WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Po rozpadzie Jugosławii, co przyniosło powstanie wielu nowych państw, wzrosła też liczba klubów, które biorą udział w europejskiej rywalizacji. Wisła Kraków w swojej historii nie trafiała aż tak bardzo często na drużyny z tego rejonu Europy, ale jeśli już tak się działo, to po prostu je ogrywała, a bywało, że wręcz dawała lekcję futbolu.
Jeszcze w czasach gdy Jugosławia istniała, „Białej Gwieździe” nigdy nie zdarzyło się trafić w europejskich pucharach na klub z tego kraju. Nie oznacza to, że Wisła nie grała z drużynami z tamtego rejonu. Grała, bo jeździła tam np. na zgrupowania. W tym miejscu koncentrujemy się jednak na oficjalnych grach, a w tych pierwszym rywalem z byłej Jugosławii był dopiero NK Maribor. To był pierwszy po długiej przerwie start Wisły w europejskich pucharach. W 1998 roku zajęła ona trzecie miejsce w lidze i wystartowała w ówczesnym Pucharze UEFA. Krakowianie poradzili sobie bez większych problemów w kwalifikacjach z walijskim Newtown, tureckim Trabzonsporem, by w I rundzie już właściwych rozgrywek trafić na Słoweńców. Wydawali się dość wymagającym przeciwnikiem, ale prowadzona przez trenera Franciszka Smudę ekipa była już naprawdę mocno rozpędzona. I już w Mariborze po bramkach Tomasza Frankowskiego i Grzegorza Patera zapewniła sobie dwie bramki zaliczki.
W Krakowie w rewanżu najpierw trzeba było zmagać się z wodą, która zalegała na boisku po dużych opadach deszczu, przez co mecz został opóźniony, ale gdy już sobie z tym poradzono, to mimo bardzo trudnych warunków wiślacy postawili kropkę nad „i” strzelając Słoweńcom w końcówce aż trzy gole. Dwa razy do siatki trafił Marek Zając, raz Tomasz Kulawik. Wynik 3:0 mówił w zasadzie wszystko.
Na kolejnego rywala z tej części Europy wiślacy nie musieli długo czekać. W 2000 roku, znów w Pucharze UEFA, tym razem w rundzie kwalifikacyjnej trafili na Żeljeznicara Sarajewo. Wyjazd do Sarajewa, w którym mnóstwo było jeszcze wtedy śladów niedawno zakończonej wojny był dużym przeżyciem przede wszystkim dla kibiców Wisły. Na boisku podopieczni trenera Oresta Lenczyka wywalczyli na Stadionie Olimpijskim Kosevo bezbramkowy, dobry remis. Ciekawostką jest, że piłki na tym meczu podawał młodziutki Semir Stilić, który później grał w obu klubach. W Wiśle m.in. z Arkadiuszem Głowacki, który wystąpił w tamtym spotkaniu.
W rewanżu tylko do przerwy było nerwowo, gdy na gola Tomasza Frankowskiego odpowiedział Dżelaludin Muharemović. Po przerwie „Franek” dorzucił dwa gole, skompletował w ten sposób hat-tricka i załatwił Wiśle przepustki do kolejnej rundy. „Biała Gwiazda” znów wyszła obronną ręką z konfrontacji z klubem z byłej Jugosławii, tym razem bośniackim.
Najwięcej problemów wiślakom sprawił najbardziej renomowany w tym zestawieniu Hajduk Split. Wisła trafiła na niego w 2001 roku, znów w Pucharze UEFA. I znów nie obeszło się bez przygód. Najpierw wiślacy nie polecieli nigdzie, choć już byli gotowi do wyjazdu na stadionie przy ul. Reymonta. Wszystko z powodu zamachów w Stanach Zjednoczonych, które spowodowały przełożenie meczów w europejskich pucharach. Tydzień później, gdy już mecz miał się odbyć, również lot został nieco opóźniony, ale w końcu udało się dotrzeć do gorącego Splitu. Trener Franciszek Smuda dał wtedy nieoczekiwanie szansę gry młodziutkiemu Kamilowi Kuzerze. „Kuzi” spisał się bardzo dobrze i rokowano mu wtedy naprawdę duża karierę.
Na boisku emocji było bardzo dużo. Prowadzenie w pierwszej połowie dla Chorwatów uzyskał Zvonimir Deranja, ale krótko po przerwie wyrównał Maciej Żurawski. Gdy jednak najpierw czerwoną kartką ukarany został Kamil Kosowski, a następnie kapitalnym golem z rzutu wolnego popisał się Dario Srna, wydawało się, że Hajduk pojedzie do Krakowa z zaliczką. Wiślacy, a konkretnie Olgierd Moskalewicz, zdołali jednak wyrównać w doliczonym czasie gry i w dobrych nastrojach mogli wracać do Polski.
Rewanż nie był wielkim widowiskiem. Wisła dość szybko, bo już w 22 min za sprawą niezawodnego Tomasza Frankowskiego uzyskała prowadzenie 1:0, a później mądrze je obroniła.
Ostatni do teraz zespół z byłej Jugosławii, z którym zagrała Wisła na europejskiej scenie, okazał się najsłabszy. Słoweńskie NK Primorje z maleńkiej Ajdovsicny, z którym „Biała Gwiazda” zagrała w 2002 roku znów w Pucharze UEFA, był o dwie klasy słabszy od krakowian. Dlatego na maleńkim stadionie w Słowenii Wisła bez najmniejszego problemu wygrała 2:0 po golach Kalu Uche i Marcina Kuźby. W rewanżu przy ul. Reymonta, choć przez cztery minuty „Biała Gwiazda” przegrywała 0:1, to później wręcz zdemolowała rywali, wygrywając 6:1. Dwa gole dla Wisły strzelił wtedy Maciej Żurawski, po jednym Kalu Uche i Paweł Brożek, a dwa trafienia były samobójcze. Wisła poszła dalej i zanotowała jeden z najlepszych sezonów w całej swojej historii startów w europejskich pucharach. Teraz gwiazda tamtej wielkiej drużyny Maciej Żurawski, który zagrał w barwach Wisły w większości omawianych tutaj spotkań, będzie komentował występ swoich następców w Podujevie. Zobaczymy czy przyniesie jej szczęście, a „Biała Gwiazda” podtrzyma swoją świetną passę z drużynami z byłej Jugosławii. Zadbać o to ma inny bohater potyczek z drużynami z tego regionu, czyli Kazimierz Moskal, który w roli piłkarza już swoje w tym aspekcie zrobił. Teraz czas, żeby razem ze swoimi piłkarzami postawił kropkę nad „i” na kameralnym stadionie w Podujevie.
