- Prosiliśmy wojewodę, aby interweniował w naszej sprawie do rządu i ministerstwa. Obiecał pomoc w tej kwestii. Jednak jak na razie nie mamy ani odpowiedzi, ani pieniędzy - przyznaje Józef Gąsiorek, wójt gminy Zembrzyce.
Ogrom zniszczeń w zembrzyckiej gminie jest podobny jak w Lanckoronie. Gmina więc na odbudowę będzie potrzebowała również około 10 mln zł. Zabezpieczyć powstałych osuwisk na osiedlu Bace w Zembrzycach oraz w Tarnawie Dolnej się nie da. Kosztowałoby to grube miliony złotych.
- W Tarnawie osuwisko ma jedenaście hektarów powierzchni. Jest ogromne. Dlatego w grę wchodzi tylko odbudowa - mówi wójt. Jednak aby to rozpocząć, potrzebne są i pieniądze, i działki, na wybudowanie nowego osiedla. Gmina nie ma ani jednego, ani drugiego.
- Nie mamy gminych działek na wybudowanie nowych osiedli, więc musimy je kupić, a Lanckoronie nawet kuria dała jedną dużą działkę - żali się wójt Gąsiorek. Nie ma on nic przeciwko pomocy poszkodowanym z Lanckorony, ale chciałby, żeby wszyscy poszkodowani przez majową powódź byli traktowani równo, a nie, że o jednych się pamięta bardziej, a o drugich mniej.
Gmina spisała z mieszańcami stosowne porozumienia. Teraz poszkodowani otrzymują od Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Suchej Beskidzkiej nakazy o rozbiórce. Mieszańcy są zrozpaczeni.
- Nie wiemy, co będzie z nami dalej - mówią.
Niektórzy z nich mają własne działki, na których gmina mogłaby im odbudować domy. Niestety, by wykonać projekty, rozegrać przetargi i wyłonić wykonawcę potrzebne są pieniądze.
- Czekamy jeszcze kilka dni. Jeżeli dalej pozostaniemy bez pomocy rządowej, to zaczniemy się o nią głośno dopominać - mówi wójt.
W tragicznej sytuacji znalazła się Ewa Nowaczek. Jej dom w Tarnawie Górnej popękał na wskutek osuwiska. W tym zniszczonym domu w sumie mieszkają cztery rodziny. Nie wiedzą, co dalej z nimi będzie. W minioną środę natomiast pani Ewie żywioł zabrał również źródło utrzymania. Jej zajazd Zielona Gęś został porwany przez rwący nurt Skawy.