W ciągu niespełna dwóch lat w gminie Kozłów znikną pokrycia zawierające azbest z blisko dwóch tysięcy budynków. W środę umowę na dofinansowanie tego przedsięwzięcia kwotą 4,2 mln złotych z Regionalnego Programu Operacyjnego podpisali wicemarszałek województwa Wojciech Kozak i wójt Jan Zbigniew Basa. Koszt całego projektu to prawie pięć mln zł.
– W Małopolsce przykładamy ogromną wagę do profilaktyki zdrowotnej. Traktujemy te działania niezwykle szeroko, bo troska o zdrowie mieszkańców to nie tylko inwestycje w szpitalach, ale przede wszystkim praca nad tym, żeby mogli oni żyć w miejscu, które im nie szkodzi. Cieszę się, że w ciągu najbliższych dwóch lat uda się w gminie Kozłów usunąć ponad 3 tony rakotwórczego eternitu – podkreśla wicemarszałek Wojciech Kozak.
Jeszcze w tym roku azbest zostanie zlikwidowany na tych budynkach, które zostały zakwalifikowane do najbardziej niebezpiecznego, czyli I stopnia pilności. Według szacunków to około 33 proc. zgłoszonych miejsc. – Uznaliśmy, że najpilniejsze są te budynki, w których przebywają ludzie. Trudno usuwać azbest ze stodoły, gdy ma się go na szkole czy domu mieszkalnym – mówi wójt Basa.
W 2019 roku usuwany będzie eternit o II stopniu pilności, a w 2020 roku – o III stopniu. W sumie w gminie Kozłów azbest zniknie z około 1120 posesji i prawie dwóch tysięcy budynków – zarówno mieszkalnych, jak i gospodarczych. – Nie jestem w stanie powiedzieć, ilu ludzi z tego skorzysta, na pewno nie będzie to 100 procent, ale nawet jeżeli załatwimy problem azbestu w 50 procentach, to już będzie sukces – dodaje wójt.
Tym, co może spowolnić całą operację jest fakt, że za pieniądze z przyznaje dotacji nie można finansować zakupu i montażu nowych pokryć dachowych. To leży po stronie właściciela posesji. Dofinansowanie obejmuje zdjęcie azbestu, jego wywóz i utylizację. Spora grupa mieszkańców gminy czeka na to z niecierpliwością.
– Dwa lata temu, podczas gradobicia, wichur, mnóstwo dachów zostało zniszczonych. Prosiłem ludzi wtedy –jakby przewidując co może się stać – żeby zabezpieczyli azbest i złożyli go w jednym miejscu, bo być może będzie on usuwany na nasz koszt. I wiele osób ciągle ma go na swoich posesjach – tłumaczy Jan Basa.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Mówimy po krakosku - odc. 10