W okolicach Czarnobyla na naszych oczach zachodzi odwrotny proces. W skażonej zonie krowy zostały z samosiołami, czyli ostatnimi mieszkańcami, którzy odmówili ewakuacji lub wrócili ukradkiem do skażonej zony. Po ich naturalnej śmierci bydło uszło na wolność.
Ku zdumieniu przyrodników, którzy monitorują Czarnobylski Radiacyjno-Ekologiczny Rezerwat Biosfery, krowy mają się zdumiewająco dobrze. Przetrwały zimę w niezłej kondycji. Nie widać też negatywnego wpływu konsumowanych radioizotopów na potomstwo. Zaś cielaków przybywa, choć w liczącym kilkanaście sztuk stadzie czarno-białych krów byków jest zbyt mało. Co ciekawsze proces zdziczenia jest powolny. Zwierzaki wciąż tolerują ludzi, a cielaki przyjmują pokarm z ręki przyrodników. Perspektywy wyglądają nieźle.
Krowy radzą sobie z wilkami i zdziczałymi psami. Najgroźniejsze są miny zostawione przez rosyjskich okupantów. Ciekawe, ile pokoleń zajmie im przybranie wyglądu pradawny turów, które kiedyś sprawdziły się w naturalnych warunkach.
