Trzeba jednak zaznaczyć, że okienko transferowe - na pozyskanie nowych zawodników - jeszcze nie jest otwarte. To nastąpi formalnie 1 listopada, a czas na zmianę barw wyznaczono na 14 dni. Wprawdzie można przedłużać kontrakty z tymi, którzy w klubie ostatnio jeździli, ale Krakowski Klub Żużlowy, wystawiający drużynę pod szyldem Arge Speedway Wanda, o takim fakcie jeszcze nie poinformował.
- Skład raczej będziemy budować na bazie tego, co było w ostatnim sezonie - mówi trener Adam Weigel. - Menedżer rozgląda się za nowymi twarzami, ale jest za wcześnie, by mówić o konkretach. Mamy kilka pomysłów, na razie spokojnie podchodzimy do tematu. Zobaczymy, kto zostanie na rynku po skompletowaniu składów przez zespoły z ekstraligi. Na pewno trzeba zachować zdrowy rozsądek. Wcześnie też nie licytowaliśmy się na oferty z innymi klubami.
Z zawodników, którzy występowali w drużynie w poprzednim sezonie, kontrakt ważny na 2018 rok ma tylko Rasmus Jensen (Duńczyk dołączył do zespołu w trakcie rozgrywek). Zapewne w Krakowie nadal jeździć będzie Ernest Koza, który sam przyznaje, że dobrze się w tym zespole czuje, a władze klubu też są z niego zadowolone.
Jak mówi trener Weigel, wiele wskazuje na to, że w klubie zostaną obaj juniorzy wywodzący się ze szkółki Janusza Kołodzieja - Bartłomiej Kowalski i Kamil Kiełbasa. Być może tak samo będzie z innym młodym zawodnikiem pochodzącym z Tarnowa, Piotrem Pióro.
Dla kibiców najważniejsze jest, czy uda się zatrzymać Mateusza Szczepaniaka, który był najmocniejszym punktem zespołu. W indywidualnym rankingu I ligi uplasował się na 2. pozycji (za Kennethem Bjerre z Grupy Azoty Unii Tarnów), w klasyfikacji mistrzostw Europy - ostatnie zawody miał w sobotę - zajął 7. miejsce.
- Trudno teraz powiedzieć, co będzie. Z Mateuszem konkretniej będziemy rozmawiać po zakończeniu przez niego sezonu - mówi Weigel.
Kadra Arge Speedway Wandy na miniony sezon 2016 - choć skromna - została dobrze zbudowana. Chybionym transferem było chyba tylko zakontraktowanie Scotta Nichollsa, z którego szybko zrezygnowano, bo władze klubu straciły do niego zaufanie. Bardzo pozytywnie zaskoczył choćby Nicolai Klindt, po którym mało kto spodziewał się, że będzie jednym z liderów drużyny.
Gdyby nie problemy z kontuzjami w kluczowej fazie rozgrywek - a dotyczyło to wspomnianego Klindta oraz najlepszego zawodnika nowohuckiej ekipy we wcześniejszym sezonie 2015, Patricka Hougaarda - zespół mógłby liczyć na miejsce w czołowej czwórce i play-off. Ostatecznie rozgrywki ukończył na 6. pozycji i zrealizował główny cel, jakim było utrzymanie się w lidze.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU