Małżonkowie z Podhala niezbyt sprawdzali się w roli opiekunów i sąd w Nowym Targu ograniczył im prawa rodzicielskie, bo nadużywali alkoholu. Maluchy trafiły do rodzinnego domu dziecka pod oko sióstr zakonnych. Kontakt z rodzicami miały podczas przepustek.
Gdy w 2016 r. 7-latka wróciła z jednej przepustki wychowawczyni podczas kąpieli zauważyła na jej ciele siniaki i zadrapania. Stwierdziła, że to ojciec ją zbił, gdy była w domu i gdy nie chciała pilnować młodszej siostry. Zakonnica powiadomiła o tym przełożoną, dyrektorkę domu dziecka. Tym bardzie że dziewczyna stwierdziła, że tata „bawił się jej ciałem”.
Po tej rozmowie zakonnica sporządziła notatkę i zawiadomiła Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Nowym Targu, które sprawowało pieczę na tym domem dziecka. Psycholog otrzymała od sióstr zakonnych informację o perypetiach dziewczynki. Wzięła ją na rozmowę w cztery oczy i przeczytała bajkę terapeutyczną o molestowaniu. Poprosiła dziewczynkę o wykonanie ilustracji do tej bajki. Dziecko narysowało złego czarnoksiężnika, a obok małe dziecko.
To było symboliczne nakreślenie postaci i roli dziewczynki w tym układzie z dorosłą osobą. Zdaniem psycholog zachowanie dziecka i ilustracja do bajki wskazywały, że dziewczynka padła ofiarą molestowania. Dzieci bez takich doświadczeń nie reagują na bajkę terapeutyczną.
Zobacz także:
Tajemnicza "uzdrawiająca piramida" przyciąga tłumy
Dziewczynkę przesłuchano przed nowotarskim sądem, ale bez obrońcy podejrzanego ojca. Adwokat mężczyzny wytknął ten błąd formalny błąd i zakwestionował zeznania dziecka. Przesłuchano je więc jeszcze raz podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu. Wtedy odmówiła zeznań. Miała do tego prawo, bo ojciec jest dla niej osobą najbliższą. 50-latek nie był karany i nie przyznał się do molestowania córki.
- Jestem wierzącym katolikiem, wszystkie córki kocham jednakowo i chciałem je wychować na dobre dzieci - mówił. Deklarował negatywny stosunek do pedofilii. - Nie mam i nie oglądałem takiej pornografii. Jestem dobrym ojcem. Teraz nie piję i chodzę na terapię anonimowych alkoholików - opowiadał.
Winą za zaistniałą sytuację z córką obarczał siostry zakonne. Twierdził, że został przez nie pomówiony, bo one na trójkę jego pociech w domu dziecka otrzymywały co miesiąc 7 tys. zł dotacji. Miały więc jego zdaniem finansowy interes w tym, by jego dzieci, były u sióstr jak najdłużej. Sugerował, że zakonnice zastraszały jego dzieci lub przekupywały je czekoladą i tabletem.
Żona oskarżonego przekonywała, że zakonnice mogły coś córce zasugerować i kłamała pod ich presją. - To zakonnice zrobiły całą aferę, gdy dowiedziały się, że stracą fundusze, gdy dzieci wrócą do domu- zeznała.
Zdaniem sądu zasadnicze znaczenie dla winy sprawcy miała relacja psycholog o reakcji dziecka na bajkę terapeutyczną. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał 50-latka za molestowanie córki. W apelacji prokurator chciał podwyższenia kary do 4 lat więzienia. Obrona wnosiła o uniewinnienie mężczyzny i przekonywała, że sądecki sąd naruszył szereg norm.
Mimo możliwości nie nagrywano przebiegu rozprawy, a gdy podczas jednej rozprawy rejestrowano tylko dźwięk to nie wszystkie wypowiedzi świadków znalazły się w protokole. Sąd nie włączył w poczet dowodów bajki terapeutycznej, do której dziewczynka wykonała ilustrację, sąd odmówił też zaprzysiężenia dwóch świadków.
Adwokat argumentował, że przesłuchanie pokrzywdzonej odbyło się w ten sposób, że dziewczynka siedziała na kolanach zakonnicy, która szeptała jej odpowiedzi do ucha. Dziecku zadawano też pytania sugerując, na które reagował tylko kiwnięciem głową, a nie pełnymi wypowiedziami. Sąd Apelacyjny w Krakowie po dodatkowych czynnościach uniewinnił mężczyznę od zarzutu.
WIDEO: ZAKAZ WSTĘPU
