W 2012 roku "popisy" miejscowych samorządowców w sieci oglądało łącznie przeszło 11 tys. użytkowników internetu. Tak liczna publiczność wywarła jednak na lokalnych politykach swoje piętno. Pod okiem kamery u części z nich rozwinął się wirus swoistej dolegliwości "celebry-tozy".
Kiedy przed przeszło rokiem w Zakopanem wprowadzono otwarte transmisje z obrad miejscowej rady miasta, powodów na rozpoczęcie takiej praktyki było kilka. Głównym była nadzieja, że kamery zainstalowane przed miejską mównicą złagodzą "język", jaki z niej płynie. Urzędnicy z magistratu liczyli, że radnych spęta świadomość, iż ich poczynania obserwują tysiące osób i zaczną być grzeczni.
Rok 2012 pokazał jednak, że stało się inaczej. - Często śledzę obrady sesji i wiem, że od kiedy można je oglądać w internecie, stały się one bardziej zażarte - mówi Przemysław Bolechowski, dziennikarz radiowy z Zakopanego. - Radnych kamery wcale nie peszą. Wprost przeciwnie. Mam wrażenie, że większość z nich przed obiektywem przemienia się w "gwiazdorów". Rajcy wiedzą, że ogląda ich znaczna widownia i ta myśl działa na nich jak "medialna viagra".
Słowa Bolechowskiego potwierdzają liczby. Podsumowaliśmy wystąpienia zakopiańskich radnych na sesjach w 2012 roku. Wyszło, że tylko wygłaszając interpelacje 18 z nich (3 z 21 rajców nigdy nie zdecydowało się zabrać głosu w tym punkcie - przyp. red.) wystąpiło przed kamerą aż 103 razy! Największymi mówcami byli Marek Trzaskoś (19 wystąpień), Józef Figiel (17 przemówień) i Jan Gąsienica Walczak (16 mów).
Abstrahując od tego, co wspomniani panowie i ich koledzy oraz koleżanki mówili, dzięki telewizyjnemu eksperymentowi okazało się, że wielu zakopiańskich polityków to wielkie, choć niespełnione, talenty aktorskie. To dla nich powołaliśmy więc w redakcji specjalne jury, które przyznało "Telekamery Gazety Krakowskiej". Trafiły one do 5 radnych, którzy w 2012 roku najmocniej pracowali na role celebrytów.
- Dobrze, że przyznajecie takie "przekorne" nagrody. Wątpię jednak, by sprawiły one, że radni przestaną gwiazdorzyć przedkamerami - mówi prof. Zbigniew Nęcki, socjolog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Ludzka psychika jest tak zbudowana, że większość z nas lubi występować przed dużym audytorium. Radni stojąc przed kamerami - podobnie jak posłowie w Sejmie - chcą się pokazać wyborcy. Odstawiają przed nim przedstawienia. A że w polityce kto mocniej krzyczy, ten jest silniejszy, toteż gwiazdorzenie polega na pyskówce i lansie.
- Dlatego prawdopodobnie transmisje z obrad będziemy prowadzić tylko do końca tego roku - mówi Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. - W 2014 będą wybory i boję się, że radni wykorzystają te transmisje jako formę kampanii - dodaje burmistrz, który sam nieraz występował na sesji. - A ja jestem za tym, by ludzie mogli nas oglądać - mówi z kolei Jerzy Za-charko, przewodniczący zakopiańskiej rady miasta. - To ważne, by kwestie, o których dyskutujemy, dotarły do jak największej liczby ludzi. Prywatnie też uważam, że niektórzy radni przesadzają z autopromocją. Co ja mogę z tym zrobić? Przecież nie zakażę im się wypowiadać.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+