Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ziemia w Żarkach się zapada, ludzie boją się teraz budować swe domy

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Domy, w których mieszkają Leszek Chmielewski (od lewej), Edward Operchalski, Agata i Dariusz Macuda zostały uszkodzone podczas mocnych wstrząsów w kopalni „Janina”
Domy, w których mieszkają Leszek Chmielewski (od lewej), Edward Operchalski, Agata i Dariusz Macuda zostały uszkodzone podczas mocnych wstrząsów w kopalni „Janina” Sławomir Bromboszcz
Mieszkańcy Żarek (gm. Libiąż) mówią, że żyją na tykającej bombie. Od blisko dwóch lat, od pierwszych silnych wstrząsów, nikt nie chce się tu budować, choć rodzice chętnie daliby dzieciom działki koło swych domów.

Niewielka wieś jeszcze kilka lat temu była jednym z lepszych miejsc do życia w Małopolsce zachodniej. Z jednej strony cisza i spokój, a z drugiej dobry dostęp do największych aglomeracji w Małopolsce i na Śląsku. Wieś przecina bowiem droga wojewódzka 780.

- Ludzie chętnie kupowali tu stare domy i je remontowali, ale budowali też nowe. Włożyli w to wiele pracy i pieniędzy - wspomina Edward Operchalski, mieszkaniec Żarek.

Wstrząsająca zmiana

Sytuacja diametralnie zmieniła się jesienią 2015 r. Wtedy kilka razy mocno zatrzęsła się tam ziemia. Był to efekt tąpnięć w kopalni „Janina” w Libiążu. Pod wsią wydobywany jest węgiel i to właśnie tam było epicentrum drgań.

- To nie były zwykłe wstrząsy, to było jak trzęsienie ziemi - podkreśla Leszek Chmielewski.

W wielu domach popękały ściany, stropy, podłogi, rozsypały się kominy oraz chodniki. Szczeliny są do dziś, są tak duże, że można w nie wsadzić nawet dłoń.

- Trzeba było je zakleić taśmą, bo strasznie wiało - mówi Agata Macuda, mieszkanka Żarek. W domu, w którym mieszka, są bardzo grube fundamenty z kamienia, a mimo to budynek został poważnie uszkodzony.

Ciągle walczą o naprawę

Większość ludzi wciąż czeka na naprawę szkód. Niektórzy nie otrzymali na piśmie nawet ich wyceny. Kopalnia w tym czasie naprawiła tylko kominy, by można było palić w piecach. Prace remontowe wykonały wynajęte przez kopalnię firmy, dlatego ludzie nie musieli martwić się, że wycena szkód w tym przypadku będzie zbyt niska.

Inaczej jest z remontem uszkodzonych stropów, ścian i podłóg. Wynajęty przez kopalnię rzeczoznawca dokonuje oględzin, a następnie informuje, ile dostaną pieniędzy. Później sami muszą znaleźć sobie firmę i naprawić dom. Ludzie skarżą się, że wyceny są zbyt niskie.

- Zadzwoniłem do jednej z firm. Przyjechał jej właściciel i oglądał dom. Powiedział, że uszkodzenia są poważne i naprawa będzie kosztować dwa razy tyle, co zaproponowała mi kopalnia - mówi Dariusz Macuda.

Podobnie jak wielu innych mieszkańców Żarek postanowił się odwołać. Teraz czeka na odpowiedź kopalni. Ludzie podkreślają, że wcale nie chcą pieniędzy. Woleliby, aby remonty przeprowadziła firma opłacona przez kopalnię.

Tauron teraz dopłaca

Większość domów na terenie Żarek jest stara i nie ma wzmocnionych fundamentów. W trakcie ich budowy nie przywiązywano do tego wagi, bo nie było wstrząsów.

- Niektóre domy mają mocniejsze fundamenty, inne słabsze. To czy pękają, zależy przede wszystkim od tego, w którym miejscu budynek stoi - mówi Leszek Chmielewski. Zdarza się, że z sąsiadujących z sobą domów jeden jest uszkodzony, drugi nie.

Teraz ludzie, którzy budują się na terenie szkód górniczych, mogą liczyć na dofinansowania od kopalni do mocniejszych fundamentów. Ma to ochronić budynek przed pęknięciami w razie tąpnięć.

- Jeśli wstrząsy są mocne, to nawet dobre fundamenty nie pomogą - mówi Dariusz Macuda. Dwa lata temu jego sąsiad wybudował dom ze specjalnymi fundamentami, jednak podczas wstrząsów został uszkodzony.

Ludzie uciekają?

Mieszkańcy Żarek nie wiedzą, co wydarzy się jutro. Czy dojdzie do kolejnego tąpnięcia i ich domy się zapadną. Wieś na razie się nie wyludnia, bo ludzie nie mają gdzie się przeprowadzić.

Poza tym nie chcą sprzedawać domów, bo teraz, gdy ten teren zyskał złą sławę, bardzo straciły na wartości.

- Żarki najmocniej odczuwają skutki działalności kopalni. W innych miejscowościach w gminie nie ma takich problemów - podkreśla Jacek Latko, burmistrz Libiąża.

Ludzie z przerażeniem obserwują okolicę. Mówią, że ziemia w niektórych miejscach zapada się aż 15 cm na miesiąc. Pokazują na miejsce, gdzie kiedyś była górka, dziś jest zapadlisko i podczas deszczu zbiera się tam woda. Krzywią się też ulice i chodniki.

Zapytaliśmy firmę Tauron, właściciela kopalni „Janina” m.in. o to, dlaczego tak zwleka z wypłatą odszkodowań i ile ich już wypłaciła. Do zamknięcia tego numeru nie odpowiedziała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska