Razem w koalicji muszą jednak osiągnąć osiem procent, a to może okazać się niewykonalne. Paradoksalnie i PSL, i partia Hołowni osobno miałyby szansę prześlizgnąć się ponad progiem, ale wiele wskazuje na to, że wspólnie tego nie dokonają. Wyobraźmy sobie wyborców PSL głosujących na liberalnych zwolenników obyczajowych dziwactw albo zwolenników Hołowni głosujących na ZSL-owski beton. Nie wiadomo również, czy PSL zgodzi się wystawiać na dobrych miejscach wspólnych list nikomu nie znanych działaczy od Hołowni.
Sondaże na pięć miesięcy przed wyborami nie muszą być miarodajne. Zarówno obóz rządowy jak i opozycja liczą na efekty formalnej kampanii, która rozpocznie się na początku września po zgłoszeniu przez komitety wyborcze list kandydatów do Sejmu i Senatu. Zależy to od terminu wyborów, ogłoszonego przez Prezydenta RP, ale margines wyboru jest niewielki: między niedzielami 15 października, a 5 listopada. Zostanie wtedy około sześciu tygodni na intensywną kampanię w czasie, gdy przynajmniej część wyborców wróci z udanych wakacji, co przełoży się na wzrost sympatii dla obozu rządowego. Trzeba też brać pod uwagę, że tradycyjnie w okresie bezpośrednio poprzedzającym wybory PiS zyskuje kilka procent głosów (a bywało, że i kilkanaście). Wyborcy, którzy śledzą sondaże mogą wtedy uznać, że szkoda marnować głosy na partie oraz komitety wyborcze, które i tak do Sejmu nie wejdą. Taka opinia będzie sprzyjać najsilniejszym konkurentom.
Prawicy sprzyja też fakt, że latem większość wyborców Platformy rozjedzie się na wakacje i będzie stronić od politycznych informacji. Z doświadczeń wiadomo, za kampania na plażach nie przynosi dobrych rezultatów. W tym samym czasie PiS zintensyfikuje kampanię na wsi i w małych miastach, których mieszkańcy w mniejszym stopniu korzystają z wakacyjnych wyjazdów. To także będzie miało wpływ na ostateczny wynik. Wreszcie liczne festyny i dożynki w sierpniu i wrześniu przyciągną i zmobilizują wyborców PiS, podczas gdy w dużych miastach, w których opozycja liczy na głosy, okazji do spotkań z wyborcami będzie nieporównanie mniej. To wszystko pozwala wnioskować, że obecne wyniki sondaży nie oddają jeszcze poziomu poparcia, który wzmocnią lub utrzymają konkurujące ze sobą obozy.
