Starzy mieszkańcy Wolbromia, pamiętający jeszcze swoich żydowskich sąsiadów, mają nadzieję, że sprawę da się załatwić tak, żeby nikogo nie skrzywdzić.
Po natrafieniu na ludzkie szkielety, początkowo brano pod uwagę kilka hipotez. Nie wykluczano nawet, że doszło tu do zbrodni. Możliwe było też, że szczątki zostały przeniesione podczas budowy pobliskich budynków. Śledczy pracowali na miejscu kilka dni. W końcu się wyjaśniło.
- Odnaleźliśmy szczątki kilku osób, czterech lub pięciu - mówi prokurator Cezary Dyląg z prokuratury rejonowej w Olkuszu. - Okoliczności wskazują, że było to miejsce pochówku. Szczątki znaleźliśmy ułożone w pozycji horyzontalnej, w równych odległościach od siebie - wyjaśnia prokurator.
Prokuratura w Olkuszu wydała postanowienie, że wszelkie prace na terenie budowy mają zostać wstrzymane do 28 lutego przyszłego roku. W tym czasie biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie przeprowadzą badania znalezionych szczątków ludzkich. Ekspertyzy mają dać odpowiedź na pytania o wiek szkieletów, określić do ilu osób szczątki należały, jaka była płeć zmarłych, przyczyna śmierci i od ilu lat kości spoczywały w ziemi.
Dopiero wtedy bez jakiejkolwiek wątpliwości będzie można stwierdzić, kiedy doszło do pochówku w tym miejscu.
Już teraz jednak niewiele osób ma wątpliwości, że teren, na którym miała powstać hala sportowa, jest terenem dawnego cmentarza żydowskiego.
- Nie mamy wątpliwości, że to cmentarz - twierdzi Włodzimierz Kac, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach. Proponuje władzom miasta współpracę.- Konflikt nie służyłby nikomu, ani nam, ani mieszkańcom miasta, ani też zmarłym.
Włodzimierz Kac podkreśla, że prawo halachiczne, religijne, mówi, że macewy to tylko symbol. Najważniejsze są ludzkie szczątki. Tam, gdzie spoczywają, jest miejsce święte i nikt nie ma prawa w nie ingerować.
W latach 80. Fundacja Rodziny Nissenbaumów, władze Wolbromia i Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa podjęły prace przy ogrodzeniu i uporządkowaniu cmentarza żydowskiego. Postawiono płot i pomnik upamiętniający ofiary Holokaustu.
Na starych mapach Wolbromia, teren cmentarza jest jednak o wiele większy niż ten odgrodzony. Kończy się na wysokości wylotu ulicy Leśnej. Tam, gdzie teraz stoi wybudowana w latach sześćdziesiątych szkoła.
Możliwe też, że cmentarz jest także pod budynkiem stojącym obok, gdzie mieści się opieka społeczna i pogotowie. - To były takie czasy, kiedy władze Polski chciały zapomnieć, że żyli tu kiedyś Żydzi. Wierzymy, że w obecnych czasach nikt nie dopuści do dalszej profanacji świętych miejsc - podkreślają członkowie żydowskiej społeczności.
To dopiero początki negocjacji z władzami powiatu olkuskiego, ale już wiadomo, że nie będą one łatwe.
- Zaczęły się w bardzo nieprzyjemny sposób. Chcemy jednak o tym zapomnieć i spotkać się osobiście. Nie możemy się przecież zgodzić, by z pełnym rozmysłem niszczono nasze dziedzictwo - tłumaczy Włodzimierz Kac.
Gmina żydowska chce jak najszybciej podjąć rozmowy ze starostą, bo teren,na którym miała powstać hala, to teren starostwa. Stanowczo wyklucza możliwość ekshumacji zwłok i przeniesienie ich w inne miejsce.
- Wierzymy w zmartwychwstanie - mówi Szlomo Kuczera, rabin śląskiej gminy żydowskiej, której podlega także Wolbrom.
Zgodnie z nakazami religii żydowskiej nie wolno naruszać grobów i zwłok na cmentarzu. Ta nienaruszalność jest rozumiana jako całkowity zakaz ingerencji. Niedopuszczalne jest przenoszenie, likwidacja lub zmiana charakteru miejsca, na którym położony jest cmentarz. Nienaruszone ludzkie szczątki mają bowiem oczekiwać na przyjście Mesjasza.
Ekshumacja możliwa jest tylko w przypadku "uczczenia" zwłok, na przykład przenosinami syna, by spoczął przy ojcu lub przenosinami do Ziemi Świętej. Przeniesienie możliwe jest także, gdy groby są zagrożone powodzią lub innymi okolicznościami, niezależnymi odludzi.
Według społeczności żydowskiej, w Wolbromiu nie istnieje uzasadnienie do niszczenia czy przenoszenia cmentarza.
- Czynnik duchowy i wymiar ludzki tej sprawy są według środowisk żydowskich ważniejsze niż doraźne interesy inwestycyjne - mówi rabin.
Podczas zeszłotygodniowej wizyty w Wolbromiu rabin Szlomo Kuczera niedaleko cmentarza spotkał się z kilkoma mieszkańcami Wolbromia.
- Mówili, że po wojnie, tam gdzie teraz jest rozkopany teren, były macewy. Potem znikły. Nie mam jednak o to pretensji, to nie były łatwe czasy, ale dlaczego teraz udawać, że nic tam nie ma? - pyta za smutkiem w głosie.
Władze starostwa powiatowego zgadzają się na podjęcie rozmów z Żydami, ale wcale nie chcą przerywać prac budowlanych.
Nawet teraz, gdy prokuratura bada cały teren, urzędnicy mają nadzieję, że uzyskają zgodę na kontynuowanie prac budowlanych.
- Zwróciliśmy się do prokuratury o wyjaśnienie, czy polecenie zabezpieczenia miejsca daje możliwość kontynuowania prac - mówi Jan Kucharzyk, dyrektor wydziału inwestycji olkuskiego starostwa powiatowego, które prowadzi budowę.
Starostwo bada właśnie dokumenty i plany zagospodarowania przestrzennego Wolbromia, chcąc potwierdzić, czy był tam kiedyś cmentarz żydowski. Sprawdzają też, kto zdecydował o jego zamknięciu i jak wyznaczono obecne granice cmentarza.
Urzędnicy zastanawiają się też jak gmina Wolbrom weszła w posiadanie terenu.
- Na pewno przed rozpoczęciem prac budowlanych przeprowadzono na terenie przyszłej budowy badania gruntu. Wykonano je w ośmiu miejscach i niczego poza zwykłymi, ziemnymi strukturami tam nie znaleziono - oświadcza Jerzy Nagawiecki, rzecznik starostwa.
Według niego, na tym terenie nie było cmentarza.
- Jesteśmy jednak otwarci na propozycje, rozmowy i dyskusje z gminą żydowską - dodaje rzecznik.
Hala sportowa miała być budowana tuż za budynkiem szkoły, około dwieście metrów od ulicy Skalskiej.
Niedawno rozstrzygnięto przetarg na jej budowę. Miała kosztować ponad 6 mln złotych. Prace zostały wstrzymane i nie wiadomo, kiedy znowu będzie można z nimi ruszyć.
Jeśli potwierdzi się, że na terenie budowy są kolejne groby, budowa hali sportowej w Wolbromiu może odwlec się o wiele lat.