Drzwi do adaptacji
Zakopiański magistrat ogłosił właśnie przetarg na - jak to zostało nazwane - adaptację 52 par drzwi do pomieszczeń biurowych. W każdych drzwiach zostaną wycięte dziury 25 na 165 centymetrów, w które zostaną wstawione szyby. W górnej części szyby ma pojawić się jedynie małe logo miasta Zakopane.
Szacuje się, że adaptacja drzwi w urzędzie pochłonie około 13 tysięcy złotych (250 zł za sztukę). Ostateczna cena będzie znana, kiegdy rozstrzygnie się przetarg. Na oferty magistrat czeka do 21 grudnia. Zapewne już po świętach wybrana zostanie najkorzystniejsza propozycja.
Polityka przejrzystości
Skąd nagle pomysł na szklane drzwi? - Generalnie chciałbym, żeby nasi urzędnicy w ogóle pracowali w otwartej przestrzeni, tak jak to jest w wielu nowych budynkach. Ale że nie mamy możliwości na aż taką przebudowę naszego magistratu, zdecydowałem się na oszklenie drzwi - podkreśla burmistrz Dorula. - To powinno skrócić dystans między urzędnikiem a petentem.
Burmistrzowi zależy na tym, aby ludzie przychodzący załatwić sprawę do urzędu widzieli, co robią w pokojach jego podwładni.
- Widząc, że w danym pokoju nie ma innego petenta, będą wiedzieli, że można wejść do środka. A tak wędrują od drzwi do drzwi i stoją na korytarzach - zauważa Leszek Dorula.
Burmistrzowie za szkłem
- Drzwi w naszych gabinetach również mogą być oszklone, czemu nie - odpowiada Dorula na pytanie „Gazety Krakowskiej”, czy wejście do gabinetów burmistrzów zostanie poddane adaptacji. - Chociaż w naszym przypadku jest nieco inaczej. Żeby dotrzeć np. do mojego gabinetu, najpierw trzeba przejść przez sekretariat, który zresztą jest oszklony. Ale myślę, że i nasze drzwi również zaopatrzymy w szybę. Jak wszystkie, to wszystkie.
Urzędnicy: to inwigilacja
- To dobry pomysł - przekonuje Jan Galica, starszy mieszkaniec Zakopanego. - Niech ludzie widzą, jak pracują urzędnicy. Bo czasem trzeba sterczeć na tych korytarzach po kilkadziesiąt minut. A pieron jeden wie, czy oni są rzeczywiście zajęci, czy kawę piją. Kiedy nieraz pukałem do gabinetów, to usłyszałem tylko, żeby czekać. Może, jak będą wiedzieli, że patrzą na nich ludzie, szybciej im praca pójdzie - śmieje się starszy góral.
Urzędnicy miejscy tak entuzjastycznie do pomysłu nie podchodzą. Żaden jednak otwarcie z protestem nie wystąpił przeciw pomysłowi swego szefa - burmistrza Doruli. Nieoficjalnie nie szczędzą krytyki. Szyby w drzwiach to, jak przekonują, przesada.
- My nie leżymy cały dzień w urzędzie i nie pijemy kawy, ale normalnie pracujemy. A mam wrażenie, jakby burmistrz nam nie wierzył i chciał nas podglądać - zauważa jedna z osób zatrudnionych w magistracie.
