https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabił ją szeryf z Berzy?

Marta Paluch
archiwum
W listopadzie do sądu trafi sprawa Zbigniewa N., oskarżonego o morderstwo kobiety, której poćwiartowany tułów znaleziono pięć lat temu w parku Jerzmanowskiego w Krakowie, a odciętą głowę w Kostrzu. Dlaczego Zbigniew N., zwany szeryfem z Berzy, budzi w świadkach taki strach, że część z nich nie chciała zeznawać.

Archiwum X, CBŚ, prokuratura, Komenda Główna Policji, tysiące stron akt i mozolne szukanie śladów. Przez długi czas wysiłki śledczych w tej sprawie spełzały na niczym. Przeprowadzano dziesiątki badań - na próżno. Aż w końcu policjanci znaleźli trop. Prowadził na "Berzę", co w slangu bezdomnych oznacza Dworzec Główny w Krakowie. I do Zbigniewa N. Akt oskarżenia w jego sprawie ma być gotowy za miesiąc. Śledczy postawią też zarzuty jego dwóm kolegom - wspólnikom zbrodni.

Korpus w krzakach
Iwona i Sylwia, 17-letnie uczennice, biorą na spacer 26-letniego kolegę Michała. Przechodzą z osiedla przez mostek, nad Drwinkę. Jest zima, ale bez śniegu. Wilgotno - nad rzeką sterczą mokre krzaki i gniją brunatne liście. Michał widzi na nich coś różowego. Podchodzi. Odkrycie wywraca mu wnętrzności. Kadłub ludzkiego ciała wygląda potwornie. Odcięte w łokciach ręce, piersi ze śladami kilkudziesięciu przypaleń papierosami i różowo-fioletowe zwoje ścięgien tam, gdzie zwykle zaczynają się nogi. Ktoś je odciął nożem i siekierą. Młodzi dzwonią po policję. Jest 8 grudnia 2005 roku.

Gdy Grażyna Nowak, mieszkanka osiedla, jak co dzień wychodzi na spacer z dwuletnim ratlerkiem Borysem, nad rzeczką już roi się od mundurowych. - Bałam się tam iść. Z początku nie wiedziałam co to za chłopy się tam zgromadziły - wspomina. Potem jej powiedzieli. Po zbrodni, na osiedlu zaczynają krążyć teorie o tym, kto i jak ją popełnił. Mówili, że to sprawka rzeźnika, który mieszkał na osiedlu. Inni znowu twierdzili, że ktoś zabił tę kobietę w domku nad Drwinką, gdzie zbierali się okoliczni bezdomni.

Po osiedlu niesie się plotka, że znaleziono kolejne ciała. Do Komendy Wojewódzkiej Policji dzwonią mieszkańcy i mówią, że w mieście pojawił się seryjny zabójca - wampir. - Poprosiłam rodziców, żeby dzieci nie chodziły po parku po ciemku - mówi Maria Kucz, dyrektorka leżącej przy parku Szkoły Podstawowej nr 148. Park pustoszeje. - Chodziłam z Borysem na spacer, a wokół żywej duszy - wspomina pani Nowak.

Brak na niej śladów
Przy korpusie zabitej od razu zaczęli pracę technicy kryminalni. Znaleźli na nim włos nienależący do ofiary. - Niestety, nie nadawał się do identyfikacji - mówi prowadząca śledztwo Jolanta Kruczek z podgórskiej prokuratury. Była tam też sierść psa i guzik z męskich spodni. Nie udało się jednak określić ich pochodzenia. Nie można było też ściągnąć odcisków palców z ciała. - Leżało w wilgoci parę dni, wszystko się zatarło - dodaje pani prokurator.

W dole brzucha ofiara miała bliznę po operacji. Wycięto jej operacyjnie macicę. Śledczy sprawdzili więc wszystkie takie przypadki w Małopolsce. Na próżno. - To było szukanie igły w stogu siana - wzdycha prok. Kruczek. Nie dało się też dojść kim jest ofiara po zębach. Nie chodziła do dentysty i nie miała karty dentystycznej. Pierwsze śledcze hipotezy brzmią: zabójstwo w czasie libacji (prawdopodobne), profanacja zwłok do celów medycznego eksperymentu (prawdopodobne) lub seryjny morderca (mniej prawdopodobne - nie ma następnych ofiar).

W lutym 2006 r. w Kostrzu przechodnie znajdują głowę kobiety. Po badaniach okazuje się, że należała do zabitej z parku. Policja rekonstruuje jej twarz i publikuje w mediach. Bez rezultatu. Śledztwo zostaje umorzone w grudniu 2006 r. Prokuratura nie może wykryć sprawcy. A raczej - podejrzewa kim jest, ale nie może udowodnić winy. Śledztwo wznowiono w połowie 2008 r.
Szeryf z "Berzy"
W czasie gdy policjanci badają znalezioną w Kostrzu głowę kobiety, Zbigniew N. siedzi z kolegami i pije na "Tajwanie". To park przy fortach za ul. Montelupich. N. chwali się, że zabił swoją konkubinę. - Panicznie się go bali. Nazywali szeryfem z "Berzy", czyli dworca - mówi prok. Kruczek. Kiedyś w amoku oblał denaturatem kolegę i podpalił go. Szczęście, że denaturat był rozcieńczony wodą i się nie zapalił. Zbigniew N. wymuszał też od bezdomnych haracze.

A nie wygląda na psychopatę. Niewysoki, szczupły, choć umięśniony, brązowe włosy. Nie rzucał się w oczy, choć pod ubraniem, na skórze, miał wytatuowany m.in. stopień pułkownika w więziennej hierarchii. Siedział za oszustwa, groźby karalne, jazdę po pijanemu. Zbigniew N. nie żył jednak na marginesie. Miał żonę, która prowadziła dwa salony fryzjerskie.

Mieszkali w powiecie chrzanowskim. W 1998 r. przenieśli się do Krakowa. Zamieszkali przy ul. Wrocławskiej, później kupili dom w Zielonkach. Najprawdopodobniej za wyłudzane kredyty od banków. Zbigniew N. część z nich brał na swoje nazwisko, część na fałszywe dokumenty. Te wyłudzenia miał mu zlecać jeden z krakowskich gangsterów. W zeznanich świadków przewija się wątek powiązań szeryfa z "Berzy" z gangiem Marchewy (ale dowodów na to nie ma).

W 2005 roku, wiosną, żona pozbywa się Zbigniewa N. Nie przeszkadza jej pochodzenie jego pieniędzy, ale bicie. Sąd przyznaje jej alimenty na syna, których ojciec nie płaci. Zaczyna sypiać w wagonach na bocznicy dworca. Razem z konkubiną. Nazwijmy ją Przylepa, bo prawdziwego imienia nie znamy. To ona zginęła w grudniu.

Elegantka z dworca
Kobieta miała 30-40 lat. Przydomek stąd, że przylepiała się do towarzystwa, które akurat miało co pić. Chociaż bezdomna, zawsze wyglądała schludnie i elegancko. Kasę na ciuchy miała prawdopodobnie z "wędkowania" (w slangu bezdomnych - żebrania). Mogła się podobać. Wiadomo, że rodziła co najmniej raz, co wyka- zała sekcja zwłok. I na tym wiedza śledczych się kończy.

Mimo pięciu lat poszukiwań i przesłuchań, nie wiadomo jak nazywała się ofiara morderstwa, gdzie mieszkała przedtem, co robiła zanim została bezdomną. Do tej pory nie wiadomo, gdzie są odcięte jej ręce i nogi, choć śledczy szukali ich z psami tropiącymi wielokrotnie. Ale wiadomo, co stało się z Przylepą na początku grudnia 2005 roku. Jak zeznali świadkowie, kobieta zginęła, bo podskoczyła do Zbigniewa N., a on nie lubił, gdy ktoś mu się stawiał.

Zbigniew N. chciał od Przylepy pieniędzy na alkohol. Odszedł z nią na bok, na tory, z dwoma kolegami. "Żeby ją uciszyć, przywalili jej. Powiedział, że przyj... jej nożem" - mówił jeden ze świadków. Potem, według śledczych, zawlekli jej ciało pod pociąg i poćwiartowali. Żeby nie można było dojść po liniach papilarnych, kim była zabita. I postanowili wywieźć ciało. Wózkiem... - A który policjant zatrzyma bezdomnego, który jedzie z wózkiem? To nic podejrzanego - stwierdza prok. Kruczek.

Zawlekli korpus aż do parku Jerzmanowskiego, głowę - do Kostrza. Jak najdalej od dworca.
W 2008 roku Zbigniew N. wrócił do żony. W czerwcu policjanci z CBŚ zatrzymali go, bo sąd go poszukiwał m.in. za oszustwa. W 2009 r. śledczy postawili mu zarzut zabójstwa. Świadkowie zaczęli zeznawać (część materiałów jest tajnych). Zbigniew N. nie przyznaje się do winy ani nawet do znajomości z Przylepą. Przepadł jednak na wariografie. Wykrywacz kłamstw stwierdził, że nawet w nieistotnych sprawach nie mówił prawdy. - Sam w sobie wydruk z wariografu nie jest dowodem winy. Tu jednak jest poparty innymi dowodami - m.in. zeznaniami świadków - mówi prok. Kruczek.
Sześć osób zeznających w sprawie zasiądzie na ławie oskarżonych obok szeryfa z "Berzy". Ponieważ kłamali w śledztwie ze strachu.

Nadal szukają
Krzaki w parku Jerzmanowskiego, za którymi kiedyś ukryto zwłoki Przylepy, po morderstwie zostały ścięte. Policjanci nadal ustalają jak się nazywała i kim była. Wierzą, że pewnego dnia im się to uda.

Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda prawda o kryminalnej Małopolscekryminalnamalopolska.pl

60 tysięcy złotych do wygrania.Sprawdź jak. Wejdź nawww.szumowski.eu

Najświeższe relacje, najnowsze informacje z Mistrzostw Świata w siatkówce 2010www.trzeciset.polskatimes.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska