Historię rodziny Galiców zna chyba każdy zakopiańczyk. Kilka miesięcy temu została ona wyrzucona z zajmowanego przez siebie mieszkania na ulicy Ubocz. Budynek walił się. Gdy już wydawało się, że staną się bezdomnymi, pomocną dłoń wyciągnął Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, który najpierw umieścił rodzinę w budynku internatu dawnego Technikum Tkactwa Artystycznego, a następnie przeniósł ją do ośrodka interwencji kryzysowej przy ul. Makuszyńskiego. Termin w którym rodzina mogła tam przebywać upływał 31 marca.
Czytaj także:**Zakopane: kierowcy busów uciekli przed policją**
- Urzędniczki z MOPS szantażowały mnie, że mam sama znaleźć sobie mieszkanie, bo inaczej zabiorą mi dzieci - mówiła na sesji Elżbieta Galica. - Znaleźliśmy z mężem mieszkanie w Poroninie za 700 złotych, ale nie stać nas na nie. Najpierw mówili nam, że będą za nie płacić, a teraz się z tego wycofali. Ponoć Poronin to nie nasza gmina i oni tam nie mogą dopłacać.
Z tą relacją nie zgodziła się wiceburmistrz Wojciech Solik, który twierdził, że dzień wcześniej rozmawiał z Galicową. Ta twierdziła wówczas, że ma mieszkanie i jest zadowolona. - Zapewniam, że będziemy płacić państwu Galicom za to mieszkanie. Nie rozumiem skąd to nieporozumienie - zastanawiała się Ewa Broniewska-Zawija, wicedyrektor ośrodka pomocy. Słysząc te słowa Galicowa opuściła sesję dziękując za pomoc, którą dostała.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Były ubek podejrzany o podpalanie kobiety
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy