbuje opracować przepisy, które unormują sytuację. Na razie jednak samo środowisko jest mocno podzielone
Wojna taksówkarzy w Zakopanem trwa. Urząd miasta próbuje opracować przepisy, które unormują sytuację. Na razie jednak samo środowisko jest mocno podzielone Marcin Szkodziński
Zakopiańscy taksówkarze podzieleni w sprawie nowych przepisów na terenie miasta. Ostatnie spotkanie w urzędzie miasta było nerwowe i pełne emocji. Okazuje się, że kierowcy – choć sami o to wnioskowali – są podzieleni m.in. w sprawie maksymalnej stawki za kilometr. Jedni chcą, inni nie. Wszystko rozbija się o samochody na aplikacje – czy ich będzie obowiązywała maksymalna stawka czy nie.

Urząd miasta w Zakopanem przygotowywał nową uchwałę ws. przewozów taksówkarskich. Urzędnicy opracowali projekt w oparciu o wnioski, jakie wystosowali do urzędu sami taksówkarze, którzy kilka miesięcy temu zrzeszyli się w walce – jak to sami mówią – o lepszy wizerunek zakopiańskich przewoźników.

Ostatnie spotkanie przewoźników z urzędnikami i służbami mundurowymi (w środę 12 marca) pokazało jednak, że wśród samych taksówkarzy nie ma pełnej zgody.

- Co innego mówili kierowcy na aplikację, co innego taksówkarze tradycyjny, co innego przedstawiciel związku zawodowego taksówkarzy – mówi nam jeden z radnych, który wziął udział w spotkaniu.

Potwierdza to Łukasz Filipowicz, burmistrz Zakopanego. Chodziło m.in. o pomysł wprowadzenia ceny maksymalnej za przejechany kilometr na terenie miasta. – O stawkę maksymalną wnioskowali sami taksówkarze. Chcieli w ten sposób ukrócić tzw. paragony grozy, by nikt z Krupówek na dworzec PKP nie woził turysty za 100 zł za kurs. Dlatego wpisaliśmy do projektu uchwały cenę maksymalną. Na spotkaniu okazało się, że głosy są podzielone w tej sprawie. Jedni chcą, inni nie chcą – mówi burmistrz.

Filipowicz dodaje, że sam do końca nie rozumie skąd taka zmiana nastawienia przewoźników.

– O tym, że ceny maksymalne będą dobre mówiła cześć taksówkarzy, mówiła nawet firma świadcząca usługi na aplikację. Z kolei pan ze związku zawodowego "Solidarność" na pierwszy spotkaniu mówił, że trzeba wprowadzić taką stawkę, a teraz zaczął mówić, że stawki maksymalne niedobre, bo zaszkodzą tylko lokalnym przewoźnikom – mówi Filipowicz.

Burmistrz przyznaje, że – po rozmowach w kuluarach – widać, że środowisko taksówkarskie jest bardzo mocno podzielone ws. nowych zapisów. Ostatecznie urząd miasta zdecydował się pozostawić w projekcie uchwały stawkę maksymalną. Projekt zostanie wystawiony do konsultacji społecznych. Czy stawka pozostanie – to się okaże. Urząd chce wprowadzić w życie nową uchwałę jeszcze przed wakacjami.

Związkowiec: stawka tak, ale z dobrymi zapisami

Paweł Saturski, przewodniczący NSZZ „Solidarność" Taksówkarzy Zawodowych cieszy się, że doszło do takiego spotkania. Przyznaje, że była to bardzo burzliwa dyskusja.

– Co do projektu nowej uchwały rady miasta, wymaga on poprawek i grubszego retuszu. Według mnie zaprezentowane zapisy troszeczkę faworyzują kierowców auta na aplikację – mówi związkowiec.

Jego zdaniem chodzi przede wszystkim o stawkę maksymalną. W jego ocenie, obecnie zaproponowane zapisy nie spowodują, że stawki maksymalne będę obowiązywały kierowców na aplikację. - Z zapisów w projekcie uchwały wynika, że przewoźnik aplikacyjny nie będzie musiał korzystać z cen maksymalnych, ale będzie mógł wprowadzić w aplikacji algorytm, który będzie działała w ten sposób, że np. gdy będzie padał śnieg i będzie ślisko, cena podstawowa za przejazd wzrasta o 100 proc. W dokumencie zabrakło wyraźnego zapisu, które zobowiążą firmy na aplikacje, by trzymały się ustalonej przez radę miasta maksymalnej stawki, o ile taka zostanie wprowadzona. Pasażerowie muszą wiedzieć za ile jadą. I koniec – mówi stanowczo.

Związkowiec uważa, że jeżeli uchwała miałaby wejść z zapiskiem dot. cen maksymalnych zaproponowanym przez urząd miasta, to lepiej gdyby w ogóle nie określono stawki maksymalnej.

Wojna taksówkarzy w Zakopanem

Konflikt dotyczy przewoźników tradycyjnych, na aplikację, ale także tzw. „lewych” kierowców, którzy wożą turystów całkowicie nielegalnie. Spór zaostrzył się, gdy na zakopiański rynek weszły korporacje świadczące przewozy na aplikację – głównie Uber i Bolt. Dochodziło do kradzieży tablic rejestracyjnych, wybijania szyb, gróźb, wulgaryzmów. Pod koniec lutego doszło do wypadku auta na aplikację w Zakopanem. Kierowca wjechał na czerwonym świetle na skrzyżowanie, zderzył się z innym autem i wylądował na barierkach. Kierowca miał ponad pół promila alkoholu we krwi. Potem okazało się, że był ścigany przez miejscowych taksówkarzy. Sprawą zajmuje się policja.

- Trwają czynności wyjaśniające. Sprawa zakończy się skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu – informuje Krzysztof Waksmundzki z zakopiańskiej policji.

Zamówili kurs suzuki i zatrzymali kierowcę

Pod koniec lutego z kolei kierowcy tradycyjnych taksówek dokonali swoistej prowokacji. Jako klienci zamówili przez aplikację samochód suzuki vitara.

- Chcieli otrzymać paragon za usługę, ale kierowca nie chciał im go wydać. Wezwali policję, a w trakcie kontroli okazało się, że kierowca przedstawił mundurowym wypis do licencji taksówkarskiej, ale nie na to auto, którym jechał. Bronił się, że ma wniosek o zmianę wypisu do licencji na auto, które aktualnie prowadzi. Prawo jednak mówi, że w przypadku zmiany auta konieczny jest nowy wypis, a nie zmiana poprzedniego wypisu – mówi Paweł Saturski, przewodniczący NSZZ „Solidarność" Taksówkarzy Zawodowych.

Sprawa została skierowana do Inspekcji Transportu Drogowego i do zakopiańskiej policji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świat żegna Franciszka. Tłumy wiernych na Placu św. Piotra

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska