FLESZ - Jest projekt zmian w kodeksie pracy

– Nie chciałbym jednak robić z tego powodu jakiegoś dodatkowego szumu, ale myślę, że to już najwyższy czas, by zakończyć tę przykrą dla mnie sprawę – przyznaje w rozmowie z „Gazetą Krakowską” Józef Zygmunt.
Były dyrektor pogotowia zauważa, że jego sprawa przeciągała się również z powodu pandemii koronawirusa.
– Po tym jak prokuratura nie zdecydowała się wszczynać postępowania z powodu braku znamion przestępstwa, RIO mogła dopiero zakończyć wszelkie działania. Nie orzeczono wobec mnie żadnej kary. Dla mnie jest to zatem takie symboliczne zakończenie pewnego etapu i przestroga, by wyciągać wnioski i uważać na to, że czasami można zbyt pochopnym działaniem zniszczyć człowieka. Trzeba pamiętać o tym, by nie być aroganckim zasiadając u władzy... Nikt nie wróci mi już tylko kilku lat wyrwanych z życiorysu, dobrego imienia i zdrowia, które straciłem – wylicza.
Zygmunt nie ukrywa, że zadania jakie przedstawiono przed nim, gdy pracował w pogotowiu były jasne.
– Była mowa o skróceniu czasu dojazdu do pacjenta, stąd budowa podstacji, inwestycje w tabor. W tamtych latach o wszystko trzeba było walczyć. Dla mnie największym sukcesem było skrócenie wspomnianego dojazdu. Ponadto za mojej kadencji wybudowano pięć podstacji – przypomina zauważając przy okazji, że wszystkie podmioty służby zdrowia funkcjonowały w podobny sposób, co ten nowosądecki.
– Dziś mam po prostu ogromną satysfakcję z tego, że nikt nie ma już żadnych złudzeń, co do czystości mojego postępowania. W moją działalność samorządową włożyłem bardzo wiele pracy. I tylko dlatego, że nie chciałem postępować w taki sposób, jak chciałby tego Marek Kwiatkowski (starosta nowosądecki – przyp. red.), chciano mnie zniszczyć, co jednak mu się nie udało. Nie życzę mu niczego złego, nie ma we mnie nawet nutki nienawiści dla jego osoby i tych, którzy chcieli uprzykrzyć mi życie – podsumowuje nasz rozmówca.
Przypomnijmy, że Józef Zygmunt w 2018 roku został zwolniony dyscyplinarnie z funkcji dyrektora Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, którą sprawował od 2010 roku. Powodów miało być kilka. Ówczesny dyrektor miał doprowadzić SPR do strat, które sięgnęły kwoty ponad 1,1 mln zł. Ucierpieć mieli też pracownicy jednostki przez nieopłacanie im części składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Z tego tytułu zaległość miała sięgnąć kwoty 1,5 mln zł. Dyrektor Zygmunt tłumaczył wspomniane straty m.in. chęcią utrzymania za wszelką cenę trzyosobowych zespołów w karetkach pogotowia.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Finalistki konkursu piękności promują Krynicę-Zdrój. Najnowsze zdjęcia
- TOP 10 restauracji w Nowym Sączu według TripAdvisor
- Tatry jak na dłoni. Tak prezentują się z Żegiestowa
- Tłumy turystów na otwarciu kolei na Górę Parkową. Działo się!
- Bajeczne widoki z Jaworzyny Krynickiej. Takie widoki tylko przy wschodzie słońca