Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby czytali liczni, a pisali tylko niektórzy…

Przemysław Osuchowski, publicysta
Wojciech Matusik
Żyjemy w czasach, w których piszą wszyscy, a nie czyta prawie nikt. Druk już nie jest nobilitacją. W czasach, gdy jeszcze nie wiedziałem, że opublikuję cokolwiek na papierze (o komputerach, internetach, facebookach i blogach nikt przecież nie wiedział), usłyszałem ciekawą opinię: każdy średnio inteligentny człowiek, który przeczytał 100 dobrych książek, powinien napisać sto pierwszą bardzo dobrą.

Sentencja ta ciągnie się za mną od trzydziestu paru lat. I ciągle głowię się, jak wybrać tę setkę… Bo po co, to już ustaliliśmy. Czemu o tym piszę właśnie dzisiaj?

Bo wczoraj odszedł Stanisław Barańczak. Literat pozostający całe życie w cieniu. Wybitny poeta. Niesamowity tłumacz. To dzięki niemu pokolenie naszych dzieci dostrzegło, iż Szekspira warto czytać. Sprawdźcie w limerykach! Szekspirowi poświęcił ponad dekadę. Zaczął w połowie lat 80. "Hamletem". Skończył na koniec XX w. symbolicznie "Wszystkim dobrym, co się dobrze kończy". Choć wcale dobrze nie było…

Przełożył też kanoniczne nazwiska poezji anglojęzycznej XX wieku: Dickinson, Heaney, Eliot, Brodski, Bukowski… A światu podał Herberta. Był też wybitnym eseistą. Ale nie unikał drobnych humoresek.

Dla mnie jednak był przede wszystkim klucznikiem, który otworzył oczy pacholęcia na… literaturę złą. Pokazał, jak odsiewać ziarno od plew. W dodatku z diaboliczną lekkością, ironią, swobodą. Pewnie nie przyszło ani jemu, ani Janowi Pieszczachowiczowi, ówczesnemu naczelnemu "Studenta", na myśl, że kilkanaście felietonów pokazujących "książki najgorsze" w roku 1975 stanie się z czasem początkiem kultowych kilkudziesięciu, a w konsekwencji wznawianej do dzisiaj książki.

Ostatni raz chyba pięć lat temu "Znak" wznowił "Książki najgorsze" i znów uwiódł słowem Barańczaka czytelników, którzy przecież, nawet gdyby chcieli, nie trafią już na wyśmiewane grafomańskie popisy rodzimych autorów "powieści" kryminalnych, albo głupawe wypociny apologetów czynu zbrojnego jedynie słusznych szeregowych i generałów.

Nikt wtedy nie znał terminu "literatura śmieciowa". Nikomu do głowy nie przyszło, że gazety zamienią się w tabloidy. Nikt nie wiedział, że telewizja zamieni się w magiel. A twórcy powszechnie dostępnego i interaktywnego internetu nie przewidzieli, że stanie się nie forum, lecz ściekiem. Ciągle trudno nam uwierzyć, że jesteśmy coraz mniejsi, coraz śmieszniejsi, coraz głupsi.
Stanisław Barańczak od prawie 30 lat zmagał się z chorobą i bezwzględnym kalendarzem. Wiedział, że ma mało czasu.

Dlatego pracował tak intensywnie. Dlatego nie miał już czasu na złe książki. Kilka razy namówiono go do takich żartów i dzisiaj można "odświeżać" wznowienia książkowej humoreski.

Ja będę mu zawsze wdzięczny, że zaoszczędził mi tyle czasu. Mam nadzieję, że wykorzystałem go z odrobiną sensu… I że takich, co czytają, jest jeszcze trochę. A pozostał nam wstyd, że on widział więcej niż my. I może dlatego wyemigrował… Wczoraj już na zawsze…

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska