Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z końmi od przedszkola do ślubu

Marek Podraza
Marek Podraza
Eliza zakochała się w koniach jeszcze w przedszkolu. W liceum poznała Przemka, któremu też te zwierzęta okazały się bliskie. Dzisiaj w Kobylance mają stajnię Galopada, a w niej 15 koni.

Eliza zakochała się w koniach jeszcze w przedszkolu. W liceum poznała Przemka, któremu też te zwierzęta okazały się bliskie. Dzisiaj w Kobylance mają stajnię Galopada, a w niej 15 koni. Konie weszły w życie Elizy, gdy była jeszcze dzieckiem. Od przedszkola uczyła się jazdy konnej. Nie przypuszczała wówczas, że za kilka lat konie zawiodą ją do ołtarza z Przemkiem i zawładną na poważnie ich życiem.

- Gdy miałam sześć lat, tato zawiózł mnie na pierwsze lekcje do stadniny koni huculskich w Gładyszowie. Trzy lata później już nieźle sobie radziłam. Marzyłam o tym, żeby mieć swojego konia - mówi Eliza Mendzikowska-Litwa, która wspólnie z mężem Przemysławem prowadzi stajnię Galopada w Kobylance.

Podobnie było i w przypadku pana Przemka. - Jak to na wsi. Rodzice mieli różne zwierzęta w gospodarstwie, ale z końmi zetknąłem się dopiero jako nastolatek - mówi Przemysław Litwa.

Poznali się w Kromerze, razem chodzili tam do liceum. Spotykali się na jazdach konnych. Po maturze przyszedł czas na studia. - Ja wybrałam zootechnikę na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, a Przemek studiował geologię na AGH. Na drugim roku spełniły się moje marzenia. Kupiłam sobie pierwszego w życiu konia. Była to klacz Alopa, która towarzyszy nam do dzisiaj i jest w naszej stajni, ma już córkę Acomę - opowiada Eliza.

Był problem, bo w Krakowie przecież nie mogła jej trzymać. Stacjonowała więc w Limanowej, a Eliza płaciła za jej utrzymanie. Pierwszym koniem Przemka był ogier Balero. Również i on jest do tej pory w stajni Galopada. - Tata doszedł do wniosku, że potrzebne mu jest towarzystwo, więc kupił jeszcze dwa hucuły. I tak przed ślubem mieliśmy już razem pięć sztuk - mówi Przemek.

Po ślubie pracowali w różnych miejscach - osobno. - W końcu tato Przemka powiedział nam, że nie może patrzeć, jak się tak tułamy i zaproponował, żeby osiąść na stałe w Kobylance. Tak zrodził się pomysł na powstanie stajni, do której na początku w wianie wprowadziłam Alopę i Acomę - mówi z uśmiechem Eliza.

Z czasem pojawiły się kolejne konie. Dzisiaj jest ich już 15 i na pewno więcej. - Mamy kucyka Mrówkę, owcę i kozę, a w planach zakup bydła szkockiego. Postawiliśmy na naukę jazdy konnej, hipoterapię, wycieczki konne. Najwięcej uczy się jazdy dzieci. Najmłodsi mają po 3-4 lata, ale są też osoby mające nawet ponad 50 lat. Jesteśmy dumni z tego, że udało się nam w rodzinnych stronach stworzyć miejsce do rozwijania swojej pasji - mówi na koniec pani Eliza.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska