FLESZ - Zmiany w prawie spadkowym. Kuzyni przestaną dziedziczyć

Katarzyna K. miała orzeczoną niepełnosprawność w stopniu lekkim i mieszkała w skromnych warunkach we wsi koło Starachowic (woj. świętokrzyskie) z synem i 60-letnią matką Małgorzatą B., inwalidką oraz z jej mężem.
We wsi nie mieli o niej dobrej opinii, bo 15 lat wcześniej urodziła nieślubnego syna, co w opinii miejscowych dyskwalifikowało ją jako kobietę i sąsiadkę. Trudno się więc dziwić, że gdy Katarzyna K. zorientowała się, że znów spodziewa się dziecka, to nie wspomniała o tym domownikom, jak i żadnemu z sąsiadów.
Z racji tuszy łatwo było jej ukryć ciążę, ale w końcu doszło do porodu siłami natury 16 stycznia 2019 r., w domu. Na rozpaczliwy krzyk przybiegła Małgorzata B. Ujrzała córkę opartą o stół i próbującą rodzić. Widać było, że skręca się z bólu. Co się dalej stało, obie prokuratorowi i sądowi relacjonowały odmiennie.
Najpierw Katarzyna twierdziła, że urodzonego chłopca Małgorzata B. wsadziła do worka i zabrała do sieni. Druga relacja Katarzyny: po porodzie wzięłam malca z podłogi i włożyłam do wiadra z nieczystościami, w którym pływał niecałe 10 minut, wystawała mu wtedy główka. Trzecia wersja: noworodek od razu wpadł do wiadra.
Małgorzata B. opisywała fakt porodu odmiennie i podała, że córka po urodzeniu wzięła dziecko i wsadziła je do wiaderka, ale główką w dół. - Nie jest prawdą, że dziecko samo do niego wpadło - kategorycznie stwierdziła Małgorzata B. Sąd dał wiarę właśnie w tę relację. Potem Małgorzata B. zabrała dziecko i włożyła do plastikowego worka, który umieściła w pudełku i wyniosła do nieogrzewanej sieni. Wezwała karetkę, bo Katarzyna K. mocno krwawiła i tylko fachowa pomoc mogła ją uratować. Gdy pojawili się ratownicy Małgorzata przekazała im córkę, wręczyła też pakunek z martwym już noworodkiem.
Prokurator nie miał wątpliwości, że obie kobiety wspólnie dopuściły się zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Kobietom groziło co najmniej 12 lat odsiadki.
Sąd przyjął, że chłopczyk utopił się w wiadrze. Dziecko było zdrowe, zdolne do życia, miało 3 kg i 50 cm wzrostu.
Śledczy domagali się surowych kar dla oskarżonych: 25 lat więzienia dla Katarzyny K. i 15 lat dla Małgorzaty B. Sąd Okręgowy w Kielcach nie podzielił jednak przekonania, że uśmierciły dziecko z premedytacją. Uznał, że w przypadku rodzącej można mówić o dzieciobójstwie w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu i za nie skazał kobietę na 3 lata więzienia.
Babce malca wymierzył rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 4 tys. zł grzywny za nieudzielenie pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu grożącym mu utratą życia.
Tamtego dnia, konkluduje sąd, sytuacja porodu przerosła oskarżoną. Pojawienie się dziecka wyzwoliło brutalny, gwałtowny, ale sprzeczny z cechami osobowości Katarzyny K. impuls zniszczenia dziecka, jako przyczyny swojego cierpienia, dla uzyskania natychmiastowej ulgi. W opinii sądu działanie oskarżonej było drastyczne i nieodwracalne, skierowane przeciwko najwyższemu dobru jakim jest ludzie życie. Jednak jej zamiar nie był planowany.
W złożonej już apelacji obrońca Katarzyny K. wnosił o nadzwyczajne złagodzenie jej kary dla Katarzyny K. oraz o uniewinnienie Małgorzaty B. Prokurator domagał się za to 25 lat dla jednej i 15 lat dla drugiej kobiety. Krakowski sąd teraz obniżył tylko karę Katarzynie K.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- W tych znakach zodiaku łatwo się zakochać
- Mistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO 2020
- Oto finalistki Miss Małopolski i Miss Małopolski Nastolatek
- Drapacze chmur i 100 tysięcy mieszkańców. Tak ma wyglądać nowa dzielnica Krakowa
- Kraków. Najlepsi z najlepszych mistrzów parkowania. Przeszli samych siebie!