Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żurawski: Jestem zdruzgotany grą Wisły

Redakcja
Andrzej Banaś
- Ja nie jestem nawet rozczarowany. Jestem zdruzgotany tym, jak gra Wisła, i tym, jak gram ja. Jestem częścią tego zespołu i na pewno nie uchylę się od odpowiedzialności. - mówi Maciej Żurawski, piłkarz Wisły Kraków w rozmowie z Bartoszem Karczem.

Wisła gra coraz gorzej. Co się dzieje?
Jest fatalnie! Cztery mecze bez wygranej to dla mnie coś, z czym trudno się oswoić. Te remisy nie zadowalają mnie w najmniejszym stopniu, bo dla mnie każdy remis jest dokładnie tym samym co porażka. Tutaj wszyscy, kibice, piłkarze, zawsze byli przyzwyczajeni do tego, że Wisła gra z polotem, strzela dużo bramek i przede wszystkim wygrywa. Teraz jest tak, że nawet nie wiem, jak to nazwać. Może niektórzy zawodnicy, którzy tutaj przychodzą i pograją w Wiśle rok, dwa, nie zdają sobie sprawy z tego, co te remisy oznaczają. Może dla nich remis oznacza sukces. Ja natomiast nie jestem nawet rozczarowany. Jestem zdruzgotany tym, jak gra Wisła, i tym, jak gram ja. Jestem częścią tego zespołu i na pewno nie uchylę się od odpowiedzialności.

Chyba nie przypuszczał Pan, że po powrocie do Wisły będzie Pan opuszczał boisko przy gwizdach?
Gwizdy były dla wszystkich, nie tylko dla mnie. Natomiast ja mam przede wszystkim szacunek dla tych kibiców, którzy siedzieli za bramką i wspierali nas do samego końca. Oczywiście oni też wyrazili po zakończeniu meczu swój stosunek do naszej gry. Mieli do tego zresztą pełne prawo, ale chcę im podziękować, że w czasie gry mocno nas wspierali. Generalnie jednak nie jest dobrze i trudno się dziwić frustracji kibiców. Dla nich tak słabo grająca Wisła to też nowość.

Jeszcze kilka tygodni temu wszyscy w Krakowie łudzili się, że drużyna robi postępy, że przynajmniej w ataku wasza gra wygląda nieźle. Gdzie szukać przyczyn, że i to zmieniło się teraz na gorsze?
Żyję nadzieją przed każdym meczem, że może coś się ruszy, że zagramy lepiej. Tymczasem z meczu na mecz, poprawy jak nie było, tak nie ma. Wygląda to tak, że jeśli nie dopisze nam szczęście i jeśli nie strzelimy bramki przy odrobinie szczęścia właśnie, to sami nie potrafimy sobie stworzyć dogodnej okazji. Mnóstwo natomiast w naszej grze jest niedokładności, niecelnych podań.

Mecz ze Śląskiem był najgorszy w waszym wykonaniu w tym sezonie.

Na pewno Śląsk grał bardzo defensywnie. Piłkarze z Wrocławia myśleli przede wszystkim o tym, żeby nie stracić bramki. Nam przez to było jeszcze trudniej, gdyż nie dość, że już wcześniej nie zachwycaliśmy formą, to teraz na dodatek przyszło nam radzić sobie ze skomasowaną obroną rywala i... zupełnie sobie z tym nie poradziliśmy.

Dlaczego w waszej grze tak mało jest przyspieszenia? W meczu ze Śląskiem było kilka momentów, gdy graliście szybciej, a wtedy obrona wrocławian trzeszczała.
Początek tego meczu jeszcze wyglądał jako tako, później jednak obraz gry się zmienił. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Znów musiałbym mówić, że mamy dużo nowych zawodników, że drużyna jest w przebudowie. Tylko że takie tłumaczenia nie mają sensu, bo one nie zmienią najważniejszego faktu, mianowicie że jest źle. Najgorsze jest to, że nie wiadomo, co robić dalej. Czy np. trenować mocniej, czy odpuścić. Mnie tym bardziej jest ciężko, ponieważ jestem przyzwyczajony do innej Wisły. Oczywiście, wracając do Krakowa, brałem pod uwagę, że lata minęły i z moją grą nie będzie tak jak kiedyś. Wierzyłem jednak, że Wisła to drużyna, która zawsze gra fajną piłkę. Jest jednak inaczej i dlatego to zderzenie z rzeczywistością jest dla mnie bardzo bolesne.
Trener Maaskant ma pomysł na drużynę, taktykę. Pytanie tylko, czy wy tej taktyki nie rozumiecie, czy jest dla was za trudna do wykonania.
Może być i tak, że wszystko zaskoczy np. za pół roku. Jest tylko jeden mały problem - Wisła ma wygrywać i nikt w klubie nie pozwoli sobie na powolną budowę drużyny. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś w Wiśle mówi, że zespół jest w przebudowie i o mistrzostwo powalczymy dopiero w następnym sezonie. Przecież wiadomo, że nikt takiego tłumaczenia nie przyjmie do wiadomości. Tylko że po takiej grze, jaką obecnie prezentujemy, środek tabeli będzie sukcesem.

Przed wami dwa tygodnie przerwy w rozgrywkach. Może to wam pomóc?

Bardzo bym chciał. Na pewno nie można schować głowy w piasek i stwierdzić, że lepiej nie będzie. Jedyne, co wszyscy możemy zrobić, to ciężko pracować, grać dalej i bardzo się starać, żeby jednak było lepiej. Ciężko jednak podnosić się w sytuacji, której w Wiśle bardzo dawno nie było.

Patryk Małecki stwierdził niedawno, że Wisła musi wkładać w grę więcej serca. Mecz ze Śląskiem pokazał, że albo tego serca w grę nie wkładacie w wystarczającym stopniu, albo nie macie siły.
Każdy zawodnik, wychodząc na boisko, stara się grać jak najlepiej. Ja nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś może wyjść i odpuszczać, stać przez 90 minut. Każdy gra na tyle, na ile stać go w danym momencie. Wygląda zatem na to, że obecnie nie stać nas na więcej.

Kto ma doprowadzić do odrodzenia tego zespołu? W drużynie wybór ogranicza się do Pana, Radosława Sobolewskiego i braci Brożków.

Nie wiem, co powiedzieć, bo sam widzę po sobie, że nie gram na miarę oczekiwań. Wiem, że ludzie oczekują ode mnie przede wszystkim strzelania bramek. To, czy odbiorę piłkę, czy gdzieś dobrze podam, jest mało ważne. Tutaj wszyscy przyzwyczajeni są do tego, że "Żuraw" strzela bramki. Dlatego ja też zderzam się z samym sobą czy raczej z oczekiwaniami wobec mnie. Lata jednak minęły, jestem starszy, nie gram z takim polotem jak kiedyś. Sam jestem z tego faktu bardzo niezadowolony. Różnica, jeśli chodzi o zespół, jest jednak taka, że jak kiedyś jeden zawodnik zagrał słabiej, to inny grał lepiej. Teraz wszyscy gramy słabo.

Pamięta Pan taki kryzys Wisły?
Nie chcę za bardzo wracać do historii. To już było i nie wróci. Teraz natomiast jest straszna monotonia, w którą zresztą też się wkomponowałem.

Tylko że jeszcze niedawno graliście np. mecz na Widzewie, po którym sami mówiliście, że pokazaliście charakter, że rodzi się zespół. Co zatem zmieniło się przez tych kilka tygodni?

Szczerze? Po każdym meczu można dopisać sobie ideologię. Owszem, na Widzewie pokazaliśmy charakter, walczyliśmy. Tyko że my tam mieliśmy pół sytuacji. Przecież nawet bramka Paljicia nie padła po stuprocentowej okazji. Mieliśmy tam sporo szczęścia, bo Widzew miał więcej klarownych sytuacji. Mogło być tam tak, że Paljić trafiłby w słupek, oni wykorzystaliby jedną z trzech okazji i cała nasza historia tamtego meczu trafiłaby do kosza.

Po meczu ze Śląskiem rozmawialiście chociaż z sobą?

Rozmawialiśmy, lecz te rozmowy prowadzą na razie donikąd. Przecież trenujemy ciężko, nikt się nie oszczędza. A wychodzi, jak wychodzi. Na razie fatalnie.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda prawda o kryminalnej Małopolscekryminalnamalopolska.pl

60 tysięcy złotych do wygrania.Sprawdź jak. Wejdź nawww.szumowski.eu

Najświeższe relacje, najnowsze informacje z Mistrzostw Świata w siatkówce 2010www.trzeciset.polskatimes.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska