Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienia z pacyfikacji Łaz. Poszli na tortury, ale nikt nie zdradził [ZDJĘCIA]

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Mieszkańcy oraz władze gminne, powiatowe i centralne oddają hołd ofiarom pacyfikacji. A ostatni świadkowie tamtych wydarzeń wspominają, że jako mali chłopcy przez szpary w stodole patrzyli, jak Niemcy torturują ich ojców i dziadków.

Leżeli twarzą do ziemi na łące obok zabudowań dworskich. Gdy tylko ktoś się ruszył, podniósł głowę był bity, kopany, katowany. Ludzie z całych Łaz (w gminie Jerzmanowice-Przeginia) byli tam spędzeni. Niemcy przeprowadzali pacyfikację ich wioski 16 lipca 1943 roku. Zarzucali mieszkańcom pomoc partyzantom. Za to ich maltretowali, katorżniczo bili, torturowali.

Czterech nie przeżyło tej męczarni. Jakub Mirek, najbardziej zmaltretowany zmarł na miejscu. 15 osób wywieziono do obozu w Płaszowie. Trzy z nich zmarły z głodu, pobicia, wycieńczenia, ciężkiej pracy. Byli to: Jan Gach, Edward Gzyl, Stanisław Litewka. Pozostali wrócili w październiku do domów.

- Najstraszliwsze odgłosy dochodziły ze stodoły dworskiej. Tam przesłuchiwano, torturowano, męczono ludzi, tych których wskazali konfidenci - opowiada Lech Krzynówek, dziś 83-letni człowiek. - Miałem wtedy 8 lat i z mamą trafiłem do stodoły, w której zamknięto matki z dziećmi - przypomina.

Jego kolega, rówieśnik Jerzy Janus dodaje, że stodoła miała szpary. - Więc przez te szpary patrzyliśmy na to wszystko co, działo się na zewnątrz - mówi.

Za ten trud i za walkę z okupantem mieszkańcy zostali uhonorowali. Na ich cześć w pobliżu miejsca przesłuchań stanął pomnik. Następnie kaplica, jako wotum wdzięczności za ocalenie wioski, której Niemcy zagrozili, że dalsza współpraca z partyzantami sprawi, że Łazy znikną z powierzchni ziemi.

Wszyscy wiedzieli kto był konfidentem, kto wydał wieś Niemcom. To Władysław Miś, którego potem śledzono przez pół roku, a w końcu zastrzelono z wyroku Polski Walczącej. Jak mówią ludzie w Łazach, ten człowiek wydał nie jedną wioskę. Przyczynił się też do tragedii pacyfikacji Radwanowic. Choć były w Łazach tajne organizacje konspiracyjne mieszkańcy nawet podczas tortur nie przyznali się. Nikt nie wydał nikogo.

Podczas tegorocznych uroczystości 75. rocznicy pacyfikacji została ustawiona i poświęcona pamiątkowa tablica z nazwiskami setek mieszkańców, którzy przezywali gehennę 16 lipca 1943 roku. Są wypisani, ci który cierpieli katusze byli przesłuchiwani i przetrzymywani w stodole.

Ostanie osoby, które pamiętają tamten czas mówią jak o świcie między 4 i 5 rano przybyło do wsi około 500 uzbrojonych Niemców. Zerwali mieszkańców ze snu i wypędzali z domów.

- Mama usłyszała warkot samochodów we wsi, obudziła nas zanim Niemcy weszli do domu. Potem staliśmy w czwórkach i czekaliśmy na rozwój sytuacji. Usłyszałem jak Niemcy wywołują mojego tatę: "Krzynówek Józef wystąp". Wystąpił. Mama powiedziała, że tata jest w straży i może będzie do czegoś potrzebny. Nikt nie wiedział, że wybierają ludzi do przesłuchań - mówi Lech Krzynówek.

Wcześniej we wsi pojawił się szpieg udawał partyzanta. Jakub Mirek mu pomógł. Dlatego potem był najciężej pobity, skatowany na śmierć. Ciężko skatowani byli również Jan Żurowski i Piotr Pogan. - Wtedy dla Niemców przestępcą zasługującym na katusze był nawet ten, co podał szklankę wody nieznajomemu, bo tym nieznajomym był akurat uciekinier - mówią ludzie.

Z 15 osób, które wywieziono do obozu w Płaszowie. Trzech nie wróciło. - Był wśród nich Edward Gzyl, to brat mojego teścia. Okupanci przywiązali go do draga i tak go wywozili z Łaz. Do dziś, do końca nie wiadomo co się z nim stało. Teść, teściowa i mój mąż wówczas 6 letni chłopak jeździli i szukali go. Nie było śladu - opowiada Halina Gzyl, mieszkanka Łaz.

Gdy z przesłuchań nic nie wychodziło, około południa okupanci pozwolili niektórym kobietom lub dzieciom przynieść z domów chleb. Domostwa były wówczas po rewizji. Hitlerowcom nie udało się znaleźć żadnych materiałów obciążających kogokolwiek. Zrabowali natomiast wartościowe przedmioty.

Społeczność wioski leżała na łące w pełnym słońcu. Część była wciąż przesłuchiwana. Taka sytuacja trwała do wieczora. W zagrodach stały zwierzęta nie nakarmione, nie wydojone krowy ryczały w oborach.

- Na koniec okupanci znów kazali ustawić się w czwórkach. Skierowali w naszą stronę karabiny maszynowe i kazali przysięgać, że nigdy nie zdradzimy Niemców. Potem nas wypuścili - przypomina Lech Krzynówek.

W czasie, gdy pacyfikowano Łazy było w okolicy więcej takich tragicznych zdarzeń. 1 lipca 1943 roku przeprowadzona została pacyfikacja Kaszowa, gdzie zamordowano 30 osób. Trzy dni później 4 lipca Niemcy przeprowadzili pacyfikację w dwóch sąsiadujących wioskach Piekarach i Liszkach. W Liszkach zamordowali wówczas 32 osoby, 16 lipca najechali Łazy, a 21 lipca tego samego roku była pacyfikacja Radwanowic, gdzie bestialsko zamordowali 30 osób.

Po pacyfikacji ludzie śledzili konfidenta Władysława Misia przez pół roku. Polska Walcząca wydała na niego wyrok, który został wykonany, w maju 1944 roku zastrzelono konfidenta.

W Łazach została wdowa po nim, bo nieco wcześniej przybył do tej wioski i tu się ożenił. - Dla mnie zadziwiająca jest szlachetność mieszkańców Łaz, którzy przez kolejne lata pomagali tej wdowie. Potrafili oddzielić nienawiść od solidarności z drugim człowiekiem. Krzywdę jaką wyrządził konfident wszyscy pamiętają do dziś, a mimo to tej kobiecie dali wsparcie, gdy została sama - mówi Adam Mirek, prezes Wyższego Urzędu Górniczego, który pochodzi z Łaz. Tu mieszkali jego dziadkowie, a na pamiątkowej tablicy wiele nazwisk to jego rodzina, krewni, znajomi.

Autor: Barbara Ciryt

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wspomnienia z pacyfikacji Łaz. Poszli na tortury, ale nikt nie zdradził [ZDJĘCIA] - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska