Kraków walczy ze smogiem donosami
Jedno z pierwszych oskarżeń o palenie odpadami padło na... Jacka Majchrowskiego. Według zawiadamiającego prezydent Krakowa do swojego kominka wrzuca stare buty i plastikowe butelki. W innym przypadku obywatel donosi, że przy ulicy Bieżanowskiej "na górze w ciemnej dziurze Murzyn z Cyganem palą skręty". Aż pięć razy ktoś podał, że śmieci do pieca wrzuca się w Młodzieżowym Domu Kultury przy al. 29 Listopada, co też okazało się nieprawdą.
Były też prośby o interwencje w Skawinie, a nawet w Nowym Targu. W Karniowie ponoć "nawet sąsiad wójta wylewa szambo do rowu pod osłoną nocy". Zgłoszono też kombinat w Nowej Hucie i kominy elektrociepłowni w Łęgu. W jednym przypadku ktoś donosił na sąsiada, że ten nie zbudował budy dla swojego psa.
- Od razu odrzucamy niepoważne zgłoszenia i takie, w których nie podaje się konkretnego adresu - zapewnia Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej. Takich zawiadomień do wczoraj było 122.
Ale do sprawdzenia i tak zostało 290. Pojechaliśmy z patrolem, na który spadło to zadanie. Sami strażnicy sceptycznie podchodzą do pomysłu z mapą.
- Mamy dwa razy więcej roboty. Często ludzie podają dany adres, bo przeszkadza im dym, ale nic nie wskazuje na to, że pochodzi on ze śmieci - mówi strażnik Marcin. - U jednego wulkanizatora mają tyle naszych protokołów, że sobie nimi wyklejają ścianę - dodaje strażniczka Anna. Przy każdej interwencji mundurowi muszą wypełnić kartkę A4.
- Przy zgłoszeniach telefonicznych przynajmniej wyświetla się nam numer, a mapa daje pełną anonimowość. Stąd głupie donosy - zauważają strażnicy. Często pod tym samym adresem są kilka razy. I nic.
Jedziemy do składu budowlanego przy ulicy Balickiej. - Już drugi raz przyjeżdżają, a my tu tylko węgiel mamy - mówi pan Franciszek, zajmujący się kotłownią. - Takie wizyty mi nie przeszkadzają. Tych, co palą śmieciami, trzeba ścigać - dodaje. Strażnicy przyznają jednak, że trafiają też na mieszkańców, którzy nie kryją oburzenia z powodu kolejnej kontroli. Mundurowi mają prawo wchodzić do mieszkań na podstawie upoważnienia wydanego przez prezydenta miasta. Takie uprawnienia daje mu Ustawa o ochronie środowiska.
Pod dwoma adresami na Królowej Jadwigi nikt nie otwiera. Internauta napisał, że w jednym z domów całymi dniami z komina wydostaje się brązowy, smrodliwy dym. "Muszę obok niego biec w drodze do przystanku, bo mam odruchy wymiotne". Nie możemy jednak potwierdzić tych doniesień.
Kontrolę udaje się przeprowadzić w trzecim domu. - Dobrze wiem, kto na mnie donosi. Taka wredna baba z okolicy. Śmieszy mnie to - mówi pan Karol. Pali tylko węglem.
Pod adresem przy ul. Księcia Józefa... nie ma nawet domu. Zniechęceni żegnamy się ze strażnikami i pytamy, czy działanie mapy ma w ogóle sens?
- To zawsze forma prewencji. Ludzie widzą, że ścigamy palenie śmieciami i robią to coraz rzadziej. Liczba wpisów na mapie już zaczęła spadać. Żartownisie wystrzelali się z pomysłów i myślę, że teraz będziemy już mieli sam poważne zgłoszenia - mówi rzecznik Anioł.
Mapa nijaka
Mapę miejsc, gdzie pali się śmieciami, znajdziemy na stronie internetowej www.krakow.pl/spalanie. Aby wysłać zgłoszenie musimy wypełnić formularz pod mapą, podać dokładny adres miejsca i uzasadnić, skąd nasze podejrzenia. Straż miała nanosić na mapę wyniki kontroli, zarówno niepotwierdzonych donosów, jak i ujawnionego łamania prawa. Tymczasem na razie znajduje się na niej tylko 20 punktów z enigmatycznym podpisem "spalanie".
Word Press Foto 2012 - Najlepsze zdjęcie prasowe 2012 r. [GALERIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+