Autor: Łukasz Bobek/Gazeta Krakowska
Do napadu doszło ok. godz. 10. - Kobieta weszła do przedszkola wykorzystując fakt, że akurat jeden z rodziców odprowadzał do nas swoje dziecko. Powiedziała jednej z pracownic, że chce rozmawiać z nauczycielką. Gdy ta do niej wyszła, wyciągnęła coś przypominające broń, wymierzyła do niej i powiedziała, że to jest napad. W torbie zaś miała butlę z gazem. Powiedziała, że chce wziąć dzieci jako zakładników - mówi Jacek Ślosarczyk, dyrektor placówki.
Przedszkolanki widząc co się dzieje szybko wyprowadziły dzieci na górne piętro. - Dzieci nie miały styczności z tą panią - mówi dyrektor placówki.
Policję zaalarmowali pracownicy przedszkola. Mundurowi szybko zdołali obezwładnić kobietę. Na miejsce przyjechała także straż pożarna, która zabezpieczyła butlę i sprawdziła budynek.
Gdy kobieta była w przedszkolu, zadzwoniła do Jurka Jureckiego z "Tygodnika Podhalańskiego". - Przedstawiła się i powiedziała, że wzięła dzieci jako zakładników w przedszkolu na ul. Szymony. Mówiła, że to akt desperacji, że nie może już żyć dłużej, że nikt jej nie chce pomóc. Gdy to mówiła, usłyszałem jakiś rumor. Wychodzi na to, że wtedy do przedszkole weszła policja - mówi Jurecki. Jego zdaniem wszystko wygląda na to, że kobieta zaplanowała napad na przedszkole.
- To 51-letnia mieszkanka Zakopanego, którą wcześniej już znaliśmy. Wiemy też, że była po opieką lekarza. Została zatrzymana - mówi Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.