WIDEO: Z wydmuszek tworzy arcydzieła
Autor: Paweł Chwał, Gazeta Krakowska
Dorota Pacanowska, z zawodu ekonomistka, z wydmuszek potrafi stworzyć prawdziwe arcydzieła. Jej ręcznie rzeźbione jajka ma już para prezydencka, teraz obdarowany zostanie także sam papież.
Choć ukończyła szkołę ekonomiczną, nie ma jednak przesadnego zamiłowania do cyferek. Zamiast siedzieć godzinami przy kalkulatorze, woli czuć wapienny kurz w gardle, którego w jej maleńkiej pracowni jest aż nadto. Dorota Pacanowska z Tarnowa realizuje się w nietypowym zdobieniu jaj, robi tzw. wydmuszki ażurowe. Gdy kończy, w skorupce jest więcej dziur, niż wapiennej powłoki. Im grubsza skorupa, tym sprzęt bardziej zaawansowany. W ruch nieraz idą dłuta, a w przypadku tego, co zniesie struś, także wiertła.
- Czasem się śmieję, że wpadam w jajeczny cug - mówi Dorota Pacanowska. - Łapię się na tym, że jest już po godzinie 22, a ja nadal buczę swoimi wiertłami. Najchętniej pracowałabym do skutku, nawet całą noc, ale sąsiedzi mają prawo do snu - dodaje.
Zaczynała jako totalny laik, wszystkiego uczyła się sama. Ośmioletni staż zrobił z niej prawdziwego arcymistrza.
Nad wydmuszką potrafi spędzić nawet kilka dni. Wycina w skorupce misternie zaplanowane wcześniej wzory - rozety gotyckie, ornamenty, liście, motyle, co jej akurat w duszy zagra. Jedno z jajek trafiło poprzez posłankę Urszulę Augustyn m.in. do Anny Komorowskiej.
- Stoi w Belwederze w honorowym miejscu. Pani prezydentowa doskonale pamięta, gdzie je dostała. Chlubi się nim. Zresztą kojarzy Tarnów właśnie z tą prześliczną pamiątką - mówi Urszula Augustyn. Drugie jajko otrzymał sam prezydent, podczas wizyty w Tarnowie.
Dorota Pacanowska w planach ma teraz dostarczenie jednego ze swych świątecznych dzieł również papieżowi Franciszkowi.
- Może jak będzie w Krakowie na Światowych Dniach Młodzieży, to uda mi się do niego dostać i wręczyć je osobiście - zastanawia się tarnowska artystka.
W swojej jajecznej karierze zrobiła już ponad tysiąc ażurowych wydmuszek, od kurzych, poprzez kacze, gęsie, a na przepiórczych i strusich kończąc.
- Można się zagotować, kiedy po godzinach dłubania w skorupce, ona niespodziewanie pęka - mówi. - Ale nauczyłam się, że z jajkiem trzeba obchodzić się jak z życiem. Kiedy coś się sypie, nie ma się co poddawać, tylko zaczynać od początku. - Kiedy pracuję przy moich wydmuszkach, zapominam o całym świecie. Nie myślę o tym, co mnie denerwuje, jestem skupiona na tym, co robię. Bo każda zła myśl wywołuje drżenie rąk, a skutek tego w tym fachu jest wiadomy - dodaje z uśmiechem tarnowianka, od niedawna wykwalifikowany terapeuta zajęciowy.