- Szłam z wnuczkiem najpierw czymś, co miało być chodnikiem, a było dróżką z kamieni, desek i szkła, potem przeszliśmy pod ogrodzenie szpitala, które się wali, aż w końcu dotarliśmy pod bramę - mówi Antonina Szymańska. - Powinni zabezpieczyć tę drogę, bo na niej tylko krzywdę można sobie zrobić - dodaje.
Teraz ruch samochodów odbywa się tu w jedną stronę. Także ludzie idą ulicą. Gdy jedzie auto, piesi muszą usuwać się do wykopów.
- Najgorzej mają matki z wózkami, bo nie mają gdzie uciekać - mówi Leszek Kołodziejczyk z Oświęcimia. - Trzeba też uważać, bo nad głowami raz za razem śmiga łycha od koparki. Istna paranoja! - dodaje z oburzeniem. Sabina Bigos-Jaworowska, dyrektor szpitala, potwierdza, że remont w znacznym stopniu utrudnia funkcjonowanie lecznicy. Karetki przepuszczane są teraz drogą wewnętrzną, żeby szybciej mogły wyjechać.
- W dodatku na początku, kiedy został wprowadzony ruch jednokierunkowy, ludzie jeździli pod prąd - opowiada dyrektorka i dodaje, że wolałaby nie oceniać organizacji pracy ekip, które działają przy tej inwestycji. - Niestety, trzeba jakoś znieść te utrudnienia, bo przecież droga musi być wyremontowana - wyjaśnia.
Remont finansowany jest przez samorząd miasta i powiatu. Prace trwają na odcinku 490 metrów i zakończyć się mają w połowie października. - Realizacja zadania ma na celu poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego, a przede wszystkim poprawę dojazdu do szpitala powiatowego oraz hospicjum - wyjaśnia Andrzej Skrzypiński, członek zarządu powiatu. - Nad prawidłowością wykonania prze-budowy czuwa specjalnie powołany do tego inspektor nadzoru - tłumaczy i podkreśla, że przed rozpoczęciem prac przy ulicy Wysokie Brzegi nie było w ogóle chodnika.
Więc nie ma się o co czepiać? - Bzdura! Domagamy się bezpiecznego dojśca do szpitala - mówią chórem oświęcimianie.
Jak na razie na środku rozkopanego skrzyżowania stanął znak z informacją, że przejście znajduje się po drugiej stronie ulicy. -Która to ta druga strona ulicy? - drwi Małgorzata Michałek.- Bo po żadnej stronie nie ma bezpiecznego przejścia.
Jadwiga Stańczak z Oświęcimia widziała, jak w ubiegłym tygodniu kobieta wywróciła się pod bramą. - Później z bandażem na nodze wychodziła ze szpitala. Nie wiem, co się jej stało, ale powinna się cieszyć, że nie zginęła na tym placu budowy - dodaje starsza pani. Sama opracowała sobie bezpieczną trasę. - Wychodzę boczną bramką od przychodni psychiatrycznej i idę sobie bezpiecznie - mówi.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+