- Dostałem wypowiedzenie pod koniec września z rocznym wypowiedzeniem - mówi Krzysztof Całka. - Spodziewałem się tego w związku z planami prywatyzacji "Polskich Tatr". Jak dodaje, będzie domagał się od spółki zwrotu poniesionych nakładów. - Gdy w roku 1984 wszedłem na kemping, zastałem tam "psie budki" - wspomina. - Choć to nie było moje, to po gospodarsku wziąłem się do rzeczy, zacząłem
remonty. Znajomi śmiali się ze mnie, że pakuję w kemping wszystko, co zarobię. Ale wstyd mi było przed klientami.
Gut Mostowy nie chce rządzić w Zakopanem
Prezes Tarnowski tłumaczy, że umowa nie została wypowiedziana z powodu złej współpracy z panem Całką, czy w związku z innymi planami spółki co do tego terenu. - Wypowiedzieliśmy wszystkie dotychczasowe umowy, jakie mieliśmy zawarte z różnymi podmiotami, nie tylko tę na kemping - podkreśla prezes Tarnowski. - We wszystkich przypadkach chodziło o renegocjację warunków umów.
Zapewnia, że spółka nie zamierza likwidować kempingu pod skocznią. Nie wyklucza też dalszej współpracy z Całką.
- Spółka jednak nie zwróci dzierżawcy poniesionych nakładów, bowiem zgodnie z zapisami aneksu w zamian za modernizację obiektów spółka nasza zobowiązała się nie wypowiadać umowy przez okres 10 lat. I te warunki zostały przez nas dotrzymane. Jeżeli zaś dzierżawca poniósł inne wydatki bez uprzedniej zgody spółki, to w tym przypadku będą miały zastosowania zapisy umowy i kodeksu cywilnego - twierdzi prezes "Polskich Tatr". Pan Krzysztof mówi, że nie rozmawiał jeszcze ze spółką na temat przedłużenia umowy na kolejne lata. Ale nie wie też, czy będzie tym zainteresowany.
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Wejdź na**kryminalnamalopolska.pl**
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na**www.szumowski.eu **