Zobacz także:
- Nie da się normalnie żyć - narzeka Paweł Ogórek, mieszkający parę metrów od jezdni. - Nie pracujemy w piekarni, ani w kopalni, ale moja rodzina jak nic nabawi się pylicy. Niech urzędnicy spróbują tu pomieszkać kilka dni, to z pewnością inaczej spojrzą na naszą sytuację.
- Na podwórku nie da się wywiesić prania, bo zaraz jest czarne. Okien też nie można otwierać, żeby przewietrzyć pokoje - wtóruje Jadwiga Kotlarz. - Strach puszczać dzieci, żeby bawiły się w takich warunkach na polu.
Tomasz Gawlik codziennie odgarnia grubą warstwę kurzu z samochodu zamkniętego w garażu. Brud i hałas to jednak nie jedyny problem mieszkańców Biegonickiej. Wzdłuż jezdni nie ma chodników, ani nawet poboczy. Codziennie chodzą tędy dzieci do szkoły. Rodzice ze strachem czekają na ich powrót.
- W środę trzykrotnie zahaczył mnie ktoś lusterkiem, kiedy szłam skrajem drogi. Pędzący drogą kierowcy nie mają za grosz wyobraźni - opowiada pani Jadwiga. - Dzwoniłam na policję, to kazali mi notować numery rejestracyjne. I co? Za każdym razem mam trzymać w ręku notatnik i długopis?
Mieszkańcy wielokrotnie słali pisma do Miejskiego Zarządu Dróg i Urzędu Miasta w Nowym Sączu. Nie doczekali się reakcji. Urzędnicy zapewniają, że za dwa tygodnie problem zniknie. Czy rzeczywiście? Chodnik ma powstać, ale jedynie na 800 metrach od skrzyżowania z ul. Węgierską. Do dalszych domów nie dotrze.
- Jak zapytałam o to w zarządzie dróg, to pani rzuciła słuchawką - mówi pani Jadwiga. - Innym razem usłyszałam, że trzeba było pomyśleć, zanim postawiliśmy dom. Tyle, że on powstał wcześniej, niż droga.
Serwis Wybory 2011: Najświeższe informacje wyborcze z Małopolski!
Weź udział w akcji Chcemy Taniego Paliwa! **Podpisz petycję do rządu**
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!