Janina Zielonka, gdy tylko wraca pamięcią do tragicznych wydarzeń z 2 grudnia 2017 roku, nie potrafi pohamować emocji. Ociera łzy, jest cała roztrzęsiona.
- Wciąż to mam przed oczami, jakby to stało się dzisiaj. Nocami nie mogę spać. Śni mi się, jak uciekam z walącego się domu - mówi pani Janina.
Cudem ocaleni
W kuchni, na parterze domu Zielonków, który budowali i urządzali przez 11 lat, rozszczelniła się butla z gazem. Doszło do wybuchu. Eksplozja była potężna. Część ścian budynku runęła. Pani Janina razem z wnuczką w momencie wybuchu była na piętrze. Odłamki szkieł i kawałki domu raniły natomiast jej córkę i synową. Szczęśliwie, rany okazały się niegroźne. Ale mogło być o wiele gorzej.
- Tylko opatrzność boska sprawiła, że ocalały. Nie raz zastanawiałem się, co by się stało, gdyby do wybuchu doszło w nocy, gdybyśmy już wszyscy spali - przyznaje Józef Zielonka, mąż pani Janiny. - Każdego dnia dziękujemy Bogu, że nic nam się nie stało.
Eksplozja naruszyła jednak konstrukcję domu. Specjaliści z nadzoru budowlanego zabronili nie tylko do niego wchodzić, ale nawet się do niego zbliżać. Ocenili, że w każdej chwili może runąć i nakazali go rozebrać.
- Nie było wyjścia. Musieliśmy patrzeć jak go burzą. To był przykry widok. Tyle wspomnień się z nim wiązało - dodaje pan Józef. - Zostaliśmy bez dachu nad głową. Na szczęście okazało się, że możemy liczyć na rodzinę, sąsiadów, parafię i wiele obcych nam osób.
Los rodziny Zielonków poruszył niejedno serce. Prezes miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej Bogdan Siwulski, gdy na drugi dzień po tragedii, zastał pana Józefa, gdy ten w budynku gospodarczym obijał styropianem drzwi, żeby dało się w nim zamieszkać, postanowił działać. Namówił lokalnych przedsiębiorców i udało się urządzić i wyposażyć w sprzęt kuchnię, malutki salon, sypialnię i łazienkę.
Liczy się każda złotówka
Jednak przerobiony na mieszkanie budynek gospodarczy to rozwiązanie tymczasowe. Marzeniem rodziny Zielonków było od samego początku postawienie nowego domu. W ciągu roku udało im się zebrać nawet część środków na ten cel. Przygotowali projekty, a jesienią ruszyły pierwsze prace. Wylano ławice i wymurowano parter.
- Zima i brak środków na to, żeby zalać płytę pokrzyżowały nasze plany - wyjaśnia Józef Zielonka. - Ile się da, robimy własnymi siłami. Moje problemy zdrowotne, nie pozwalają mi na pracę zawodową, więc nie zarabiam. Lekarz zabronił, ale nie potrafię siedzieć z założonymi rękami. Pracuję przy budowie domu.
W ten sposób oraz dzięki pomocy rodziny i sąsiadów Zielonkowie oszczędzają. Gdy tylko się ociepli chcą ruszyć z kolejnym etapem.
- Marzę, żeby tegoroczną wigilię przygotować już w nowym domu - wyznaje nam pani Janina. - To byłby najlepszy prezent świąteczny. Ale obawiam się, że jeszcze dużo czasu minie, zanim to marzenie się spełni.
Zielonkowie liczą jednak na dobre i otwarte serca sądeczan, którzy tuż po nieszczęściu, jaka ich spotkało, okazali im swoje wsparcie. Bez pomocy innych nie będą w stanie dokończyć budowy, a potem wykończyć pomieszczeń i wyposażyć domu.
- Dawniej nie było ani forsy, ani materiałów. Dziś z tym drugim nie ma problemu, gorzej z funduszami. Ale z nadzieją patrzymy w przyszłość - podkreśla pan Józef.
Dziękuje też wszystkim, którzy do tej pory ich wsparli i nadal wspierają.
- Za każdą złotówkę, dzięki której już widać część naszego nowego domu. I za to, że dzięki pomocy wielu nieznanych nam osób, odzyskaliśmy wiarę, że jeszcze będzie dobrze - dodaje.
Kto zechciałby pomóc rodzinie Zielonków, może to zrobić, wpłacając dowolną kwotę na specjalne konto Ochotniczej Straży Pożarnej w Olszance o numerze: 44 8805 0009 0000 3421 2000 0010.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ: