Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowi prezesi na wolności. Podłamani czy złamani?

P. Rąpalski, A. Skórka
Byli prezesi Bogdan G. i Paweł P. w latach, kiedy mieli pomagać w dostarczeniu łapówki
Byli prezesi Bogdan G. i Paweł P. w latach, kiedy mieli pomagać w dostarczeniu łapówki archiwum
Reporterzy "Gazety Krakowskiej" dotarli do dwóch z trzech głównych postaci afery łapówkarskiej, która od połowy września wstrząsa Tarnowem. Udało nam się spotkać z Bogdanem G., byłym prezesem Żużlowej Sportowej Spółki Akcyjnej Unia Tarnów, oraz jego zastępcą w tej firmie Pawłem P. Obaj działacze podejrzani są o pośrednictwo w przekazaniu prezydentowi miasta Ryszardowi Ś. 50 tys. zł łapówki w zamian za przychylność Urzędu Miasta przy przetargach dla jednej z firm budowlanych. Prezydent ciągle pozostaje w krakowskim areszcie.

Były prezes żużla już wolny. Nowe ustalenia w łapówkarskiej aferze w Tarnowie
Paweł P., jeszcze zanim został sportowym działaczem, nie był w Tarnowie postacią anonimową. Zawodową karierę rozpoczynał jako dziennikarz lokalnej rozgłośni radiowej. Specjalizował się w sporcie, a przede wszystkim w żużlu. Na radiowej antenie przez kilka lat na żywo relacjonował pojedynki żużlowców. Ze środowiskiem zżył się do tego stopnia, że w połowie poprzedniej dekady zaczął pracować w klubie. Zaczynał pod skrzydłami wybitnego znawcy tej dyscypliny Szczepana Bukowskiego, swego czasu także menedżera polskiej reprezentacji. Po śmierci tego ostatniego na stałe zadomowił się w zarządzie klubu. Krótko w roli prezesa, a od końcówki 2008 r. do grudnia 2011 r. jako bezpośredni zastępca Bogdana G.

Prezesa od miesiąca nie ma

Co Paweł P. może teraz mieć do powiedzenia na temat wydarzeń z jesieni 2010 r., których dotyczy głośne obecnie prokuratorskie śledztwo? Szukając odpowiedzi ustalamy, że po odej- ściu z klubu rozkręcił własną działalność gospodarczą. Także powiązaną ze sportem. Firma P. do dziś oferuje organizację wyjazdów na mecze piłkarskie najlepszych lig w Europie, zawody żużlowego Grand Prix, turnieje tenisowe itp.

Firma zarejestrowana jest w biurowcu przy ul. Dojazd. Podobnie jak druga ze spółek założonych przez P., działająca na rynku nieruchomości. Ale o kontakt z właścicielem i prezesem obydwu jest trudno. Na budynku nie widać najmniejszej tabliczki z nazwami firm. - Nikogo tam nie ma. P. nie widziałem od co najmniej miesiąca - twierdzi jeden z pracowników firmy, do której należy cały budynek.

Od znajomych P. wiemy, że wychowywał się w rejonie ulicy Klikowskiej. Pytani przez nas mieszkańcy kojarzą rodzinę byłego wiceprezesa. - Pamiętam jego i jego brata jeszcze jako chłopców. Byli bardzo grzeczni. Jeden był nawet lektorem w kościele - opowiada kobieta wracająca z zakupów w osiedlowym sklepiku. Nie słyszała o późniejszych perypetiach Macieja P. Młodszy brat Pawła trafił w ubiegłym roku do więzienia. Uzależniony od hazardu bankowiec ukradł z lokat klientów ponad 2 mln zł. Wszystko przegrał w zakładach bukmacherskich.

Niewielki domek z seledynową elewacją schowany jest nieco w głębi ulicy. Pawła P. jednak w nim nie zastajemy. - Kupiliśmy od niego dom trzy lata temu - mówi kobieta, która otwiera drzwi. - Miły człowiek, bardzo poszedł nam na rękę. Ale od tamtej pory nie mieliśmy z nim już żadnego kontaktu.

Tylko listonosz?

Kolejny znajomy Pawła P. kieruje nas do jednej z wsi gminy Wierzchosławice. Kilkanaście kilometrów za rogatkami Tarnowa znajdujemy nowy apartamentowiec. Przed stalowym ogrodzeniem spotykamy panią Martę, sąsiadkę Pawła P.

- Przyjeżdża czasem. Głównie w weekendy - mówi kobieta. - To bardzo porządny człowiek. Ma złote serce. Moim zdaniem, wrobiono go. Jeśli już, to był pewnie tylko "listonoszem" w tej sprawie. Jak się gdzieś pracuje, to się wykonuje czyjeś polecenia - dodaje, wsiadając na rower.

Nagle przed bramą wjazdową na podwórze zatrzymuje się "przechodzony" srebrny peugeot. Za kierownicą siedzi Paweł P. Niechętnie uchyla szybę. Po krótkiej wymianie zdań zaprasza na podwórko oddzielone od świata metalowym ogrodzeniem. Po wyjściu z auta mówi cicho i spokojnie. Słychać jednak, że głos mu się łamie. W ręku trzyma sporą teczkę z aktami.
- Nie mogę, nie chcę rozmawiać. Może później... Muszę teraz poukładać sprawy w pracy, rodzinie, w moim życiu - ucina. Za chwilę znika za drzwiami domu.

Nie odpowiada na pytanie o to, czy przyznał się do winy. W piątek Radio RMF donosiło, powołując się na jednego z prokuratorów, że złożył zeznania obciążające prezydenta Tarnowa. Miały potwierdzać to też billingi jego rozmów. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie nie komentuje tych rewelacji.
Paweł P. wypuszczony został przez prokuratorów dzień po zatrzymaniu przez funkcjonariuszy ABW. Musiał wpłacić 50 tys. zł poręczenia majątkowego.

Od żużla do solarów
Bogdan G. - dawny szef P. w żużlowej spółce - wrócił do domu po miesięcznym pobycie w celi aresztu przy ul. Montelupich w Krakowie. Z naszej wiedzy wynika, że przez lata pracował w administracji Azotów. Ale posadę prezesa ŻS SA Unia Tarnów objął po powrocie z zagranicy, prawdopodobnie Skandynawii. W Unii pracował trzy lata. Rezygnację złożył w grudniu 2011 r., po słabym sezonie w wykonaniu "Jaskółek". Co robił od czasu rozstania z "czarnym sportem"? Dokładnie nie wiadomo. Ale w lutym tego roku jego nazwisko ponownie zaczęło głośno padać. Tym razem nie w kontekście Azotów czy żużla, ale energetyki. Bogdan G. został prezesem Energii Wierzchosławice. To gminna spółka, która wybudowała pierwszą w Polsce elektrownię słoneczną.
Po tym jak Bogdan G. w czwartek po południu opuścił tymczasowy areszt, w firmie jeszcze się nie pojawił. Nie widywano go tam zresztą już znacznie wcześniej.

- Prezes jest na zwolnieniu lekarskim od kwietnia. Czekamy, aby ustalić z nim co dalej - mówi pracownik siedzący przed komputerem w biurze. - Spółka normalnie działa. Kieruje nią w tej chwili prokurent.

W Tarnowie byłego działacza nie udaje nam się znaleźć. Ustaliliśmy jednak, gdzie mieszka od kilku lat. Znowu ruszamy za miasto, do gminy Pleśna. Pierwsi zagadnięci kojarzą niedawnego jeszcze prezesa żużlowego. - On nie pochodzi stąd, ale pobudował się niedaleko parę lat temu - opowiada kobieta w średnim wieku.

Wspiera go rodzina

Niewielki nowy dom stoi z dala od powiatowej trasy przecinającej wieś. Dojeżdżamy do niego drogami utwardzonymi żwirem. Na dźwięk dzwonka Bogdan G. otwiera drzwi. Wychodzi do bramy. Żałuje, że nie może zaprosić do środka, ale rozmowy nie unika. Po tym postawnym mężczyźnie widać, że sporo ostatnio przeszedł. Twarz ma pobladłą, oczy zmęczone. Mówi cicho, głos ma lekko ochrypły. Rozmowa toczy się przez płot.

- Aresztowanie mnie było niefortunne, ze względu na mój stan zdrowia. Wspiera mnie jednak kochająca rodzina - mówi. Kłopoty ze zdrowiem sprawiły, że już od kwietnia przebywał na zwolnieniu. Przeszedł w tym czasie dwie operacje gardła. Ale przed zatrzymaniem przez ABW go to nie uchroniło. O aferze łapówkarskiej nie chce mówić. Bo śledztwo wciąż jest w toku. - W prokuraturze powiedziałem wszystko, co wiem w tej sprawie. Reszta należy do wymiaru sprawiedliwości - dodaje.

Według Bogusławy Marcinkowskiej, rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Krakowie, śledztwo jest już zaawansowane i wypuszczenie G. z aresztu postępowania nie pokrzyżuje. Wystarczy, by były prezes dwa razy w tygodniu - w poniedziałki i czwartki - stawiał się do kontroli na komisariacie Tarnów-Zachód. Odebrano mu też paszport i zakazano wyjeżdżać za granicę.
O dziwo, Bogdan G. nie przerywa szybko rozmowy z nami. Sprowadza ją jednak na żużel. Widać, że nadal żyje tą dyscypliną. Klub objął po spadku z ekstraligi.

Sezon później Tarnów świętował awans, a w kolejnym roku klub otarł się o strefę medalową. Ostatni sezon pod wodzą G. był już słabszy. W dodatku prezes odchodził z klubu tuż po kontrowersjach towarzyszących rozstaniu Unii z dwoma zawodnikami. Klub zażądał od Krzysztofa Kasprzaka i Sebastiana Ułamka olbrzymich odszkodowań za "brak zaangażowania w rywalizację". W sumie poszło o ponad 6 mln zł.

Po zmianie prezesa konflikt zażegnano. W Bogdanie G. pozostał jednak żal o obarczenie go winą za trudną sytuację finansową spółki. Ale teraz ma już zupełnie inne zmartwienia.

Co wiemy o aferze łapówkarskiej?

Według Prokuratury Okręgowej w Krakowie prezydent Tarnowa Ryszard Ś. miał przyjąć łapówkę od jednej z firm branży drogowej.
Zaczęło się od zatrzymania byłego prezesa ŻSSA Bogdana G. Początkowo to jego podejrzewano o przyjęcie 50 tys. zł w zamian za "pomoc" w wygrywaniu miejskich przetargów. Kilkanaście dni później śledczy zmienili mu zarzut na pomoc w przekazaniu łapówki. W areszcie przebywał od połowy września. 27 września prezydent Ryszard Ś. został zatrzymany przez ABW i dotąd nie wyszedł na wolność. 8 października zatrzymano Pawła P., który podejrzany jest o pomoc w doręczeniu łapówki.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska