Także pod względem militarnym i politycznym alians taki tworzyłby mocarstwo o pierwszorzędnym znaczeniu.
W dodatku z Rosją łączy nas i bliskość geograficzna, i wspólnota kulturowa. Może więc szkoda, że dzieli nas przepaść mentalna. Stąd problemy nawet z nową umową o partnerstwie UE z Rosją. Moskwa widzi
w niej po prostu jedno z narzędzi służących bieżącym interesom i stara się wyrwać dla siebie możliwie najwięcej kosztem bliższych i dalszych sąsiadów.
Gra też ile wlezie na rozbieżnościach w łonie Unii. Dało to o sobie znać w perypetiach z importem polskiej żywności, w rozgrywce z bałtycką gazrurą, w bałkańskim kotle, w naftowym przekręcie z BP, itd. Przy takim na- stawieniu Europa może albo podjąć wyzwanie, albo naiwnie oddać Moskwie pole. Szkopuł w tym, że Rosjanie patrzą na swoje rdzewiejące rakiety, na potok petrodolarów - i mają złudzenie niespełnionej wielkości ojczyzny.
Mierzą w mocarstwowość na miarę minionych stuleci, a to wygląda jakby Piotr Wielki chciał naśladować Iwana Groźnego zamiast modernizować Rosję. Póki to się nie zmieni wyciąganie przez Europę ramion
do Rosji pozostanie próżnym gestem. Bądźmy realistami.