W liczącej niewiele ponad pół tysiąca mieszkańców miejscowości koło Szczucina od piątku (10 maja) panuje przygnębienie. Ludziom trudno wrócić do codziennych spraw. Myśli wciąż krążą wokół 3-letniej Nadii i 5-letniej Oliwii.
- Cała wieś jest w żałobie. To, co się stało, jest po prostu niepojęte. I to jeszcze u nas! O takich rzeczach nawet rzadko w telewizji się nie słyszy, a tu takie okropności się stały - mówi nam łamiącym się głosem jeden z mężczyzn spotkanych w centrum Woli Szczucińskiej.
Ciała dziewczynek w ognisku za domem
Do zbrodni doszło około kilometr dalej, w domu rodziny B. Dom kupili trzy lata temu, na uboczu wioski. W pobliżu jest tylko kilka domostw, a większość terenu stanowią pola uprawne.
Na posesji jeszcze niedawno bawiły się Nadia i Oliwia. Koło domu stoją dziecięce zabawki - zjeżdżalnia, huśtawka oraz trampolina. Z kojca na podwórze i przechodzących drogą spogląda pies. Co jakiś czas szczeka, sygnalizując, że wciąż pilnuje posiadłości gospodarzy.
Co wydarzyło się tu kilka dni temu? Śledczym udało się wstępnie ustalić przebieg tragicznych zdarzeń. Według nich koszmar w Woli Szczucińskiej miał się rozpocząć w nocy z czwartku na piątek (9/10 maja). Późnym wieczorem 40-letnia Monika B. najprawdopodobniej przy użyciu ostrego narzędzia miała pozbawić swoje córki życia. Następnie rozpaliła za domem ognisko i umieściła w nim ciała dziewczynek.
Rano kobieta napisała do swojej matki wiadomość SMS, informując, że z dziećmi stało się coś złego. Babcia dziewczynki przyjechała do domu córki i dokonała makabrycznego odkrycia. To ona powiadomiła policję.
Nie było krzyków ani awantur
40-letnia matka dziewczynek została zatrzymana.
- Ze względu na jej stan zdrowia nie można było wówczas wykonać z nią czynności procesowych. Umieszczona została w oddziale psychiatrycznym tarnowskiego szpitala - informuje Mieczysław Sienicki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
W niedzielę (12 maja) jej stan się poprawił i lekarz zezwolił śledczym przesłuchać zatrzymaną. Monika B. odmówiła złożenia wyjaśnień, a prokurator przedstawił jej zarzut podwójnego zabójstwa. Na posiedzeniu sądowym, które odbyło się na terenie szpitala, zdecydowano o umieszczeniu kobiety w areszcie tymczasowym na okres trzech miesięcy. 40-latka trafiła na oddział szpitalny Aresztu Śledczego przy ul. Montelupich w Krakowie.
Prokuratura wskazuje, że przyczyną tragedii były prawdopodobnie problemy psychiczne kobiety. W rodzinie B. nigdy wcześniej nie interweniowała policja, również sąsiedzi nie widzieli niczego niepokojącego w zachowaniu kobiety.
- Nigdy nie słyszałem tam żadnych krzyków czy awantur. Nieraz widziałem, jak te dzieciątka bawią się na podwórku, jak im matka wynosiła jakieś jedzenie, zajmowała się nimi. Nie wiem, co się mogło tam stać - mówi jeden z mężczyzn, który w pobliżu domu B. uprawia pole.
Prokuratura poczeka na opinie biegłych
Z informacji, do których dotarli śledczy, wynika, że w przeszłości kobieta mogła leczyć się psychiatrycznie.
- Są takie sygnały, będziemy to ustalać i zabezpieczać dokumentację. Na pewno zostaną przeprowadzone badania psychiatryczne pod względem poczytalności - zaznacza prok. Sienicki.
Prokuratura czeka na ustalenia biegłych w sprawie bezpośredniej przyczyny śmierci dziewczynek. Ze względu na znaczny stopień zwęglenia zwłok, podczas sekcji nie udało się tego ustalić. Dopiero badania laboratoryjne dadzą odpowiedź, w jaki dokładny sposób pozbawiono je życia.
Śledczy poddadzą analizie również wszystkie noże i ostre narzędzia, które zabezpieczono w domu Moniki B.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Tak wyglądał Tarnów w czasach naszego dzieciństwa. Sentymentalny powrót w lata 90-te
- Świąteczne balowanie w Alfie było wyśmienite. Tłumy imprezowiczów na parkiecie!
- To już nie ruiny, a prawdziwa zamkowa wieża. Region zyskał piękną atrakcję
- CenterMed świętował swoje urodziny w Centrum Sztuki Mościce na rockowo
- Miasto ma pomysł na wykorzystanie ruin przy Wielkich Schodach. To miejsce wstydu!
