Segregację śmieci zadeklarowało ok. 80 procent sądeczan. Dzięki temu mają od lipca płacić 7,5 zł miesięcznie od osoby, a nie 13, jak w przypadku zmieszanych opadów. Pracownicy firm twierdzą, że deklarowanej selekcji nie widać w pojemnikach.
Na razie jednak wszelkie uchybienia tłumaczą brakiem właściwych nawyków. - System dopiero co wszedł w życie i ludzie muszą się do niego przyzwyczaić - zauważa Leszek Rataj, dyrektor Empolu. - Ale już za 2-3 tygodnie zaczniemy wszystko dokumentować i zgłaszać do Urzędu Miasta.
Na razie pracownicy otrzymali polecenie zabierania odpadów w takiej postaci, w jakiej trafiły do pojemników. - Zależy nam, żeby nie leżały na osiedlach - dodaje dyrektor Rataj. To, że w śmieciach segregowanych często zdarzają się różne rzeczy wie doskonale Piotr Leszek Piotrowski, prezes Novej - drugiej ze spółek tworzących konsorcjum odbierające odpady w Nowym Sączu.
- Ludzie z lenistwa wrzucają rzeczy bez segregacji gdzie popadnie - mówi prezes Piotrowski.
Zwraca uwagę, że często sami administratorzy osiedli nie są przygotowani na nowy system. - I tak jednak Nowy Sącz jest jednym z nielicznych miast, gdzie ten system funkcjonuje - dodaje.
Zdaniem dyrektora Rataja właściwą segregację wymuszą na mieszkańcach skutki ekonomiczne. - Kiedy podniesie się opłatę, bo śmieci mieszanych będzie więcej, niż wynika z deklaracji, to ludzie odczują podwyżkę - nadmienia.Prezydent miasta Ryszard
Nowak wyklucza podwyżki opłat dla mieszkańców w związku z niewłaściwą segregacją odpadów. - Nie zamierzam nikogo karać - mówi prezydent. Jeśli śmieci trafiają do niewłaściwych pojemników, to jest problem firm. Miasto nie zapłaci złotówki więcej niż kwota wynikająca z przetargu. W żadnym razie mieszkańcy nie poniosą z tego tytułu konsekwencji. Według prezydenta, system funkcjonuje dobrze, ponieważ śmieci są odbierane. Innego zdania są nasi Czytelnicy. Niektórzy wątpią w sens segregacji odpadów.
W miniony piątek przy ul. Broniewskiego widzieli, jak śmieciarka zatrzymała się przy osiedlowym śmietniku. Pracownicy opróżnili pojemnik z odpadami mieszanymi, a później w to samo miejsce wrzucili zawartość kubła z papierem. - To jakaś paranoja - oburza się Halina Rams z os. Barskie, która segreguje śmieci. Problemu nie widzi dyrektor Rataj. - Pracownicy, zanim opróżnią pojemniki, muszą sprawdzić, czy odpady były odpowiednio wyselekcjonowane.
Wystarczy, że w kuble z papierem znajdzie się pampers i śmieci nie są segregowane. Podejrzewam, że sytuacja była tym spowodowana. Bardziej zdecydowanie reaguje prezes spółki Nova. - Jeśli to była nasza śmieciarka, to proszę podać rejestrację, konsekwencje zostaną wyciągnięte, bo tak nie powinno być - zaznacza prezes Piotrowski.
Zaraz jednak dodaje, że jeśli w obu pojemnikach były odpady wyselekcjonowane, to nic się nie stało, ponieważ takie można mieszać. - Czy to był pojemnik zielony czy niebieski, czy inny, to szczegół techniczny - mówi Leszek Piotrowski. - Należałoby zajrzeć do środka, ponieważ spółdzielnie mają różnie opisane kosze. Takie przypadki trzeba rozpatrywać indywidualnie.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+