Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zebraliśmy blisko 10 tys. zł dla Pawła!

Halina Gajda
Nasza redakcja wraz z fundacją „Beskidzka Zima” kwestowała pod hasłem „Obudźmy Pawła”.

Kilkudziesięciu wolontariuszy przez trzy dni kwestowało na rzecz Pawła Grabowskiego, 24-latka z Gorlic będącego w śpiączce po wypadku samochodowym. Mimo przenikliwego chwilami zimna, nikt nie narzekał. Robiliśmy wszystko, by zebrać jak najwięcej pieniędzy potrzebnych do opłacenia specjalistycznego turnusu rehabilitacyjnego, który da mu nadzieję na poprawę stanu zdrowia.

- Paweł wie o wszystkim, co dla niego działo się na Rynku. Opowiedzieliśmy mu jeszcze w niedzielę - relacjonowała nam Krystyna Grabowska, mama chłopaka. - Córka pokazała mu zdjęcia. Wpatrywał się w ekran telefonu, a ja wierzę, że rozumiał wszystko, tylko na razie nie potrafi tego okazać - dodała wzruszona.

Te prawie 10 tysięcy zł, jakie zebraliśmy, to zasługa niezliczonej rzeszy ludzi dobrego serca, którzy nie pozostali głusi na nasz apel o pomoc.

W piątek nasza redakcja zamieniła się w centrum dowodzenia - ktoś pakował stroiki w folię, inni przygotowywali wiązki sianka na wigilijny obrus, zdobili jemiołę kolorowymi wstążkami. - Zamieszanie jak w betoniarce - stwierdził ze śmiechem jeden z wolontariuszy. Podobny ruch panował na naszym stoisku, przy którym można było dostać świąteczne ozdoby za dowolny datek.

Paweł potrzebuje bardzo specjalistycznej neurorehabilitacji. Rodzina oraz przyjaciele 24-latka robią, co tylko mogą, by się obudził. - Jestem wam bardzo wdzięczna. Nie wiem, co powiedzieć, jak podziękować - mówiła nam wczoraj Krystyna Grabowska, mama będącego w śpiączce 24-letniego Pawła, dla którego kwestowaliśmy podczas trzydniowego świątecznego jarmarku.

Chwil wzruszenia było przez ten czas naprawdę sporo. Bo przychodzili koledzy Pawła. Trochę niepewnie odbierali od nas pudła ze stroikami, opłatkami, pierniczkami, które rozprowadzali w zamian za datki. - Powiedzcie, jak wy to robicie? - pytali.

Poinstruowani, nie zniechęcali się porażkami lub wzruszeniem ramion przechodniów. - Zbieram dla brata, chorego brata i to jest najważniejsze - pocieszał sam siebie Piotr Grabowski, brat bliźniak chłopaka.

Zebrane pieniądze to połowa kwoty potrzebnej na specjalistyczny turnus rehabilitacyjny. Dla mamy Pawła, pani Krystyny, to ogromy krok do przodu. Ale nie tylko, bo te wszystkie puszki są dla niej jak akumulator, z którego czerpie siłę do walki o chłopaka. Siłę dają jej też wolontariusze Fundacji Beskidzka Zima, która pomogła nam w organizacji zbiórki. Maciek Zimowski z fundacją współpracuje od trzech lat i nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Bo najważniejsza jest skuteczność - jak trzeba przebrać się za Mikołaja, bo dzieci chciały mieć zdjęcia, proszę bardzo. Za chwilę Maciek z dwiema choinkami pod pachą biegł przez płytę Rynku, nagabując wszystkich spotkanych, by kupili drzewko na rzecz Pawła. Nie minęło dużo czasu, a siedział już na ławce, z psem na kolanach i puszką obok - pozując do fotek za drobny datek.

Staszek Matuła z rodzinną kapelą wyśpiewywał zabawne rymowanki. Od razu podstawiał pod nos puszkę. Nikt mu nie odmówił. Z kolei Kacper Gucwa, na co dzień uczeń ZSE, w weekend wolontariusz, dwoił się i troił zachwalając nasz kramik. - Nigdzie takich ładnych stroików jak u nas nie ma - krzyczał na całe gardło. - Pomagamy Pawłowi, przyjdźcie do nas - zachęcał.

Rzeczywiście takich stroików, bombek, ozdób choinowych, pierniczków nie było nigdzie indziej. To wszystko dzięki ludziom, którzy odpowiedzieli na nasz apel. Choćby Halina Belczyk, gorliczanka, która przyniosła nam piękną koronkową serwetę i oryginalne, bo wyszywane kartki świąteczne. - Wiem, co to choroba, co to walka o każdy dzień, o minimalną sprawność - podkreślała.

Mieliśmy kilka naprawdę „odjazdowych” gadżetów. Choćby choinkę z... jednorazowych plastikowych widelców. Tu redakcja bije się w pierś - byliśmy pełni obaw, czy uda się znaleźć kogoś, kto będzie chciał mieć taką w domu. Tymczasem w niedzielę po południu do naszego stoiska podszedł młody mężczyzna i od razu pokazał palcem: ta i żadna inna. Dla przypieczętowania transakcji od razu wrzucił do puszki sowity datek.

Do Gorlic, specjalnie na jarmark i nasz kiermasz, przyjechała Elżbieta Waląg. - Mam chorego wnuka. Też nam ludzie pomagali i pomagają. Nie poddaliśmy się - mówiła nam. Anna Cetnarowicz, szefowa fundacji, przez trzy dni kwestowała w stroju... elfa. - Nie mam problemu, gdy ktoś przygląda mi się podejrzliwie - śmiała się. - Mamy być skuteczni, a nie eleganccy - przekonywała. Dziękujemy wszystkim za hojność, serdeczność i słowa wsparcia. Bez Was nie podołalibyśmy.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska