Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kim by się nie ożenił profesor Walery Pisarek

Maria Mazurek
Prof. Walery PisarekUrodził się 31 maja 1931 r. w Rabce -  językoznawca i prasoznawca. Specjalista w dziedzinie komunikowania masowego i socjolingwistyki. Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1969-2000 dyrektor Ośrodka Badań Prasoznawczych w Krakowie.W latach 70. wygłaszał pogadanki językowe w  telewizyjnym „Studio 2”. Autor większości tekstów konkursu ortograficznego „Ogólnopolskie dyktando”.
Prof. Walery PisarekUrodził się 31 maja 1931 r. w Rabce - językoznawca i prasoznawca. Specjalista w dziedzinie komunikowania masowego i socjolingwistyki. Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1969-2000 dyrektor Ośrodka Badań Prasoznawczych w Krakowie.W latach 70. wygłaszał pogadanki językowe w telewizyjnym „Studio 2”. Autor większości tekstów konkursu ortograficznego „Ogólnopolskie dyktando”. Andrzej Banas
Językoznawcy lubią opowiadać anegdotę o ich mistrzu, zmarłym 40 lat temu profesorze Witoldzie Doroszewskim. Uważał on, że istnieją błędy językowe, których nie da się zdzierżyć, które dyskwalifikują ludzi je popełniających. Doroszewski opowiadał np. o swoim „koledze” (wszyscy byli przekonani, że mówi o sobie) zakochanym po uszy w pięknej dziewczynie, z którą musiał zerwać narzeczeństwo, bo użyła w jego obecności wyrażenia „ciut, ciut”. Obrzydliwego - według niektórych językoznawców - rusycyzmu. Profesor Walery Pisarek, na szczęście, wykazuje się nieco większą tolerancją w kwestiach językowych. - Nie możemy zmieniać stosunku do drugiego człowieka z powodu potknięć językowych - stwierdza. Lecz po chwili pada „ale”. Profesor Pisarek wylicza zwroty, których nie zaakceptowałby u swojej żony.

Językoznawcy lubią opowiadać anegdotę o ich mistrzu, zmarłym 40 lat temu profesorze Witoldzie Doroszewskim. Uważał on, że istnieją błędy językowe, których nie da się zdzierżyć, które dyskwalifikują ludzi je popełniających. Doroszewski opowiadał np. o swoim „koledze” (wszyscy byli przekonani, że mówi o sobie) zakochanym po uszy w pięknej dziewczynie, z którą musiał zerwać narzeczeństwo, bo użyła w jego obecności wyrażenia „ciut, ciut”. Obrzydliwego - według niektórych językoznawców - rusycyzmu. Profesor Walery Pisarek, na szczęście, wykazuje się nieco większą tolerancją w kwestiach językowych. - Nie możemy zmieniać stosunku do drugiego człowieka z powodu potknięć językowych - stwierdza. Lecz po chwili pada „ale”. Profesor Pisarek wylicza zwroty, których nie zaakceptowałby u swojej żony.

1. Wziąść

- Nie ożeniłbym się z kobietą, która mówi wziąść, zamiast wziąć - zaczyna profesor. Czyli istnieje bariera, przez którą - jak sądzę - profesor nie byłby zainteresowany bliższą znajomością z prof. Krystyną Pawłowicz, która napisała na Facebooku, że forma „wziąść” jest poprawna, a skracanie jej do „wziąć” jest „cechą lewactwa, przejętą po komunistach psujących język”. - Wziąć jest jedyną poprawną formą - nie ma watpliwości profesor Pisarek. - Ludzie mówią i piszą „wziąść” zapewne przez skojarzenie ze słowem „siąść”. A tymczasem czasownikowi „wziąć” bliżej do „zdjąć”, bo w obu siedzi stareńkie „jąć”, czyli „zacząć coś robić” .

2. Rok dwutysięczny szesnasty

Rozwód, od razu - kręci głową prof. Pisarek. - Analogicznie moglibyśmy mówić: Chrobry został koronowany w roku tysięcznym dwudziestym piątym. A przecież reguła jest jasna: odmieniają się tylko dwa ostatnie człony liczebników porządkowych. Dlaczego ludzie niepoprawnie czytają daty? Zapewne, uważa profesor, wynika to z przyzwyczajenia. Kiedy wkroczyliśmy w nowe tysiąclecie, mówiliśmy (w tym przypadku akurat poprawnie) że mamy rok dwutysięczny. I ten „dwutysięczny” już nam został. Za 85 lat będziemy mieć rok 2100, czyli dwa tysiące setny, a po nim przyjdzie 2101, czyli dwa tysiące sto pierwszy. Ciekawe, czy będą tacy, którzy powiedzą: „dwa tysiące setny pierwszy”?

3. Biorę się za robotę

- Albo: wezmę się za pranie, za gotowanie. Na litość boską... zżyma się profesor. - Bierzemy się do czegoś, nigdy za coś. Chyba że bierzemy kogoś za rękę. - Wprawdzie obie formy rozwijały się równocześnie, ale w końcu to forma „brać się do czegoś” została uznana za poprawną.

4. W cudzysłowiu

Taka forma w słownikach nie istnieje, choć słyszy się ją - nie wiadomo dlaczego - bardzo często. Forma „w cudzysłowiu” byłaby usprawiedliwiona, gdyby jej podstawą był rzeczownik rodzaju nijakiego - to „cudzysłowie”, a nie ten „cudzysłów” jak Kraków, więc i w „cudzysłowie” jak w Krakowie, a nie w „Krakowiu”.

5. Pan doktór, pani doktór

- Moje uszy nie zniosłyby towarzystwa kobiety, która mówiłaby „doktór zalecił” - zaznacza językoznawca. Choć, jak dodaje, ludzie używający formy „doktór” mają, logiczne nawet, usprawiedliwienie: twierdzą, że w ten sposób odróżniają lekarza od człowieka ze stopniem naukowym doktora. Ale profesora takie tłumaczenie nie przekonuje.

6. Tysiącpięćdziesięcioletnia rocznica chrztu Polski

W tym przypadku, wzdycha profesor, można apelować tylko do logiki. - Zaczynając od początku: pierwsza rocznica, druga rocznica, trzecia rocznica, a więc i rocznica tysiąc pięćdziesiąta - tłumaczy. - Skoro rocznica jest co roku, to nie może trwać wiele lat. Z tak mówiącą kobietą nie dałoby się żyć. Nie dość, że popełnia błędy językowe, to jeszcze nie myśli logicznie.

7. Na dworzu

- Czy jako dziecko - pyta prof. Pisarek - wychodziła pani na dwór czy na pole? Otóż można zostawić na boku regionalne przyzwyczajenia i spory, często humorystyczne, między tymi, którzy wychodzą na dwór i na pole. Moja żona mogłaby pochodzić i z jednej, i z drugiej frakcji. Ale jakby pochodziła z „frakcji dworskiej”, a nie „polnej”, to musiałaby w moim towarzystwie deklinować to słowo poprawnie. A więc: na dworze. Bo dwór to ten dwór, nie jakieś to „dworze”.

8. Proszę panią

- Na szczęście - mówi z ulgą prof. Pisarek - rzadko jestem brany za kobietę, zatem nie słyszę tego sformułowania tak często, jak moje koleżanki. Ale zawsze mógłbym być świadkiem, jak żona tak zwraca się do innej kobiety. Tymczasem powinna powiedzieć: „proszę pani”. Bogiem a prawdą (nie: między Bogiem a prawdą) ta bidula mogłaby przed sądem się wybronić, twierdząc, że po „proszę panią” chciała dodać „o chwilę rozmowy”, ale coś jej nieoczekiwanie przeszkodziło - śmieje się językoznawca.

9. Za wyjątkiem

Bez wypominania wieku: profesor urodził się w takich czasach, że może mieć alergię na rusycyzmy. - To klasyczna kalka z rosyjskiego. Mówimy i piszemy tylko: z wyjątkiem.

10. Połeć polska

Połeć - kawał mięsa, słoniny, bok zwierzęcia. Rodzaj - uwaga - męski. Tymczasem w sklepach znajdziemy wędlinę o nazwie „połeć polska”. - Przy stoisku z wędlinami zamykam oczy - mówi profesor. - Tak mnie to złości, że przestałem nawet na jakiś czas tę wędlinę kupować. Próbowałem też wytłumaczyć sprzedawczyni, że powinno być „połeć polski”, ale ta wyciągnęła opakowanie producenta, z błędem w nazwie, i wzruszyła ramionami. A ja słyszałem, że jest zagrożona znaczna połać pewnej puszczy, ale wiem, że co innego „ta połać kraju”, a co innego „ten połeć wieprza”, więc proszę uparcie o 10 deka polskiego połcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska